[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koleżance.
Franciszka stała właśnie przy studni, w nowym
kożuchu i grubej chuście w kwiaty, zawiązanej na karku, gdy ścieżką wiodącą
pomiędzy zabudowaniami gospodarczymi nadeszła córka młynarza Wudkiewicza.
- Franka! - wołała z daleka.
Franciszka wybiegła naprzeciw, uśmiechem wi tając gościa.
- A może ty już nie Franka? - zapytała młynarzówna podejrzliwie. - Może teraz do
ciebie trzeba mówić: pani Franciszka?
Zapytana radośnie uściskała przyjaciółkę, dziękując za odwiedziny i zapewniając, że
nie zmieniła się przez kilka ostatnich tygodni.
- Chodz zaraz do domu, bo zimo - otoczyła Natalię ramieniem i wprowadziła do
kuchni.
Tam dała jej do picia gorącego mleka zaprawionego miodem, posadziła do stołu.
- No - zachęciła niecierpliwie. - Opowiadaj.
Była bardzo spragniona nowin z okolicy. Z nikim ostatnio nie miała możliwości
rozmawiać o sprawach dotyczących sąsiadów i znajomych. Natalia Wudkiewicz podniosła
zdumione oczy.
- Ja mam opowiadać? - spytała. - To chyba ty masz wiele do opowiadania...
W wielkiej kuchni nie było poza nimi nikogo. Przybyła rozejrzała się po izbie,
dostrzegając garnki, naczynia, nakrycia, półki i półeczki, wyszywane ręczniki, makatki, a
wszędzie porządek i czystość.
- No, no - zauważyła z uznaniem. - Ani bym nie pomyślała, że ty taka jesteś sprytna.
- To nie ja - wyjaśniła Franciszka. - Ja właściwie trochę tylko... pomagam. Wszystko
tu robi Serafina, kucharka. I jeszcze jedna dziewczyna, Amelka, pomaga.
Panna Wudkiewicz pokręciła głową.
- Nie o tym mówię. Mówię, jak się umiałaś wkręcić tutaj, do Kalinówki.
- Wkręcić? - zdziwiła się Franciszka. - Nie wiem, czemu tak mówisz...
Młynarzówna wzruszyła ramionami.
- Jak nie chcesz mówić, to nie mów - odezwała się lekko obrażonym tonem. - Sama
przecież mogę to i owo zgadnąć.
Ale wyjaśniła: - O czym mówię? %7łeś taka sprytna. Taka to niby byłaś cicha, a jak
przyszło co do czego, to samego pana Michała złapałaś.
W głosie przyjaciółki zabrzmiał niekłamany podziw.
- Nie wiem - odezwała się Franciszka usprawiedliwiająco. - Samo się jakoś tak
porobiło...
- Samo? - zaśmiała się cicho Natalia, uważnym spojrzeniem obrzucając Franciszkę. -
Trochę chyba jednak temu pomogłaś. Masz przecież czym...
Gospodyni skrzywiła się niezadowolona, ale młynarzówna mówiła już dalej, nie
zwracajÄ…c na te miny uwagi.
- %7łebyś ty wiedziała, co mówią! Wszystkie dziewczyny ci zazdroszczą. Tak czy
owak, trafiłaś główny los na loterii. Ja ci nie zazdroszczę, od razu mówię. No, może trochę...
Franciszka zrozumiała, że wyniosła zwykle Natalia Wudkiewicz jest szczera i
natychmiast uściskała przyjaciółkę.
- Zawsze cię lubiłam - powiedziała. - Cieszę się, że nie jesteś na mnie zła.
- Zła? - spytała młynarzówna. - Ja nie mam
o co. Może panna z Topolan ma powód, że jej sprzed nosa sprzątnęłaś narzeczonego.
Ja nie.
- To wszystko ojciec... - zaprzeczyła Franciszka.
W krótkich słowach opowiedziała o wydarzeniach, które poprzedziły ślub. Natalia
słuchała uważnie, ale chyba nie uwierzyła do końca. Franciszka zapewne nie kłamała, ale
pewnie nie wszystko wiedziała. Zanim Lulewicz wydał córkę za pana Kalinowskiego,
musiały wcześniej być jakieś targi i umowy. Natalia była ich bardzo ciekawa i zastanawiała
się, jak się tego dowiedzieć.
Tymczasem, widząc wielkie zainteresowanie Franciszki, paplała o nowinach z
okolicznych wiosek. Nie działo się nic szczególnie ważnego, ale Franciszka każdą
wiadomość przyjmowała z wielką ciekawością.
- Stary Woznicki żonę wypędził, jak ją zastał z młodym Czajkowskim, podobno nie
pierwszy raz. Komedia po prostu, ona przecież jego matką mogłaby być. Wrócił Stasiek
Urban, ten co to na wojnę poszedł z pięć czy sześć lat temu. Nogę ma drewnianą, ale chodzi
całkiem dobrze, jak na prawdziwej. Dzieciak Gołąba umarł niespodziewanie, na gorączkę. I
babka Matwiej owa też umarła. A dwie sąsiadki z Nowosadów, Fiedorukowa i Postułowa, tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]