[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeby wstała od stołu, a wy chcecie ją rozerwać na strzępy!
- Hej, wcale nie powiedziałem, że jest zła - starał się go uspokoić ojciec. - To zupełnie
naturalne, że chce upolować bogatego męża. Większość kobiet... - Spojrzał na swoją żonę i
urwał.
Linc wstał od stołu.
- Przepraszam, ale musimy już iść.
Chciał wydostać się stąd, zanim powie coś, czego będzie żałował. Nie miał złudzeń co
do swoich rodziców, ale nie zamierzał pozwalać, by obrażali Trudy.
- Och, Linc, zostań - westchnęła matka. - Chodzi nam przecież tylko o twoje dobro.
- Trudy jest najfajniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem - stwierdził Linc. - I
gdybym chciał się ożenić, nie znalazłbym lepszej żony. Ale nie musicie się przejmować.
Sama Trudy nie planuje małżeństwa.
Ojciec potrząsnął głową.
- Być może tak mówi, ale widziałem też, jak na ciebie patrzy...
Linc wiedział, o co mu chodzi. Znał to spojrzenie. Nie musiał jednak informować
rodziców, że to tylko seks i nic więcej.
- Nie będę z wami roztrząsał tego tematu. - Spostrzegł Trudy wracającą z łazienki. - O,
jesteś. Chodz, zaczerpniemy świeższego - spojrzał na rodziców - powietrza.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Wygląda na to, że się pokłóciliście - zauważyła. - Czy poszło o mnie?
Linc wziÄ…Å‚ jÄ… za ramiÄ™.
- Chodzmy już. Nie ma sensu o tym gadać.
- Nie, jeszcze nie. - Wyrwała mu się. - Chciałabym wiedzieć, o co chodzi.
- Nie sądzę... - Linc próbował wziąć ją za rękę.
- Glendo, czy możesz mi powiedzieć, skąd to całe zamieszanie? I dlaczego Linc stara
się mnie wypchnąć z restauracji?
Jego matka chrząknęła i spojrzała gdzieś w bok.
- Oboje z... mężem uważamy, że dzieli was różnica pochodzenia, co może być
problemem przy poważnym związku - wydusiła wreszcie.
- A kto tu mówi o poważnym związku? - Dziewczyna popatrzyła na nich pytająco.
Linc machnął ręką.
- Nie o to chodzi. Moi rodzice nie są w stanie powiedzieć niczego jasno. Po prostu
uważają, że polujesz na mój majątek.
Ku jego zaskoczeniu Trudy wybuchnęła śmiechem.
- Ja?! Na majÄ…tek?!
- Linc, przecież wiesz, że nie to mieliśmy na myśli - zaprotestowała matka.
- A właśnie, że to! Chodz, Trudy!
- Nawet nie wiem, jak mam zareagować - powiedziała, wciąż dusząc się śmiechem. -
Wcale nie polujÄ™ na jego majÄ…tek.
- Nie, Trudy, wcale nie powiedzieliśmy... - L. C. próbował się tłumaczyć, ale ona go
nie słuchała.
- Jedyne, o co mi chodzi, to jego wspaniały, olbrzymi, nabrzmiały jak dorodny ogórek
penis! - ciągnęła coraz głośniej. - I właśnie dlatego musimy już iść. Czas do łóżka. Cześć!
Wyszła, kołysząc biodrami. Jego rodzice wyglądali na zaszokowanych. Z otwartymi
ustami patrzyli za Trudy, podobnie jak większość osób w restauracji.
Rozdział szesnasty
Pomysł z lustrami był naprawdę świetny. Trudy nie mogła sobie wyobrazić większej
przyjemności niż oglądanie pośladków Linca w czasie stosunku. Specjalnie ustawiła kilka
lamp wokół łóżka, żeby mogli widzieć siebie w gładkich szklanych powierzchniach
umocowanych pod baldachimem. Nalegała, żeby Linc wypróbował je pierwszy. Położył się
na plecach, a ona przykucnęła nad nim, odginając co jakiś czas ciało do tyłu. Efekt był
piorunujący. Dopiero kiedy sama zajęła jego miejsce, zrozumiała, dlaczego miał orgazm za
orgazmem. Ona też nie potrzebowała wiele, żeby dojść do kresu podniecenia.
- Fajnie? - szepnÄ…Å‚ jej do ucha.
Z trudem złapała oddech, obejmując go od tyłu i widząc to jednocześnie w lustrze.
- Nie masz pojęcia... jak...
- Mam. - Zaczął szybciej oddychać. - Te lustra są wspaniałe. Działa na mnie nawet
sama świadomość, że teraz mnie widzisz.
Chciała coś powiedzieć, ale z jej ust wydobył się tylko jęk.
- Linc, ja...
A potem ogarnął ją ocean rozkoszy. Ruchy Linca nasiliły się i po chwili po raz kolejny
oboje szczytowali. Piąty czy szósty. Już nawet nie chciało im się liczyć.
Aóżko zadrżało i zapewne sufit na dole zatrząsł się trochę. Oboje legli w pościeli
wyczerpani, lecz szczęśliwi.
- Och, Linc... - Trudy sama nie wiedziała, czy to dlatego, że przedtem była tak spięta,
czy też z powodu luster, ale seks miał dziś na nią dobroczynny wpływ. - Tak mi dobrze.
Zaczął ją pieścić i znowu poczuła, że ma na niego ochotę. Sięgnęła w dół, tam gdzie był
jego członek. Czy to możliwe, że już zdołał się podnieść po kolejnej bitwie? Linc był
naprawdÄ™ niesamowity.
Po raz kolejny poczuła go na sobie. Spojrzała w lustra, szukając dodatkowej podniety,
która tak naprawdę wcale nie była jej potrzebna.
W samą porę. Jedno z luster obluzowało się i zaczęło opadać wprost na głowę Linca.
Na szczęście zdołała je przytrzymać wyciągniętą do góry nogą.
- Trudy, czy coś się stało? - spytał zaniepokojony.
- Nie, nic takiego - odparła, nie chcąc go za bardzo niepokoić. - Tylko jedno z luster za
chwilę może ci się rozbić na głowie.
Zamiast jej pomóc zaczął się śmiać. Aż cały trząsł się na jej ciele.
- Wiesz, że to bardzo dziwne, kiedy mężczyzna się śmieje, chociaż wciąż masz go w
sobie - zauważyła cierpko.
Uniósł nieco głowę.
- Powinnaś się przyzwyczaić. Coś mi mówi, że to nie po raz ostatni.
- Przyczepiłam je naprawdę mocno - broniła się.
- Musiałeś za bardzo rozhuśtać łóżko.
Linc zaśmiał się raz jeszcze.
- Czy masz coś przeciwko temu? - spytał, kryjąc rozbawienie.
- W sumie chyba nie. - Odwzajemniła jego uśmiech. - Biedna Millicent.
Linc westchnął głęboko.
- Zupełnie o niej zapomniałem. W ogóle zapomniałem o istnieniu innych ludzi.
Przydałby nam się jakiś dzwiękoszczelny pokój. Albo domek gdzieś na odludziu.
Gdyby wiedział, jak to zabrzmi, na pewno by tego nie powiedział.
- Musisz ze mnie zejść, bo puszczę to lustro - ostrzegła.
Natychmiast się usunął, a ona złapała gładką powierzchnię dwiema stopami. Lustro
zwisało teraz tylko na jednym drucie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire