[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogła mówić, ale wciąż mogła się posługiwać językiem migowym. Powiedziała, że została zaatakowana
pod ziemią i musi wracać do świątyni.
Halisstra przyjrzała się martwej kapłance. Nie znała jej, ale potrafiła odgadnąć jej powołanie po
maleńkich mieczach wiszących u jej pasa. Była jedną z kapłanek, które podróżowały do Podmroku jako
misjonarki, niosąc wiarę Eilistraee drowom mieszkającym pod ziemią. Miniaturowe miecze rozdawały
wiernym, aby służyły im jako klucze zapewniające bezpieczne dotarcie do świątyni.
- Powiedziała wam, co ją zaatakowało? - zapytała Halisstra.
Rollim Spochmurniał.
- Nie co , pani, ale kto. Kiedy opowiadała o tym, co jej się przytrafiło, używała znaku ona .
Znaku oznaczajÄ…cego drowkÄ™.
Halisstra wzdrygnęła się.
- Widzieliście jakieś ślady tej drugiej drowki? - zapytała.
- Nie - odparł Rollim. - Były tam tylko ślady stóp Mrocznej Pani, a my nie śmieliśmy wchodzić do
jaskini. Ta druga nadal musi być pod ziemią.
- Została pchnięta nożem - mruknęła Halisstra, przyglądając się kapłance. - Typowe.
Za dwoma mężczyznami - obaj byli odwróceni plecami do miejsca, gdzie ukrył się Ryld -
zobaczyła dwie ciemne dłonie migające:
- Albo pozostawiona samej sobie.
Choć twarz Rylda była zasłonięta kapturem piwafwi, Halisstra widziała, że uśmiecha się krzywo.
- Nie została pchnięta - sprostował Baeford. - Nie ma żadnych ran na ciele. - Spojrzał lękliwie na
ciało kapłanki. - Musiała ją zabić magia.
Rollim przeciągnął zgrubiałą dłonią przez wilgotne od potu i upstrzone wiórami włosy.
- Gdyby to była zwykła rana, może coś byśmy wskórali moglibyśmy nastawić złamaną kość albo
zatamować ranę zadaną toporem. Ale to... - wzdrygnął się. - Umarła, kiedy kładliśmy ją na płaszczu.
Halisstra kiwnęła głową.
- Dobrze zrobiliście, przynosząc ją tutaj - powiedziała. - Jestem pewna, że kapłanki wynagrodzą
was...
- Już to zrobiły - odparł Rollim. Pełnym czci gestem uniósł prawą rękę do góry, wnętrzem dłoni ku
niebu, po czym opuścił ją wzdłuż ciała. - Gdyby nie Mroczne Panie, Baeford już by nie żył. Zachorował
na ospę zaraz po urodzeniu, ale Eilistraee uleczyła go. - Spojrzał na martwą kapłankę, posępniejąc. -
Gdybyśmy tylko mogli odpłacić im za ich życzliwość.
Baeford, którego twarz rzeczywiście szpeciły dzioby po ospie, przestąpił nerwowo z nogi na nogę.
- Pani - zapytał - czy mamy zanieść ją do świętego kręgu?
Wyglądał tak, jak gdyby ponowne podniesienie ciała było ostatnią rzeczą, na jaką ma ochotę.
- Nie - odparła. - Ja ją zabiorę. Możecie odejść.
- Zaniesiesz ją sama? - zapytał Rollim, unosząc brwi.
97
Ukłonił się spiesznie, widząc zmarszczone brwi Halisstry.
Wciąż nie podobało jej się, gdy mężczyzni kwestionowali jej autorytet.
- Jak sobie życzysz, pani - powiedział szybko Rollim. A potem zwrócił się do syna: - Chodz,
Baefordzie. Zrobiliśmy, co w naszej mocy.
Gdy oddalili się, Ryld wysunął się cicho spomiędzy gałęzi.
- Mam za nimi pójść? - zapytał.
Halisstra potrząsnęła głową.
- Nie. Coś tu jest nie w porządku, ale choć ten młodszy to wyczuwał, nie wiedział, co to może być.
Cokolwiek to jest, nie oni byli tego przyczynÄ….
Uklękła obok ciała i przekręciła je lekko w bok, żeby przyjrzeć się plecom kobiety. Tak jak
powiedział Baeford, nie widać było żadnych obrażeń. Skóra kapłanki nie została nawet draśnięta, a buty i
tunika były najzwyczajniej w świecie znoszone. Tak jak wszystkie kapłanki Eilistraee - zwłaszcza te
wybierające się do Podmroku - drowka nosiła koszulkę kolczą. Jej ogniwa nie były uszkodzone, a miecz
wciąż tkwił w pochwie.
Wiedziona impulsem, chwyciła za rękojeść i pociągnęła. Miecz gładko wysunął się z pochwy,
ostrze miał ostre i czyste - gdyby ostatnio go używała, lepiłby się od krwi. Gdy nachyliła się nad ciałem
martwej kobiety po raz drugi, żeby schować broń do pochwy, jej twarz znalazła się tuż nad jej twarzą.
Wyczuwając słaby, acz kwaśny odór, pochyliła się niżej i powąchała. Zapach był charakterystyczną
mieszanką siarkowych płomieni Otchłani i zgniłej pajęczyny.
Halisstra zaklęła cicho.
- Eilistraee, miej nas w swojej opiece.
- Co się stało? - zapytał Ryld z napięciem.
- Zabił ją yochlol - powiedziała Halisstra. - Czuję jego smród na jej skórze i włosach.
Błysnęło srebro, gdy Ryld dobył wielkiego miecza. Przyjął pozycję bojową, rozglądając się bystro
po lesie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]