[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dość śliski. Lecz kiedy spytała go o zdjęcia, jak każdy dumny ojciec wyciągnął je z port-
fela.
Widniał na nich ciemnowłosy chłopiec o poważnej twarzy.
- Trzy i pół - odparł Matt na pytanie o wiek.
Zebrała się na odwagę, by spytać, czy mogłaby wysłać jakieś swojej matce. Bez
wahania dał jej kilka.
- Jesteś na wakacjach?
- Pomyślałem, że najwyższy czas, byśmy się spotkali - wyjaśnił prosto. - Chciałem
też pogadać z Quinnem, ale nie spodziewałem się zastać was razem.
- Tak jak powiedział - rzekła szybko - robię dla niego projekt.
- I dobrze - uśmiechnął się Matt. - W tym biznesie rekomendacja Quinna Everarda
jest bardzo cenna. A tak na marginesie, widziałem katalog lutowej kolekcji. Twoja biżu-
teria robi wrażenie.
Dani rozjaśniła się. Dzięki tej kolekcji Blackstone'ów miała bardzo dużo pracy.
- I to jest drugi powód mojej wizyty - ciągnął. - Przypuszczam, że słyszałaś o
zwróceniu mi diamentów Serca Interioru?
Dani skinęła ostrożnie głową, zauważając użycie przezeń nazwy Serce Interioru -
nazwy Hammondów, nie Blackstone'ów.
- Mam pewien pomysł, który ciebie też dotyczy. Chciałbym z diamentów Serca In-
terioru zrobić dziedziczny naszyjnik, dla przyszłych panien młodych w rodzinie.
- Matt, to cudowny pomysł!
- Mam nadzieję, że mój ojciec też tak pomyśli.
- Moja matka bardzo by chciała odnowić stosunki z Oliverem, twoją matką, tobą i
Blake'em. Myślisz, że jest na to jakaś nadzieja?
- Ja nic nie mam do Sonyi, Danielle - odparł spokojnie. - Lecz nie mogę mówić w
imieniu ojca. - Głos mu złagodniał. - Małymi kroczkami? Zaczynając od twojego projek-
tu Róży Panny Młodej?
Róża Panny Młodej. Emocje mało jej nie rozsadziły.
- Będę zaszczycona - wymamrotała, dla ukrycia łez wpatrując się nieruchomo w
zdjęcia Blake'a.
Choć kuzyni Ryan i Kim byli jej bardzo bliscy i nie wątpiła też nigdy w miłość
matki, brakowało jej poczucia przynależności. Odnalezienie nowej rodziny i uczestni-
czenie w ponownym połączeniu jej członków było zaszczytem. Najwyraźniej z Mattem,
tak jak z Jarrodem, pasowali do siebie.
Wtedy pojawił się bardziej egoistyczny powód do radości. Najpierw olśniewające,
żółte diamenty z sejfu na górze, a teraz różowe z Róży Blackstone'ów. Jakie są szanse
dostania dwóch zamówień na projekty dla diamentów tej klasy? I to w wieku dwudziestu
siedmiu lat!
- Jaka szkoda, że nie odnaleziono piątego diamentu.
- Pracuję nad tym - odrzekł Matt tajemniczo. - Na razie chciałbym, żebyś zrobiła
projekt dla wszystkich, z piątym jako centralnym. Dasz radę?
- Oczywiście. Dasz mi kilka tygodni na dokończenie obecnej roboty?
- Planowałem dotychczas tylko uzyskanie twojej odpowiedzi.
- I masz ją. - Uśmiechnęła się radośnie. - Z rozkoszą to zrobię. Cudownie, że po-
myślałeś o mnie.
- Należysz do Hammondów i jesteś bardzo utalentowaną projektantką. Idealny wy-
bór.
Przez godzinę jeszcze rozmawiali o handlu biżuterią, małym Blake'u i niedawnych
zaręczynach Jarroda z Brianą. Dani podejrzewała, że Mattowi małżeństwo brata z siostrą
jego zmarłej żony może się wydawać dziwne, ale wyznał, że zawsze lubił przyszłą szwa-
gierkę. Wspomniała plotki sugerujące, że to Jarrod jest zaginionym dziedzicem Black-
stone'ów. Matt nie poczuł się urażony wymienieniem tego nazwiska.
- Biologiczna matka Jarroda miałaby coś do powiedzenia na ten temat - rzucił. Da-
ni była zaskoczona. W prasie nie pojawiła się żadna wzmianka o niej. - Dość często wy-
ciąga pieniądze od brata i zaraz znika.
Jarrod. Nieziemsko przystojny, wzięty prawnik, piękna narzeczona, ale pod tą fa-
sadą krył się osobisty dramat. Przynajmniej znał swoją matkę... Matt zmienił temat.
- Briana zaciągnęła go na jedną z tych swoich zamorskich sesji zdjęciowych. Bie-
daczysko... Kiedy wrócą, możemy urządzić rodzinne spotkanie.
- Z Blake'em? - spytała. - I moją matką?
- Czemu nie?
We troje zjedli znakomity obiad w ogródku słynnej restauracji, pośrodku kępy
wielkich palm. Usłyszawszy o zamówieniu na Różę Panny Młodej, Quinn wzniósł toast,
mówiąc, że zapewni jej to trwałą pozycję w świecie projektantów. Potem zwrócił się do
Matta.
- Zdawało mi się, że trafiłem na trop piątego kamienia, ale okazał się zupełnie zim-
ny. Będę cię powiadamiał na bieżąco.
Kuzyn był wyraźnie zawiedziony, lecz uniósł szklaneczkę.
- Doceniam to, Quinn. Ktoś musi coś wiedzieć. Danielle, z niecierpliwością będę
czekał na podjęcie przez ciebie pracy nad naszyjnikiem. Z kompletem kamieni, mam na-
dzieję.
Niewątpliwie był to jeden z najlepszych dni w jej życiu. Jej matka chyba ze skóry
wyskoczy, gdy usłyszy, że Matt nawiązał z nią kontakt. A okazja wpisania się w historię
Serca Interioru to dopiero radość! Idealne zakończenie idealnego dnia.
Było takie do chwili, gdy nieco później, wracając z łazienki, usłyszała ich rozmo-
wę. Nie podsłuchiwała, ale wszystkie palmy wyglądały tak samo, a ona podeszła z zu-
pełnie innej strony. Matt przesiadł się na jej miejsce i pochylił się ku Quinnowi. Coś za-
trzymało ją za najbliższym pniem i nagle usłyszała nazwisko Blackstone.
- Rozmawiałem już z trzema pomniejszymi akcjonariuszami - powiedział Matt. -
Gdybyś nas poparł...
- Jeśli myślisz o tym serio - usłyszała głos Quinna - potrzebujesz Jake'a Vance'a w
swoim obozie, nie mnie. Ja mam tylko garstkę akcji.
- Spotykam się z nim w przyszłym tygodniu, ale grunt jest niepewny. Po śmierci
Howarda imperium Blackstone'ów się kruszy. Perrini i Ryan skaczą sobie do oczu, a
Kim musi ich bez przerwy uspokajać. Ja tylko chcę utrzymać nacisk.
Miły nastrój Dani ulatniał się szybko, pozostawiając paskudne uczucie, że jej ku-
zyn nie gra fair.
- Nie interesuje mnie żadna szarpanina, Matt. Moje akcje mają się świetnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]