[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Gdyby nawet zagra\ały nam smoki  ciągnął  my, urodzeni i wychowani w mieście, nie ośmielilibyśmy
się stąd odejść. Nikt z nas nie postawił stopy za murami. Nie przywykliśmy do słońca i nieba nad głową. Nie,
urodziliśmy się w Xuchotl i w Xuchotl umrzemy.
 No  rzekł Conan  za waszym pozwoleniem, my zaryzykujemy ze smokami. Ta waśń to nie nasza
sprawa. Jeśli poka\ecie nam drogę do zachodnich wrót ruszymy zaraz.
Tascela zacisnęła dłonie i zaczęła coś mówić, lecz Olmec przerwał jej:
 Ju\ zmierzcha. Je\eli będziecie wędrować nocą po równinie, niechybnie staniecie się łupem smoków.
 Przeszliśmy równinę zeszłej nocy i spaliśmy pod gołym niebem nie widząc \adnego z nich 
zareplikował Conan.
Tascela uśmiechnęła się ponuro  Nie ośmielicie się opuścić Xuchotl!
Conan spojrzał na nią z instynktowną wrogością. Nie patrzyła na niego, lecz na siedzącą naprzeciw niego
ValeriÄ™.
 Myślę, \e się ośmielą  stwierdził Olmec.  Conanie i Valerio, bogowie musieli nam was zesłać, by
oddać zwycięstwo w ręce Tecuhltlan! Jesteście zawodowymi wojownikami  dlaczego nie mielibyście
walczyć dla nas? Mamy obfitość bogactw; w Xuchotl jest tyle cennych klejnotów, ile brukowców w miastach
całego świata. Niektóre Xuchotlanie przynieśli ze sobą z Kosali. Inne, jak kamienie ognia, znalezli w górach
na wschodzie. Pomó\cie nam rozprawić się z Xotalancanami, a damy wam tyle klejnotów, ile zdołacie unieść.
 A pomo\ecie nam zgładzić smoki?  spytała Valeria.  Trzydziestu ludzi uzbrojonych w łuki i strzały
mo\e zabić wszystkie smoki w puszczy.
 Tak!  odparł Olmec pospiesznie.  Zapomnieliśmy, jak obchodzić się z łukiem, walcząc wręcz przez
długie lata, ale mo\emy się znów nauczyć.
 Co ty na to?  Valeria spytała Cymmerianina.
 Jesteśmy włóczęgami bez grosza  uśmiechnął się zuchwale.  Mogę równie dobrze zabijać
Xotalancan jak kogoÅ› innego.
 A więc zgadzacie się?  wykrzyknął Olmec, a Techotl wprost nie posiadał się z radości.
 Tak. Teraz mo\e poka\ecie nam komnaty, w których będziemy spać, byśmy wypoczęli, nim zaczniemy
jutro zabijać.
Olmec skinął głową. Na ten gest Techotl i jedna z kobiet poprowadzili awanturników korytarzem, którego
wejście znajdowało się na lewo od nefrytowego podium. Oglądając się za siebie Valeria zobaczyła
odprowadzającego ich wzrokiem Olmeca, siedzącego na tronie z brodą opartą na pięści. Jego oczy płonęły
posępnym blaskiem. Wygodnie oparta Tascela szeptała coś do ucha Jasali  słu\ącej o ponurej twarzy,
która pochyliła głowę nadstawiając ucha szepczącym wargom księ\niczki.
Przedsionek był wę\szy ni\ większość tych, przez które przeszli, lecz dość długi. Niebawem kobieta
zatrzymała się, otworzyła drzwi i usunęła się na bok przepuszczając Valerię.
 Czekaj chwilę  warknął Conan.  Gdzie ja śpię? Techotl wskazał na następne drzwi, umieszczone po
drugiej stronie korytarza. Conan zawahał się i zdawał się mieć zastrze\enia, ale Valeria uśmiechnęła się
pogardliwie i zamknęła mu drzwi przed nosem. Cymmerianin zamruczał coś niepochlebnego o wszystkich
kobietach i pomaszerował korytarzem za Techotlem.
Conan rozejrzał się po bogato zdobionej komnacie, jaką mu przydzielono i spojrzał na świetliki pod sufitem.
Kilka otworów miało wystarczającą średnicę, by szczupły mę\czyzna mógł się nimi przecisnąć po rozbiciu
Strona 20
Howard Robert E - Conan wojownik
szkła.
 Dlaczego Xotalancanie nie wejdą na dach i nie przedostaną się przez te okna?  zapytał.
 Są nietłukące  odparł Techotl. Ponadto trudno byłoby wspinać się po dachach. Większość z nich to
kopuły i iglice o ostrych krawędziach.
Techotl dobrowolnie udzielił innych informacji o zamku. Tak jak reszta miasta, zamek miał cztery poziomy
 czy te\ piętra, komnat o dachach wyciągniętych w wie\e. Ka\de piętro miało swoją nazwę. Xuchotlanie
nadali nazwy ka\dej komnacie, sali, ka\dym schodom w mieście  tak, jak mieszkańcy bardziej normalnych
miast nazywają ulice i dzielnice. W Tecuhltli piętra nosiły następujące nazwy: najwy\sze, czwarte  Orła i
kolejno: Małpy, Tygrysa i śmii.
 Kim jest Tascela?  spytał Conan.  śoną Olmeca? Techotl wzdrygnął się i szybko spojrzał za siebie
nim odpowiedział.
 Nie. Ona jest& jest Tascelą! To \ona Xotalanca  kobieta, którą porwał Tecuhltli, przez co rozpoczęła
siÄ™ wojna.
 O czym ty mówisz?  pytał Conan.  Ta kobieta jest młoda i piękna. Chcesz mi wmówić, \e była
mę\atką pięćdziesiąt lat temu?
 Tak! Przysięgam! Była dojrzałą kobietą, kiedy Tlazitlanie wyruszyli znad Jeziora Zuad. Xotalanc i jego
brat zbuntowali się i umknęli w puszczę, poniewa\ władca Stygii chciał uczynić Tascelę swą nało\nicą. To
czarownica; zna sekret wiecznej młodości.
 Jaki sekret?  spytał Conan.
 Nie pytaj! Nie ośmielę się wyjawić! To zbyt straszne, nawet jak na Xuchotl.
Przykładając palec do ust, wyśliznął się z komnaty.
4
Valeria odpięła pas z mieczem i poło\yła go przy ło\u, na którym miała spać. Zauwa\yła drzwi zaopatrzone
w rygle i spytała, gdzie prowadzą.
 Te do sąsiednich komnat  odpowiedziała kobieta, wskazując drzwi po prawej i po lewej stronie  a te
na korytarz wiodący ku schodom, którymi schodzi się do katakumb  wskazała na obite miedzią drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire