[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kuchenna miała też trudności z otwarciem butelki wina, w rezultacie czego
w kieliszkach znalazły się pływające drobiny korka. Na domiar złego
zamiast pieczonych w całości kartofelków, które według Dana zawsze się
podaje do fillet mignon - dostali frytki.
Zakochani chichotali przy każdym daniu, trzymali się za ręce i
całowali, gdy im się wydawało, że nikt nie patrzy.
- Mówiąc szczerze, jest to najbardziej romantyczna kolacja, jaką
kiedykolwiek jadłam - zapewniała April, patrząc, jak Dan po raz trzeci
próbuje zapalić świeczkę przylepioną do spodeczka na środku stołu.
- Myślę, że najbardziej romantyczny moment nastąpi, gdy znów
znajdziemy siÄ™ w twojej sypialni.
Jesse podeszła do nich.
- Jak tam kolacja? Wszystko w porządku? - zapytała.
189
RS
- Znakomita - odpowiedziała April z promiennym uśmiechem.
- Jesteście gotowi do następnego punktu programu?
Dan spojrzał pytająco na April.
- W każdej chwili, Jesse.
- A więc poczekajcie. Zaraz wracam.
- Dan, znowu to robisz.
- Co takiego?
- Zaskakujesz mnie.
- Taki mam zamiar. Teraz już wiem, jak się to robi. Od tej chwili
nigdy nie będziesz znała dnia ani godziny.
- Rozumiem - uśmiechnęła się niepewnie.
- Hej, tylko się nie martw. - Przykrył jej dłoń swoją. - W głębi duszy
jestem ciągle tym samym rzetelnym Danem. Możesz być pewna, że jest
coś, co się nigdy nie zmieni: moja miłość do ciebie, April. Zawsze będę
cię kochał.
- To mnie cieszy, bo bardzo cię potrzebuję. Jesse chrząknęła, żeby
dać znać, że się zbliża.
- Proszę, oto jest. Może nie idealna, ale daje pewne wyobrażenie.
April patrzyła zdumiona na przedmiot, który Jesse postawiła na stole.
- Jeśli się spojrzy pod pewnym kątem, to naprawdę przypomina serce
- oznajmiła Jesse, przekrzywiając głowę.
Dan jęknął rozczarowany.
- Pod jakim kątem? Chyba trzeba stanąć na głowie. A mówiłaś, że
potrafisz zrobić rzezbę z lodu.
- Myślałam, że potrafię - przyznała Jesse - ale to trudniejsze, niż się
spodziewałam.
190
RS
- No, trudno - rzekł Dan, patrząc na April, która nie mogła oderwać
wzroku od topniejącego lodowego serca. - W każdym razie próbowaliśmy.
- Pierścionek! Tam jest pierścionek! - wykrzyknęła April. - Nie
sprzedałeś go.
- Oczywiście, że nie - odparł Dan, ujmując ją za rękę, gdy Jesse
taktownie odeszła. - Należy do ciebie. Do nas. To symbol naszej miłości,
którą odnalezliśmy.
- Mocno w to wierzę - szepnęła April z oczyma pełnymi łez. - Ten
pierścionek ma w sobie zaklęty czar.
Dan pokręcił głową i wziął do ręki palącą się świeczkę, aby stopić
lód wokół pierścionka.
- Nie wiem, czy ten czar tkwi w pierścionku, czy raczej w tobie -
stwierdził. - Jakkolwiek jest, wiem, gdzie jest jego miejsce.
Lekko drżącą dłonią wyjął klejnot lśniący szmaragdowym blaskiem i
ogniami brylantów i wsunął go na palec April.
- Dan - powiedziała wzruszonym głosem - ten pierścionek tak
przepięknie lśni. Pewnie się będziesz ze mnie śmiał, że ponosi mnie
wyobraznia i że to niemożliwe, ale uważam, że nigdy nie był tak piękny
jak w tej chwili.
Dan wziął ją za rękę z czułością.
- Nigdy nie będę się z ciebie śmiał. Gdy jesteś ze mną, wszystko
wydaje się możliwe.
- Nawet magia?
Z uśmiechem przeznaczonym tylko dla niej odrzekł:
- Szczególnie magia.
191
RS
EPILOG
Gdy rozeszła się wieść o zaręczynach i zbliżającym się ślubie April i
Dana, mieszkańcy Booneville oczekiwali następnej letniej zabawy na
rynku z pieczeniem kiełbasek i muzyką. Szczęśliwa para zdecydowała
jednak, że nie będzie czekać do lata i uciekła z miasta w tydzień po
ogłoszeniu zaręczyn.
192
RS
Na pocieszenie rozczarowanym obywatelom Booneville obiecali
wielką uroczystość w ostatnim tygodniu czerwca, gdy Erica ukończy
swoje wielkie dzieło. Zgodzili się nawet powtórzyć słowa przysięgi wobec
zebranych na rynku i pokroić olbrzymi tort w kształcie przypominającym
 Porę wzrostu", który przyrzekła upiec Jesse.
Od Bożego Narodzenia do czerwca Dan ciężko pracował, aby
otworzyć sklep ze sportową odzieżą. Booneville i sąsiednie miasteczka
zareagowały żywo na ten pomysł i poparły jego starania, a April dobrze
radziła sobie na farmie, ale w przeciwieństwie do kur i pszczół, które
mnożyły się jak należy, nie spodziewała się potomka. %7łartowała nawet na
ten temat z Danem, że powinna wziąć parę lekcji od swych
podopiecznych. Dan doszedł do wniosku, że obydwoje są zbyt zaabsor-
bowani budowaniem wspólnej przyszłości, aby właściwie podejść do
problemu niemowląt. Zaproponował dłuższą podróż poślubną po
czerwcowej ceremonii, kiedy to intensywniej zajmÄ… siÄ™ tÄ… sprawÄ….
Może dlatego April jaśniała szczerą radością oczekiwania w piękny
letni dzień, gdy stojąc obok Dana powtarzała w obecności mieszkańców
Booneville słowa małżeńskiej przysięgi.
Prosta letnia suknia i słomkowy kapelusz z szerokim rondem były
wyrazem beztroskiej radości, jaką czuła na myśl, że przez następny
tydzień będzie miała wyłącznie dla siebie mężczyznę, którego tak kochała.
Rynek, ozdobiony rabatami kwitnących petunii i bratków,
zasadzonych przez członkinie Komitetu Upiększania Miasta, wyglądał
piękniej niż zwykle. Ceremonia odbywała się pod pergolą obrośniętą
kwiatami. Po drugiej stronie rynku, za starannie wystrzyżonym
193
RS
trawnikiem, wznosiło się wdzięczne dzieło sztuki pod nazwą  Pora
wzrostu".
Reporterzy i fotografowie z tak odległych stron jak Chicago i St.
Louis skupili się wokół rzezby, aby zdobyć wywiad od pięknej młodej
pary, składającej przysięgę miłości w cieniu pergoli.
Nawet Henry Goodpasture był w lepszym niż zwykle humorze, gdyż
nowy, modny sklep ze sportową odzieżą, ulokowany na rynku obok jego
banku, przynosił mu dodatkowe dochody.
Zostawszy sąsiadami, Henry i Dan często ze sobą rozmawiali.
Pewnego dnia Henry wspomniał o prospektach podróży po Europie,
wyłożonych w holu jego banku. Zanim Henry zdążył im to odradzić, Dan i
April zapisali siÄ™ na wycieczkÄ™ do nowo otwartego luksusowego kurortu
we Francji, którą on na pewno oceniłby jako zbyt kosztowną.
Teraz Henry spoglądał na złączoną w uścisku młodą parę i potrząsał
z dezaprobatą głową. Dan zmienił się w romantycznego głupca, jeśli sądzi,
że uzdrowisko nazwane Montclair ma jakiś związek ze szmaragdowym
pierścieniem, który nosiła April.
Gdy zakochani oderwali się od siebie z uśmiechem na twarzach,
Mabel trąciła męża łokciem.
- Nie brak im urody, prawda, Henry?
- Brak im przede wszystkim rozsÄ…dku, Mabel - mruknÄ…Å‚ Henry i
popatrzył w górę, na widniejącą na tle nieba rzezbę. - Nie mogę tego
pojąć. Daniel Butler był kiedyś takim rozumnym młodym człowiekiem.
194
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire