[ Pobierz całość w formacie PDF ]

będą odczuwać zazdrości o przeszłość.
- Jestem taka zmęczona. - Podniosła ku niemu bladą twarz i popatrzyła szeroko otwartymi
oczami. - Nie mogę myśleć, wszystko mi się plącze.
- Wiem. - Pochylił się nad nią i pocałował. Oddała mu pocałunek i uniosła ramiona, by
objąć go za szyję.
Tęsknił za nią okropnie w trakcie podróży do Leicester. Umierał z niepokoju o jej
bezpieczeństwo - zwłaszcza po tym, kiedy przeczytał list. Czując znów jej drobne, kształtne ciało,
jej ramiona oplecione wokół swej szyi, jej usta przylegające do jego ust, czuł jak zaczyna ogarniać
go głód. To jednak nie był czas na namiętność. Tej nocy musiał załatwić ważną sprawę, czekał na
niego Portfrey.
- Idz spać, kochanie - powiedział, podnosząc głowę i ujmując jej twarz w swe dłonie. -
Zobaczymy siÄ™ jutro.
- Tak. Jutro. Może jutro będę w stanie myśleć.
24
Lily obudziła się z głębokiego snu, kiedy w jej pokoju świeciło już poranne słońce.
Odsunęła okrycie, wyskoczyła z łóżka i przeciągnęła się - tak jak zawsze. Jaki miała osobliwy sen!
Nie mogła go sobie przypomnieć, pamiętała jednak, że był dziwaczny.
Nagle zatrzymała się w pół ruchu.
I przypomniała sobie. To nie był sen.
Nie była Lily Doyle. Tata nie był jej prawdziwym ojcem. Nie była nawet Lily Wyatt,
hrabiną Kilbourne. Była lady Frances Lilian Montague, obcą osobą. Córką księcia Portfrey.
WnuczkÄ… barona Onslow.
Przez chwilę miała ochotę znów uciec w sen, to byłoby jednak daremne. Zmagała się z
ogarniajÄ…cÄ… jÄ… panikÄ….
Kim jest?
Przez siedem miesięcy spędzonych w Hiszpanii walczyła o to, by nie zapomnieć swojej
tożsamości. Nie było to łatwe. Zabrano jej wszystko - ubrania, medalionik, wolność, ciało. A jednak
trwała kurczowo przy podstawowej wiedzy o tym, kim jest - nie chciała z tego zrezygnować.
A teraz, dzisiaj rano, już nie wiedziała, kim jest. Kim jest Frances Lilian Montague? Czy ten
srogi, przystojny mężczyzna o błękitnych, jak jej, oczach, to ojciec? Czy kobieta, której inicjał
spleciony z jego inicjałem widniał na medalioniku, mogła być jej matką?
Rozdzielono ich, księcia, który był jej ojcem, i kobietę, która była jej matką, tuż po ślubie.
Lily wiedziała, co wtedy oboje czuli. Znała ból tęsknoty i samotności. Zeszłego wieczoru książę
powiedział, że Lily została poczęta z miłości. Jej matka wierzyła, że zostawia nowo narodzone
dziecko jedynie na krótko u swej wiernej pokojówki i jej męża. U prostych, uczciwych ludzi, którzy
zostali rodzicami Lily.
U mamy i taty, którzy kochali ją tak mocno, jak tylko rodzice mogliby kochać własne
dziecko.
Ta kobieta, jej matka, również musiała ją kochać. Lily wyobrażała sobie, jak musiałaby się
czuć, gdyby miała dziecko z Neville'em po ich rozłączeniu się. O, tak, matka z pewnością ją
kochała. A przez ponad dwadzieścia lat książę, jej ojciec, nie potrafił zapomnieć o swojej żonie i
nie porzucił nadziei, że ona, Lily, istnieje.
Nie chciała być Frances Lilian Montague. Nie chciała, by książę Portfrey był jej ojcem.
Chciała, by to tata, ten którego znała, był jej prawdziwym ojcem. Teraz jednak poznała prawdę o
swym pochodzeniu i nic już tego nie zmieni. Ciągle myślała o tym, że kiedy przez osiemnaście lat
tata był najlepszym ojcem na świecie, a w ciągu trzech lat po jego śmierci ona miała przynajmniej
wspomnienia, książę Portfrey żył bez swojego dziecka. Wszystkie te lata, dla niej przepełnione
miłością, dla niego były puste.
Był jej ojcem. Próbowała oswoić się z tą myślą, nie uciekać przed nią. Książę Portfrey jest
jej ojcem. A tata pragnął, by w końcu poznała prawdę. Obydwoje z mamą kazali jej nosić
medalionik przez całe życie, a tata ciągle przypominał, że po jego śmierci powinna zanieść plecak
do oficera. Nie wiedziała, dlaczego tak długo ukrywał przed nią prawdę, dlaczego nie skontaktował
się z księciem Portfrey. Nie, jednak wiedziała, co nim kierowało. Pamiętała, że mama niczego poza
nią nie widziała, że tata zachowywał się tak, jakby była najważniejsza na świecie. Nie potrafili się z
nią rozstać, i z pewnością wymyślali tysiące powodów, by z nimi została. Tata miał zamiar
powiedzieć jej o wszystkim, kiedyś... Z pewnością miał taki zamiar.
Nigdy się nie dowie, jakie motywy nim kierowały. Wiedziała jednak dwie rzeczy. Tata nie
miał zamiaru na zawsze ukryć przed nią prawdy. I tata ją kochał.
Nagle pomyślała, że to nie taka okropna rzecz być córką księcia lub wnuczką barona.
Marzyła o tym, by stać się równą Neville'owi i wierzyła, że uda jej się tego dokonać, choć nie
dorówna mu urodzeniem i majątkiem.
Uśmiechnęła się słabo.
Elizabeth, już ubrana, siedziała w pokoju śniadaniowym, zanim przyszła Lily. Wstała, ujęła
dłonie dziewczyny i pocałowała ją w obydwa policzki, a potem spojrzała na nią badawczo.
- Lily, jak siÄ™ czujesz kochanie?
- Jakbym się obudziła. Jakbym ocknęła się ze snu.
- Przyjmiesz go dzisiaj rano? - spytała niespokojnie Elizabeth. - Nie musisz, jeśli nie czujesz
siÄ™ jeszcze gotowa.
- Przyjmę go. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire