[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiało znajdować się tam jakieś wejście. Tuanne zdawała się czytać w jego myślach.
Obawiam się, \e wejście do środka nie będzie łatwe stwierdziła. Neg nie znosi
nieproszonych gości. Niestety pod tym względem niewiele mogę ci pomóc.
W takim razie znajdzmy jakąś gospodę. Mamy pieniądze, wynajmijmy pokój i zjedzmy
coś. Potem zastanowimy się, co robić dalej.
Conan odwrócił się od zamczyska.
Dwie kobiety w milczeniu podą\yły za Cymmerianinem do wioski.
Pomimo i\ szedł po nagrodę, Skeer zbli\ając się do zamczyska Nega poczuł lodowate
ciarki strachu. Coś wisiało w powietrzu. Od twierdzy emanowało przerazliwe napięcie, jakby
jakieś olbrzymie, liny napięły się tak, \e o mało nie pękły.
Pozornie wszystko wydawało się takie samo jak ostatnim razem, ale pod pozorami
normalności kryło się coś zgoła innego. Woda w fosie przelewała się mętnawo w
popołudniowym słońcu, niemniej pod tymi spokojnymi wodami pływały stworzenia, których
lepiej było nie prowokować. Ryby wielkości człowieka, o zębiskach długości ludzkich
palców, były najmniej groznymi mieszkańcami tego miejsca.
Podobno któregoś razu jakiś zapewne niespełna rozumu najemnik postanowił przepłynąć
fosę, by wspiąwszy się na mury zamku, zabić Nega za zło, jakie nekromanta wyrządził jego
rodzinie. Uzbrojony w miecz i włócznię wojownik wsiadł w łódz i w połowie fosy spotkał
swoje przeznaczenie. Pośród krwawego wiru zniknął na zawsze, wraz z łódką i bronią. Wieść
o tym rozeszła się szerokim echem i od tej pory ju\ nikt nie próbował pokonać fosy
otaczajÄ…cej twierdzÄ™ maga.
Most zwodzony był podniesiony, gdy Skeer zbli\ył się do zamku. Kiedy złodziej stanął na
skraju fosy, masywny most zaczął się opuszczać. Skeer nie zakrzyknął swojego imienia, ale
nie było to konieczne. Pomimo i\ ślepi, Bezocy znali go i rozpoznawali węchem, słuchem lub
w jakiś inny sposób. Most opadł, a złodziej uniósł wzrok i dostrzegł na blankach pomocników
Nega. Zwalczył w sobie strach. Nauczył się znosić inne sługi nekromanty, ale Bezocy
przera\ali go znacznie bardziej ni\ nieumarli. Wahał się przez chwilę, po czym popędził
konia piętami. Ju\ za pózno na odwrót. Poza tym miał coś, czego Neg pragnął nade wszystko.
Wypełnił \ądanie nekromanty, spisał się doskonale i bez wątpienia zostanie dobrze przyjęty.
Brutal wyszedł z ober\y i spojrzał na Mistrza Kamufla\u.
Tu nie rzekł cuchnący olbrzym.
Mistrz Kamufla\u pokręcił głową.
Zostaje tylko Dymiący Kot . Jeśli dotarli tam przed nami, znajdziemy ich.
Dobrze mruknÄ…Å‚ Brutal.
Okazało się jednak, \e i w tej ober\y nie było Conana z Cymmerii. Odnalezli tam tylko
Strona 51
Perry Steve - Conan prowokator
dwie kobiety, które były przy upokorzeniu Mistrza Kamufla\u.
Porwij te kobiety polecił Brutalowi. Conan na pewno spróbuje je odbić.
Zbir pokręcił głową.
Nie chcę mieć do czynienia z tą bladą kobietą.
Co?
Ona jest obło\ona klątwą, nie chcę, aby to przeszło na mnie.
PÅ‚acÄ™ ci&
Za to bym zabił tego barbarzyńcę i tyle&
My to zrobimy rzekł Bakburta.
Mistrz Kamufla\u zerknÄ…Å‚ na opryszka.
Wy?
On i ja rzekł Bakburta wskazując na Sterburtę.
Ten potaknął ruchem głowy.
Mistrz Kamufla\u spojrzał z niesmakiem na Brutala. Olbrzym tylko wzruszył ramionami.
Ja siÄ™ w to nie mieszam. ZajmÄ™ siÄ™ Conanem.
Doskonale. Przyprowadzcie do mnie kobiety. Zaczekam tam za stajniami.
Tak, panie oznajmili unisono dwaj Å‚otrzykowie.
W ober\y Elashi i Tuanne odpoczywały w wynajętym pokoju. Conan wybrał się na zwiady
i powiedział, \e wróci przed świtem.
Muszę iść do wygódki rzekła Elashi.
Zaczekam tutaj odparła Tuanne.
Pomimo i\ uzbrojona w sztylet, Elashi została wzięta z zaskoczenia. Zanim zdołała dobyć
broni, jeden z napastników przyło\ył jej nó\ do gardła.
Jeden fałszywy ruch i po tobie! syknął.
Czego chcesz? Nie mam pieniędzy&
Nie chodzi o pieniądze, suko. Ani o twoje wdzięki. Nasz pan pragnie zamienić z tobą
słówko.
Dasz sobie z niÄ… radÄ™? szepnÄ…Å‚ ktoÅ› z boku.
Jasne, ty durniu. Zajmij siÄ™ tamtÄ….
Drzwi do pokoju otwarły się, lecz miast Elashi, Tuanne zobaczyła obcego mę\czyznę.
Początkowo sądziła, \e był to jeden ze sług Nega, ale brakło mu pewności siebie, jaką
niewątpliwie wykazywaliby zausznicy nekromanty tak blisko jego siedziby. Przybysz mierzył
w nią krótki nó\.
Po opuszczeniu Opkothardu Conan dał Tuanne sztylet. Te wyszarpnęła go zza pasa i
stanęła naprzeciw intruza. Ten uśmiechnął się ukazując braki w uzębieniu i wolno
pomaszerował w jej stronę. Tuanne uśmiechnęła się zjadliwie. Je\eli tamten wierzył w
przewagę swojej broni, to tę wiarę mo\na było łatwo zniszczyć.
Tuanne wolno uniosła lewą rękę, tak aby rękaw zawinął się, ukazując zimne białe ciało.
Równie powoli podniosła sztylet i oparła go ostrzem o skórę na przedramieniu.
Intruz zmartwiał.
Szybkim ruchem, tak \e mę\czyzna a\ podskoczył, rozpłatała sobie rękę. Brzegi rany
rozchyliły się, ale nie popłynęła nawet kropla krwi. Poczuła u\ądlenie zimnej stali, po czym
rana zaczęła się sklepiać i zanikać. Trwało to zaledwie kilka sekund.
Na Asurę! mę\czyzna cofnął się, trzymając obie ręce przed sobą. Ze strachu
zupełnie zapomniał o no\u.
Tuanne cisnęła sztylet, mierząc w przeciwległą ścianę pokoju. Ostrze wbiło się w twarde
drewno i jeszcze przez chwilę drgało energicznie. Nieumarła ruszyła w stronę przera\onego
mÄ™\czyzny.
Pójdz powiedziała niechaj cię dotknę i wysączę z ciebie \ycie.
Opryszek obrócił się na pięcie i z pośpiechu o mało nie zderzył się ze ścianą. Gdy Tuanne
postąpiła o krok dalej, ju\ go nie było. Umknął jak zając przed sforą ogarów.
Uśmiechnęła się rozbawiona tym incydentem, dopóki nie uświadomiła sobie, \e Elashi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]