[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Samson przez cały czas miał cię na oku.
- Nie o to chodzi! Następnym razem nie dam się nabrać.
Pamiętasz, co się zdarzyło pasterzowi, który wzywał pomocy
przeciwko wilkom?
- Nie jestem pasterzem.
- Ale jesteÅ› nieodpowiedzialny.
- Obejmij mnie nogami w biodrach - zakomenderował.
- Chyba żartujesz?
- Tak będzie łatwiej utrzymać się na wodzie.
- Nie ufam ci.
- Raczej sobie.
107
RS
Co nie było pozbawione racji...
- Nieprawda.
- Właśnie, że prawda. Boisz się... Przestań! Shaye odkryła nagle,
że Noah boi się łaskotek, i w pełni to wykorzystała. Skutek był taki, że
oboje znalezli się pod wodą. Niemniej w zamieszaniu zdołała się
uwolnić, toteż gdy po chwili wynurzyli się na powierzchnię,
rozpoczęła się między nimi istna bitwa morska, której jednak Samson
wkrótce położył kres.
- Hej dzieci, spokój! - krzyknął z pokładu. - Pora się
wyszorować - dodał, spuszczając na linie koszyk z mydłem i
szamponem.
Noah i Shaye uspokoili siÄ™ i popatrzyli na siebie.
- Zdaje się, że daje nam coś do zrozumienia -mruknął Noah,
znaczÄ…co marszczÄ…c nos.
- Myślisz, że było aż tak zle, ale żadne z nas nic nie poczuło?
- Pewnie tak. W końcu nie myliśmy się od trzech dni.
Zdążyliśmy przywyknąć.
- CoÅ› okropnego.
- No więc jak, myjecie się czy nie? - usłyszeli głos znad burty. -
Ja i Victoria też chcemy popływać, ale dopiero jak wyjdziecie na
pokład.
- Jest aż tak zle, że nie chcą być w wodzie razem z nami?
- Nie - roześmiał się Noah. - Ze względu na bezpieczeństwo ktoś
zawsze musi być na pokładzie.
108
RS
- Podpłynął do koszyka, wyją! z niego żółtą plastikową butelkę i
nalał na rękę płynu. - To specjalny rodzaj mydła, które pieni się w
słonej wodzie. Sama się przekonaj. - Rzucił jej butelkę.
Shaye za jego przykładem namydliła sobie dłonie, szyję i
ramiona.
- Faktycznie, dobrze się pieni - zawołała.
- Ja już namydliłem się do pasa i idę w dół, a ty?
- odkrzyknÄ…Å‚.
- Za chwilÄ™.
- Tylko się nie odwracaj! Chcę patrzeć, jak to robisz.
Szaye poczuła się nieswojo. Krępowało ją nie to, że będzie
patrzył, jak myje intymne części ciała, bo pod wodą i tak nie można
wiele zobaczyć, ale to, co będzie sobie wyobrażał. Pewnie to samo, co
ona sobie wyobrażała, kiedy zanurzał w wodzie namydlone dłonie.
- Pospiesz siÄ™, dziewczyno! Samson czeka.
- Dobrze, przecież się spieszę.
- Zciągnij górę kostiumu, będzie ci łatwiej. Podniosła głowę z
zamiarem poskromienia go wzrokiem, lecz gdy ich oczy się spotkały,
jej zamiar spełzł na niczym. W oczach Noaha ujrzała odbicie
własnego pragnienia. Zapomniawszy o bożym świecie, patrzyła jak
zaczarowana, wykonując na swoim ciele te same ruchy co on. Miała
uczucie, jakby to jego ręce dotykały kolejno jej ramion, piersi, bioder,
ud... I była pewna, że on czuje to samo.
- Cholernie fajnie jest kochać się z tobą w wodzie na odległość -
wyszeptał. - Chodz do mnie!
109
RS
- Nie.
- Umyję ci głowę.
- Nie trzeba.
- Długo jeszcze będziecie się chlapać? - dobiegł ich z daleka glos
Victorii.
- Już wychodzimy! - odkrzyknęła Shaye.
Popłynęła w kierunku sznurowej drabinki, ale kiedy już była
blisko, płynący za nią Noah przytrzymał ją za koński ogon i szybko
ściągnął spinającą włosy opaskę.
- Zostaw mnie, proszę cię - szepnęła.
- Pozwól mi przynajmniej umyć ci włosy.
- Nie, sama to zrobiÄ™.
- Za pózno - rzekł z uśmiechem, szybkim ruchem wylewając jej
szampon na głowę.
Po chwili poczuła jego palce masujące skórę jej głowy i straciła
wolę oporu. Zamknąwszy oczy, poddała się magicznej pieszczocie
jego rąk. Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, przywarła piersiami
do jego torsu, a jej nogi opasały jego biodra. Palce Noaha nagle
znieruchomiały, a usta przywarły do jej czoła.
- To chyba nie był najlepszy pomysł - wyszeptał. - Przeliczyłem
się z siłami, nie jestem w stanie dłużej nad sobą panować. Wypłucz
sobie włosy, a ja szybko umyję moje.
Shaye otworzyła oczy.
- Co ja wyprawiam! - wykrzyknęła z przerażeniem, po czym
dała szybko nurka w wodę.
110
RS
- Niezła z ciebie flirciara - z prowokacyjnym uśmiechem
zauważył Noah, kiedy znów się wyłoniła.
- Ja? - spytała niewinnie, rozpuszczając włosy na wodzie, by
wypłukać z nich resztę szamponu. - To ty uwodzisz niewinne
dziewczyny. - To powiedziawszy, popłynęła w kierunku prowadzącej
na pokład sznurowej drabinki.
- Ja tylko chciałem umyć ci włosy - zawołał, rzucając się w
pościg. - Uważasz, że jesteś całkiem niewinna?
Shaye zatrzymała się i odwróciła, przytrzymując się jedną ręką
drabinki. Nie, nie jest niewinna. Czuła się bardziej winna, niż Noah
mógł to sobie wyobrazić. Zdawała sobie sprawę, jak wielką ma nad
nią władzę.
Patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu. Potem wspięła się
na drabinkę, wskoczyła na pokład i ruszyła prosto na dziób.
Rozpaczliwie potrzebowała chwili samotności, by pozbierać myśli, a
wiedziała, że na czas kąpieli Samsona Noah będzie musiał zastąpić go
przy sterze.
Zaczęła się buntować przeciwko rodzicom, kiedy miała
trzynaście lat. Wtedy po raz pierwszy poczuła ciężar krępującej jej
indywidualność tyranii ojca, a także niechęć do pozbawionej
wyobrazni matki i jej nieznośnie konwencjonalnych nakazów. W
ciągu kilku następnych miesięcy ze spokojnego dziecka, którego życie
toczyło się dotąd ustalonym trybem między domem, szkołą i
kościołem, przeistoczyła się w pełną temperamentu, przyciągającą
wzrok chłopaków rudowłosą nastolatkę.
111
RS
Uwielbiała te goniące za nią spojrzenia, które nie tylko niosły
obietnicę ekscytujących doznań, ale także rekompensowały długie lata
szkolnych upokorzeń. Jej ojciec, Daniel Burke, był robotnikiem
zatrudnionym w miejscowej fabryce. Był z siebie niezmiernie dumny,
ponieważ udało mu się wejść w posiadanie własnego domku w tak
zwanej lepszej" dzielnicy miasta. Właściwie na samym jej obrzeżu,
niemniej wynik był taki, że Shaye i Shannon znalazły się w szkole
wśród kolegów i koleżanek pochodzących ze znacznie bardziej
zamożnych rodzin.
Toteż nagłe zainteresowanie, jakie zaczęli jej okazywać
najatrakcyjniejsi chłopcy w szkole, uderzyło Shaye do głowy. Mogła
teraz z powodzeniem rywalizować z koleżankami, którym przedtem
musiała wszystkiego zazdrościć. Zapraszana przez bogatych chłopców
do ich domów, po raz pierwszy w życiu miała okazję zajrzeć za kulisy
ich barwnego życia.
Jej matka, Anne Burke, nie miałaby w zasadzie nic przeciwko
tym nowym kontaktom starszej córki. Sama była wprawdzie w pełni
zadowolona ze swej skromnej egzystencji u boku uwielbianego męża,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]