[ Pobierz całość w formacie PDF ]
współczesnym historyku budzi się natychmiast podejrzenie, że na świadka tak bardzo
negatywnie wpłynął cały kontekst procesu, a jego wywody są pełne niedorzeczności. Jak
można bowiem wystawić do adoracji ze strony wiernych wizerunek świętej młodej
dziewczyny z dwiema twarzami i w dodatku z brodą? W rzeczywistości ten templariusz
widział i opisał dwa różne przedmioty: informację o relikwiarzu jednej z jedenastu tysięcy
dziewic słyszał od innych współbraci, podczas gdy ten, który widział na własne oczy,
prawdopodobnie miał rzeczywiście dwie twarze. Jego opis jest identyczny z miniaturami
namalowanymi przez malarza Matteo Planisio na manuskrypcie watykańskim łacińskim
3550, gdzie Stwórca jest przedstawiony z dwoma twarzami, jedną - męż - czyzny z brodą
(Osoba Ojca) i drugą - młodego chłopca (Syna), która może wydawać się podobna do twarzy
kobiety. Wspaniała miniatura neapolitańska jest tylko przykładem, ale nie jest wykluczone, że
wiele podobnych przedmiotów znajdowało się w kościołach średniowiecza.
Biskupi uczestniczący w pracach komisji wysłuchali tego zeznania i natychmiast
zarządzili jego skontrolowanie. Odkryto w ten sposób, że w Zwiątyni Paryża rzeczywiście
znajdował się relikwiarz z kośćmi jednej z jedenastu tysięcy dziewic; nie miał on jednak
potwornego wyglądu, ale przeciwnie - był piękny i przedstawiał naturalne piękno dziewczęcej
twarzy:
W tej sytuacji nakazano przybyć na przesłuchanie dozorcy, któremu powierzono
wszystkie dobra Zwiątyni po aresztowaniu, niejakiego Wilhelma Pidoye, który razem z
innymi zarządcami przechowywał skrzynie z relikwiami, które znaleziono w domu
templariuszy w Paryżu. Dozorca otrzymał rozkaz, aby dostarczyć na proces wszystkie
przedmioty w formie głowy - czy to z metalu, czy z drzewa - które znaleziono w tym
budynku. W związku z tym dostarczył komisarzom wielki, piękny relikwiarz ze srebra
powlekanego złotem, który przedstawiał postać dziewczyny. W środku znajdowały się kości,
które zdawały się być częścią czaszki, zaszyte w tkaninę z białego lnu, a następnie owinięte w
inną tkaninę koloru czerwonego. Był także mały skrawek pergaminu przyszyty do materiału,
na którym było napisane głowa LVIII M . Wydawało się, że głowa należała do dziewczynki,
a niektórzy mówili, że były to relikwie jednej z jedenastu tysięcy Dziewic. Jako że dozorca
utrzymywał, że nie ma innych przedmiotów w formie głowy, komisarze kazali wezwać
Wilhelma d Erreblay i zarzÄ…dzili jego konfrontacjÄ™ z tym relikwiarzem. Templariusz
powiedział jednak, że nie był to ten sam relikwiarz, i powątpiewał w to, aby ten relikwiarz
widział kiedykolwiek wcześniej w domu Zwiątyni.
Przekonanie się o tym, że nieuchwytna głowa, której templariusze oddawali cześć,
była w rzeczywistości relikwiarzem ze srebra, osłabiło teoremat oskarżenia, ponieważ
spowodowało podejrzenia, że także inne winy przypisane templariuszom mogły być owocem
podobnego blefu. Tak czy inaczej komisarze zorientowali się, że w zakonie miały miejsce
szczególnego rodzaju nabożeństwa liturgiczne i formy kultu, co do których bracia zakonni nie
wiedzieli jednoznacznie, z czym majÄ… do czynienia.
Sierżant Piotr Maurin został przyjęty do zakonu przez Wielkiego Mistrza Tybalda
Gaudina około roku 1286, w pomieszczeniu wielkiego domu templariuszy w ChateauPelerin
w Ziemi Zwiętej. Przy tej okazji nie pokazano mu żadnych wizerunków, zainteresował go
jednak wręczony mu sznurek z lnu, którego miał nigdy nie ściągać, chociaż nie wiedział
wcale, do czego miałby on służyć. Po upływie dwóch albo trzech lat, gdy znajdował się w
ChateauPelerin, dowiedział się od współbrata Piotra z Vienne, że w głównym skarbcu
Zwiątyni w Akce był przechowywany tajemniczy przedmiot kultu oraz że ten przedmiot miał
kształt głowy. Wszystkie sznurki templariuszy były poświęcane poprzez zetknięcie ich z tą
głową. Mówiono, że relikwiarz ten zawierał kości czaszki świętego Błażeja albo świętego
Piotra; on jednak od tego dnia zaczął odczuwać silny dyskomfort i nie chciał już nosić
sznurka na swoim ciele.
Skarbnik Zwiątyni Paryża Jan z La Tour widział natomiast obraz, który wisiał w
kaplicy zakonu obok znajdującego się w centrum krucyfiksu. Nie udało mu się dowiedzieć,
jaka osoba była na nim przedstawiona, i sądził, że jest to wizerunek jakiegoś świętego. Był
jednak pewny, że człowiek przedstawiony na obrazie nie był templariuszem, ponieważ nie
nosił stroju typowego dla templariuszy W każdym razie jego wygląd nie był wcale straszny i
choć nie chciał oddawać mu czci, to nie budził w nim żadnego lęku.
Trop wizerunku mężczyzny przedstawiającego postać osoby, której tożsamość nie jest
znana templariuszom, budzi z pewnością największe zainteresowanie. Wydaje się prowadzić
bezpośrednio do podobizny świętego, któremu templariusze oddawali cześć z wielką
pobożnością, chociaż tylko niewielu spośród nich wiedziało, o kogo chodzi. W istocie nie
było łatwo go rozpoznać; ten, kto go widział, ma trudności, aby go opisać. Kim jest ta osoba?
Wizerunek mężczyzny na płótnie
Relacja z przesłuchania templariuszy uwięzionych w Carcassonne, przeprowadzonego
jesienią 1307 roku, czyli zaledwie kilka miesięcy po aresztowaniu, przetrwała dzięki jednemu
dokumentowi zachowanemu w Archiwach Narodowych Paryża. Chodzi o papierową kopię
napisaną w celu wysłania jej do Filipa Pięknego. Materiał jest bardzo przyciemniony i niezbyt
dobrze zachowany, ale okazuje się łatwy do odczytania dla osoby, która jest obeznana ze
zródłami procesu przeciw zakonowi Zwiątyni. Na początku XX wieku Heinrich Finkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]