[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyzna, który wpuścił go wcześniej do miasta.
 Aa, barbarzyńca  powiedział strażnik.  Idziesz na spotkanie z Rariem?
To znaczy& A kto to taki?  przymrużył oczy.  Wariatka Kalia! Czego& 
Słowa uwięzły mu w gardle, kiedy Conan zacisnął dłoń na jego piersi, podniósł
nad ziemiÄ™ i walnÄ…Å‚ nim o strop bramy.
 Zawsze masz tak długą wartę?  zapytał Cymmerianin.
 Ale&  wydusił z siebie mężczyzna.  Co& czego& ?!  oczy wyszły mu na wierzch,
brakowało mu tchu. W końcu wychrypiał zdesperowany:  Puść!
Rano powiedział mi, żebym został na warcie tej nocy. Dał pieniądze mnie i mojemu zmiennikowi,
żebym mógł zostać na drugiej warcie  na zsiniałej twarzy mężczyzny widniało przerażenie.
Dzwigający go barbarzyńca stał
niewzruszenie jak skała, a wariatka za jego ramieniem sprawiała wrażenie wampirzycy spragnionej
krwi.
 Puść go, Conanie  powiedziała Kalia.  Tego psa każdy może kupić za parę groszy. Rario wie
to, czego chcemy się dowiedzieć. Chodzmy go poszukać.
Z prychnięciem odrazy Conan pozwolił nieszczęśnikowi runąć na chodnik.
 Siedz tu i ani pary z gęby  ostrzegł go.
Za ich plecami, gdy przeszli przez bramę, nic nie zakłóciło ciszy. Na zalanym światłem księżyca
pastwisku panował spokój. Opodal płonęło wielkie ognisko, przy którym siedziało dwóch pełniących
tej nocy straż parobków. Kalia i Conan ruszyli w ich stronę. Parobkowie przyglądali się im uważnie.
 Chyba czas, żebyście sprawdzili, czy ogrodzenie jest całe  powiedziała grobowym tonem
Kalia. Młodzieńcy natychmiast zerwali się na równe nogi.
 Aksandrias jest mój!  powiedziała do Conana.  Zajmij się innymi, ale Aquilończyka masz nie
ruszać, rozumiesz?
 Dziewczyno!  powiedział rozdrażniony Conan.  Każdy widzi, że zle cię potraktowano. Nie
wątpię, że zemsta słusznie ci się należy, ale przysiągłem wytropić tych ludzi i zabić ich. Nie
pozwolę, żeby przeszkadzała mi w tym dziewka niespełna rozumu.
 Dziewka?!  oczy Kalii zapłonęły piekielną furią.  Poświęciłam życie, by zabić tego
człowieka! Myślisz, że pozwolę, by jakiś niedomyty, nieokrzesany dzikus stanął mi na drodze? Ta
 dziewka da ci zaraz lekcję ogłady i szermierki, barbarzyńco!  Szybkim ruchem ściągnęła
opończę przez głowę.
Nim okrycie zdążyło spaść na ziemię, w dłoni Kalii pojawiła się szabla.
Przez chwilę Conan stał jak sparaliżowany. Wytrąciło go z równowagi jej nagłe przejście od prawie
przyjazni do wrogości. Również jej strój był
najdziwaczniejszy, jaki Cymmerianin widział w życiu.
Kobieta miała pod opończą bardzo niewiele; większość z tego stanowiła zbroja. Prawą rękę od
barku do nadgarstka pokrywała wyszukana kolczuga z ogniw i metalowych płytek. Na obydwu
podudziach miała lekkie nagolenniki, a prawe udo dodatkowo chroniła kryza z nabijanej ćwiekami
skóry. Prawą pierś okrywała delikatna stalowa plecionka, lewa była odkryta. Lewa dłoń skryta była
w stalowej rękawicy z przegubami, którą Conan dostrzegł wcześniej, a która sięgała do łokcia. Prócz
zbroi Kalia miała na sobie jedynie przepaskę biodrową, oraz wykonany z cienkiej metalowej
plecionki pas z broniÄ….
 Ostrożnie, dziewczyno!  powiedział Conan.  Nigdy jeszcze nie
wyciągnąłem broni przeciwko kobiecie, ale zaczynasz nadwerężać moją cierpliwość.
Mimo skrupułów, jego dłoń leżała na rękojeści miecza. Ta istota bardziej przypominała dziką bestię
niż zwyczajną kobietę.
Jej szabla była wąska, lekko zakrzywiona, miała gardę w postaci koszyczka całkowicie
obejmującego dłoń. Było oczywiste, że dziewczyna uczyła się szermierki w jakiejś osobliwej szkole,
gdzie nauczono ją prowadzić atak prawą ręką i nogą. Conan pojął to w chwili, gdy opończa Kalii
dotknęła ziemi.
Gdy Kalia przybrała postawę do ataku, wystawiając do przodu ramię z szablą w niskiej wysuniętej
gardzie, Conan wyrzucił stopę w bok. Nim Kalia zdążyła się cofnąć, barbarzyńca kopnął ją w prawą
kostkę. Runęła, osłabiając upadek uderzeniem lewej ręki. Padając zwróciła ostrze w górę i zadała
pionowe cięcie, które wykastrowałoby każdego mężczyznę niższego niż Conan. Mimo to szabla
przemknęła tak blisko, że na samą myśl Cymmerianinowi wystąpił pot na czoło.
 Na Croma!  wykrzykną] odskakując.  Co to ma znaczyć! Jeszcze nie pokłóciliśmy się na tyle,
by się zabijać, dziewczyno!
Kalia podniosła się z trudem.
 Przestań nazywać mnie dziewczyną, parszywy dzikusie! Wyciągaj miecz, jeśli nie chcesz, bym do
grzechów na moim sumieniu dodała jeszcze morderstwo!
Conan zaczął zataczać łuk tak, by światło padało jej w oczy. Kalia też ruszyła z miejsca, tak
manewrując, by gorejące ognisko jednak nie znalazło się w jej polu widzenia. Zataczała wokół
Cymmerianina koła skulona w półprzy 
siadzie. Trzymając dłoń w rękawicy tuż pod podbródkiem, chroniła odsłonięte części ciała. Była to
najdziwniejsza tarcza, jaką Conan widział, lecz zdawała się ona skutecznie osłaniać wrażliwe na
cios miejsca, ważąc zarazem niezbyt wiele.
 Wyciągaj miecz!  krzyknęła z wściekłością.
 Tak, wyciągaj  rozległ się jakiś głos. Obydwoje obrócili się od ogniska, wpatrując w półmrok,
w którym widać było kilka mętnych postaci. Miecz Conana z sykiem wysunął się z pochwy.
Młodzieniec wyszczerzył lśniące zęby.
W końcu trafił na kogoś, kogo mógł zarąbać bez wyrzutów sumienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire