[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ludzie będą mieli zabawę, a firmy reklamę. Ten projekt jest po prostu
skazany na sukces... Ale coÅ› nie widzÄ™ entuzjazmu w twoich oczach,
Qwill.
- Wręcz przeciwnie! - gorąco zaprzeczył Qwilleran. - Jestem za
promocją czytelnictwa, a nawet pisarstwa! To napędzi nam
czytelników. Już zacieram ręce, myśląc o tych tysiącach listów do
redakcji...
- Och Qwill, czy ty zawsze musisz być taki cyniczny? -
zaprotestowała Polly.
- Ja? Cyniczny? Skądże! Ostatnio dowiedziałem się, że jeden z
miejscowych rekinów biznesu nie umie czytać! Facet musi niezle się
maskować.
- Kto to? Kto to? - pytali wszyscy zaciekawieni.
- Niestety, tajemnica dziennikarska - rozłożył ręce Qwilleran.
Nikt nie nalegał, bo w tym właśnie momencie rozległ się dzwięk
zegara. Obie kobiety podskoczyły jak na komendę.
- Wy tu sobie dyskutujcie, a my biegniemy robić zapiekankę -
powiedziała Polly. - Na dzwięk kuchennego dzwonka wszyscy do
stołu!
Mężczyzni rozsiedli się w swoich fotelach. W milczeniu
kontemplowali spokój niedzielnego popołudnia. Znali się już tak
długo, że cisza nie wydawała im się kłopotliwa.
- To kiedy wreszcie pojedziemy na Niziny się zabawić? - po
dłuższej chwili spytał Arch.
- Niesamowite! - krzyknął Qwilleran. - W tej chwili dokładnie o
tym pomyślałem! Musimy to wszystko szczegółowo rozplanować.
- Zabieramy ze sobÄ… dziewczyny?
- W zeszłym roku bardzo im się podobało - powiedział wąsacz. -
Zakupy, wizyta w kinie, teatrze... Polly była zachwycona. Zresztą
niech same siÄ™ wypowiedzÄ….
- Widziałem u ciebie na stoliku nową książkę o bejsbolu. A więc
wreszcie się przełamałeś i kupiłeś książkę wydaną po drugiej wojnie
światowej!
- Nie kupiłem jej. Polly przyniosła mi ją z biblioteki... A jeśli
chodzi o antykwariat i drugą wojnę... Znalazłem u Eddingtona trzy
ciekawe książki historyczne: Wojna na Pacyfiku, Londyn płonie i
Ostatnie sto dni. Należały do jakiegoś jegomościa z Purple Point.
W tym momencie obaj mężczyzni spojrzeli na Koko, który wstał
i wyprostowany, niemal sztywny, pomaszerował w ich kierunku.
PrzystanÄ…Å‚ obok Qwillerana, wysunÄ…Å‚ przed siebie przednie Å‚apy i
uniósłszy w powietrze jedną tylnią, rozciągał się przez chwilę.
Zakończywszy ten osobliwy rytuał, miauknął donośne Yow! , aż
ścianki altany zadrżały w rezonansie.
- Co go gryzie? - spytał Arch.
- Wie, że za moment będzie obiad - wyjaśnił Qwill.
I rzeczywiście, w tym momencie rozległ się dzwięk kuchennego
dzwonka.
- A nie mówiłem? - tryumfował wąsacz.
- Z tą intuicją powinieneś zostać treserem lwów.
Koko stał już koło płóciennego worka, gotów do podróży. Z
niewielką pomocą Qwillerana oba koty znalazły się w środku i zostały
przetransportowane do szopy. Stojący w foyer dzwonek, który
przywoływał ich na posiłek, a który z racji swej funkcji Polly
nazywała kuchennym, odlany był z mosiądzu. Jego zdobna rączka w
kształcie węża wzbudziła ciekawość Archa, amatora antyków.
- Niderlandzki barok - orzekł tonem znawcy. - Skąd go masz?
- Kupiłem u Amandy. Przyjechał tu ze Sztokholmu.
- Całkiem możliwe. Kiedyś między Szwecją a Holandią trwała
ożywiona wymiana handlowa... A ten stolik w stylu jakobińskim?
Riker wskazał dłonią na owalny blat osadzony na niskich,
krępych nóżkach.
- Exbridge & Cobb - zameldował Qwilleran. - Kiedyś należał
do Iris Cobb.
- Osiemnasty wiek - ocenił Arch. - Stał pewnie w jakiejś
portowej tawernie. Patrz na fornir, prawie zupełnie starty. Przez
dwieście lat musiały go szorować mocne kobiece dłonie. A te nogi,
patrz, jakie krótkie. Od suwania po nierównej, kamiennej podłodze.
- Może włączyć Purcella. Będzie pasował do twojej narracji -
ironizował wąsacz.
- Mówię poważnie! To prawdziwy skarb. Jak padniesz, to go
sobie wezmÄ™, dobra?
- Więc twierdzisz, że umrę pierwszy? Twoje niedoczekanie,
draniu!
- To dlatego, że Mildred karmi go sałatkami - wtrąciła Polly.
Obiad serwowano w jadalni, której używano bardzo rzadko.
Wszystkich swoich gości Qwilleran zapraszał na kolację na mieście.
Na pierwsze była zupa owocowa z gruszek i malin. Na drugie
zapiekanka z grzybami oraz sałatka ze szparagów i papryki. Pózniej w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]