[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po drodze przekształcała się płynnie, jej wygląd ulegał zmianie niemal z każ-
dym krokiem. Gdy tylko zrozumiałem, co się dzieje, zakończyłem własne działa-
nie i odwróciłem pierwsze skromne wyniki. Rozpocząłem przemianę, gdy tylko
ją zobaczyłem, a ona pewnie zrobiła to samo. Nie sądziłem, że posunie się tak
daleko, żeby mi zrobić przyjemność, w dodatku po raz drugi i to na własnym
terenie.
Zakończyła przemianę, kiedy stanęła na najniższym stopniu. Stała się teraz
piękną kobietą w czarnych spodniach i czerwonej koszuli z bufiastymi rękawami.
Spojrzała na mnie z uśmiechem, podeszła i objęła serdecznie.
Nietaktem byłoby stwierdzić, że zamierzałem się przekształcić, ale zapomnia-
łem. Czy w ogóle wygłosić jakąkolwiek uwagę na ten temat?
Odsunęła mnie na odległość ramienia, zmierzyła wzrokiem i pokręciła głową.
Czy sypiasz w ubraniu przed wysiłkiem fizycznym czy po? zapytała.
Jesteś niesprawiedliwa. Zatrzymałem się po drodze, żeby obejrzeć okolicę,
i natrafiłem na pewne problemy.
Dlatego się spózniłeś?
72
Nie. Spózniłem się, gdyż zajrzałem do galerii i spędziłem tam więcej czasu,
niż planowałem. I nie spózniłem się wiele.
Chwyciła mnie za ramię i obróciła.
Wybaczam ci rzekła, popychając mnie w stronę nakrapianego różem,
zielenią i złotem filaru przejścia, umieszczonego w wyłożonej lustrami niszy
w pokoju po prawej stronie.
Uznałem, że nie wymaga to odpowiedzi, milczałem więc. Weszliśmy do ni-
szy. Czekałem, czy poprowadzi mnie wokół filara zgodnie z ruchem wskazówek
zegara czy przeciwnie.
Przeciwnie, jak się okazało. Ciekawe.
Z trzech stron towarzyszyły nam odbicia i odbicia odbić. I obrazy komnaty,
którą opuściliśmy. Z każdym okrążeniem filara był to inny pokój. Obserwowałem
te kalejdoskopowe przemiany, póki nie zatrzymała się w kryształowej grocie na
brzegu podziemnego morza.
Już prawie zapomniałem o tym miejscu wyznałem.
Po czystym, białym piasku przeszedłem w jaskrawy blask kryształów, blask,
na przemian przypominający światło ognisk, odbicia słońca, kandelabry i wyświe-
tlacze LED, zależnie od rozmiarów i może odległości. Od czasu do czasu wstęga
tęczy padała na brzeg, ściany jaskini i czarne wody.
Wzięła mnie za rękę i poprowadziła do otoczonej poręczą platformy, wznie-
sionej niedaleko po prawej stronie. Stał na niej nakryty stolik. Zestaw przykrytych
półmisków zajmował większy stół w głębi. Weszliśmy po kilku stopniach, posa-
dziłem ją i ruszyłem zbadać smakołyki.
Usiądz, Merlinie powiedziała. Podam do stołu.
Nie warto oparłem, unosząc pokrywkę. Już tu jestem. Zajmę się
pierwszym daniem. Poderwała się.
A zatem styl bufetu zdecydowała.
Oczywiście.
Napełniliśmy talerze i przeszliśmy do stolika. Po kilku sekundach błyskawi-
ca nad wodą rozświetliła strzelisty strop jaskini, podobny do żeber oglądanej od
wewnątrz gigantycznej bestii, która nas trawi.
Nie musisz tak się niepokoić. Wiesz przecież, że nie mogą tu sięgnąć.
Czekanie na grzmot odbiera mi apetyt wyjaśniłem.
Roześmiała się dokładnie w chwili, gdy dotarł do nas stłumiony huk.
Czy teraz już w porządku? spytała.
Tak. Uniosłem widelec.
To dziwne, jakich krewnych zsyła nam los zauważyła.
Przyjrzałem się jej, spróbowałem odczytać wyraz twarzy, zrezygnowałem. Za-
tem. . .
Tak przyznałem.
Obserwowała mnie, ale ja też niczego nie zdradzałem.
73
Jako dziecko odpowiadałeś monosylabami, kiedy byłeś rozdrażniony
przypomniała.
Tak.
Zaczęliśmy jeść. Nad nieruchomym, czarnym morzem jarzyły się błyskawice.
W świetle ostatniej zdawało mi się, że dostrzegam w dali statek pod czarnymi
żaglami wypełnionymi wiatrem.
Spotkałeś się z Mandorem?
Tak.
Co u niego?
W porzÄ…dku.
CoÅ› ciÄ™ niepokoi, Merlinie.
Wiele spraw.
Powiesz mamie?
A jeśli ona jest w nie zamieszana?
Byłabym rozczarowana, gdyby tak nie było. Ale jak długo masz zamiar
się na mnie gniewać o tę ty igę? Zrobiłam to, co uważałam za słuszne. I nadal
uważam.
Skinąłem głową, nie przerywając jedzenia. Dopiero po chwili. . .
Wyraznie dałaś to do zrozumienia w ostatnim cyklu przypomniałem.
Woda chlupnęła cicho. Tęczowa plama przesunęła się po naszym stoliku, po
jej twarzy. . .
Czy chodzi jeszcze o coś? spytała.
A może ty mi powiesz?
Poczułem na sobie jej wzrok. Wytrzymałem go.
Nie wiem, o czym mówisz oświadczyła.
Czy wiedziałaś, że Logrus jest świadomy? spytałem. I Wzorzec?
Mandor ci o tym powiedział?
Tak, ale wiedziałem już wcześniej.
SkÄ…d?
Byliśmy w kontakcie.
Ty i Wzorzec? Ty i Logrus?
Jedno i drugie.
W jakim celu?
Manipulacji, moim zdaniem. Są zaangażowani w konflikt. Chcieli, żebym
się opowiedział po którejś ze stron.
I którą wybrałeś?
%7Å‚adnej. A co?
Powinieneś mnie zawiadomić.
Po co?
Mogłabym ci doradzić. Być może udzielić pomocy.
Przeciwko Potęgom wszechświata? Jakie masz powiązania, mamo?
74
Uśmiechnęła się,
To przecież możliwe, że ktoś taki jak ja dysponuje wyjątkową wiedzą o ich
funkcjonowaniu.
KtoÅ› taki jak ty. . . ?
Czarodziejka o moich kwalifikacjach.
Aż tak jesteś dobra, mamo?
Nie sądzę, by wiele było lepszych, Merlinie.
No cóż, rodzina zawsze dowiaduje się na końcu. Dlaczego więc sama mnie
nie przeszkoliłaś, zamiast odsyłać do Suhuya?
Nie jestem dobrą nauczycielką. Nie lubię uczyć.
Uczyłaś Jasrę.
Przechyliła głowę i zmrużyła oczy.
Czy również Mandor ci o tym powiedział? zapytała.
Nie.
To kiedy się dowiedziałeś?
Jaka to różnica?
Istotna stwierdziła. Ponieważ nie sądzę, byś o tym wiedział przy
naszym ostatnim spotkaniu.
Nagle przypomniałem sobie, że u Suhuya powiedziała coś na temat Jasry, co
sugerowało, że ją znała. Zwróciłbym na to uwagę, ale akurat pchałem ładunek nie-
chęci w inną stronę, wśród burzy pędziłem w dół, a hamulce wydawały zabawne
dzwięki. Już chciałem spytać, po co jej informacja, kiedy się dowiedziałem. . .
I zrozumiałem nagle, że tak naprawdę pyta, od kogo. Niepokoi się, z kim mogłem
rozmawiać o takich sprawach po naszym niedawnym spotkaniu. Wspomnienie
upiora Luke a nie wydało mi się polityczne.
No dobrze. Wymknęło się Mandorowi mruknąłem. Prosił, żebym
zapomniał o całej sprawie.
Inaczej mówiąc stwierdziła oczekiwał, że dowiem się o tym. Dlacze-
go wybrał taki sposób? Dziwne. Subtelność tego człowieka może doprowadzić do
szału.
Może po prostu mu się wymknęło.
Mandorowi nic się nie wymyka. Nie dopuść, by kiedykolwiek został twoim
wrogiem.
Czy mówimy o tej samej osobie?
Pstryknęła palcami.
Oczywiście. Znałeś go jako dziecko. Potem wyjechałeś. Od tej pory wi-
działeś go tylko kilka razy. Tak, jest subtelny, podstępny i niebezpieczny.
Nigdy nie było między nami konfliktów.
Oczywiście. Nigdy bez powodów nie robi sobie wrogów. Wzruszyłem ra-
mionami i wróciłem do jedzenia.
75
Zapewne podobne komentarze wygłaszał na mój temat odezwała się po
chwili.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]