[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Znalazła jego słaby punkt. Reed nie był pewien, czy potrafi być
dobrym ojcem, a to czyniło go bezbronnym. Można by to łatwo
wykorzystać, ale Samantha nie potrafiła postąpić tak perfidnie. Jego
bezbronność przypominała jej dawnego Reeda, którego podziwiała i
kochała.
Tylko że ona nie da się oszukać.
Co prawda ostatniej nocy powiedział jej, że w przeszłości zależało
mu na niej, ale to, co do niej wtedy czuł, nie mogło być niczym ważnym,
skoro przez te wszystkie lata nigdy się z nią nie skontaktował, a jedynym
powodem, dla którego znowu wkroczył w jej życie, był Timmy. Nie wolno
jej o tym zapominać. Reed nigdy jej nie kochał. Nie da mu drugiej szansy,
nie pozwoli się znowu zranić.
Nawet dla dobra Timmy'ego.
Z zachmurzonego nieba zaczął padać gęsty śnieg, ale Reed nie chciał
jeszcze przerywać zabawy. Timmy rzucił w jego stronę piłkę.
Zabawa z synem. Na więcej nie może chyba liczyć. Reed rzucił piłkę
do Timmy'ego tak, że chłopiec musiał wysoko wyciągnąć rękę, by ją
złapać. Ale udało się. Reed poczuł dumę. Timmy musiał odziedziczyć
umiejętności sportowe po matce.
85
RS
- Zwietnie Å‚apiesz.
- Lubisz chodzić do kina i jeść prażoną kukurydzę i cukierki? -
zapytał rozpromieniony Timmy.
Kolejne pytanie. Reed uśmiechnął się. Tego popołudnia Timmy
zadał mu już całą masę pytań. Albo jest po prostu ciekawy, albo zamierza
zostać reporterem, kiedy dorośnie.
- Trzy razy tak. Ale nie mam zbyt dużo wolnego czasu.
- Z powodu pracy?
Reed skinął głową. Dzieciak jest bardzo bystry.
- Staram się wykonywać swoją pracę najlepiej, jak potrafię, a to
wymaga poświęcenia.
- To zupełnie jak ja. Bo ja chcę być najlepszym miotaczem, a to
wymaga treningu.
- Właśnie. - Reed z trudem zdołał złapać piłkę. - Lepiej uważaj, jak
rzucasz, bo znowu trafisz w ścianę.
- Mamie to nie przeszkadza - odparł Timmy, wzruszając ramionami.
Reed jakoś w to wątpił. Samantha miała własne zdanie na każdy
temat, ale mimo wszystko czuł do niej coraz większy szacunek. Na pewno
nie było jej łatwo pogodzić prowadzenie firmy z samotnym
macierzyństwem. A radziła sobie całkiem niezle. Choć, jak zdążył już
zauważyć, miała problemy finansowe. Musi delikatnie poruszyć z nią
sprawę alimentów. Zapewne nie będzie mógł poświęcić synowi zbyt wiele
czasu, ale może przecież łożyć na jego utrzymanie.
Piłka krążyła tam i z powrotem. Temperatura powietrza znacznie
spadła, a policzki i nos Timmy'ego zaczerwieniły się od mrozu. Za kilka
minut będą musieli wrócić do domu.
86
RS
- A w co lubisz grać najbardziej? - zapytał Timmy.
- Często grywam z kumplami z pracy w stare dobre frisbee i od czasu
do czasu w softball. - Reed poprawił rękawicę. Jak mało przypominał teraz
niezdarnego chłopaka, którym był kiedyś. Sport nie był już dla niego
torturą, jak w okresie dorastania, lecz dobrą zabawą, a ćwiczenia na
siłowni sprawiały mu prawdziwą przyjemność. - Lubię też rozegrać
czasem partyjkÄ™ golfa.
- Baseball jest fajniejszy - powiedział Timmy, chwytając piłkę.
Potem podrzucił ją do góry i złapał drugą ręką.
- Zwietna sztuczka.
- Mój tata mnie tego nauczył.
I wtedy dotarło to do Reeda. Może Timmy odziedziczył po nim jakiś
gest, dołek w policzku i kolor włosów, ale charakterem bardziej
przypominał Arta. Ta sama zręczność, pewność siebie. Reed poczuł
zazdrość. Przez głowę przemknęła mu myśl o tym, że Art był przecież
także związany z Samanthą, ale nad tą sprawą wolał się w ogóle nie
zastanawiać.
- Pewnie twój tata pokazał ci wiele fajnych rzeczy.
- Szkoda, że nie nauczył mnie, jak się rzuca podkręcane piłki.
- Na naukę tego masz jeszcze mnóstwo czasu - zauważył Reed. - Nie
znam zbyt wielu ośmiolatków, którzy potrafią rzucać podkręcane piłki.
- A ilu ośmiolatków znasz?
Jednego.
- Znam ciebie.
Timmy nawet się nie uśmiechnął. Zapatrzył się w dal. Tak bardzo
przypominał teraz dawną, wiecznie pogrążoną w marzeniach Samanthę.
87
RS
- Ale i tak chciałbym to umieć. Czasami...
- O co chodzi? - zapytał Reed.
- Już nic.
Po sposobie, w jaki Timmy zacisnął usta, Reed poznał, że chodzi o
coś ważnego, nie zamierzał jednak wypytywać. Naśladował Samanthę.
Bycie rodzicem okazało się o wiele bardziej skomplikowane, niż mógłby
przypuszczać. Poprawił rękawicę przed następnym rzutem.
- Gotów - powiedział, ale Timmy tylko zacisnął palce na piłce.
- Nikt o tym nie wie. Ani mama, ani nawet babcia.
- Nie musisz mi tego mówić - Reed starał się, by jego głos brzmiał
swobodnie. Znowu poprawił rękawicę. - Chyba że chcesz - dodał.
Timmy odetchnął głęboko, wydmuchując w mrozne powietrze mały
obłoczek pary.
- Czasem śni mi się, że mój tata jest ze mną. Gramy w piłkę albo
idziemy na spacer, a czasem po prostu siedzimy na trawie i rozmawiamy. -
Timmy popatrzył na trzymaną w dłoni piłkę. - To tylko sen, ale wszystko
jest w nim takie prawdziwe. Jakby mój tata był znowu ze mną. I dlatego
czasami udaję, że on nadal tu jest.
Reed zdawał sobie sprawę, że zdobycie zaufania Timmy'ego stanowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire