[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Musi je pani zobaczyć - rzekł Benjamin z powagą. - Czasem są takie podstępne.
Jak życie, pomyślała.
Rodzice Benjamina byli w drodze do White Elk. Gabby im obiecała, że do ich przyjazdu
zaopiekuje się chłopcem. Sprawiało jej to przyjemność, wyobrażała sobie swoje życie z synem.
Dziękuję ci, Gavinie, pomyślała, sadowiąc się wygodnie.
Gabby szybko znalazła wspólny język z Benjaminem. Neil nie mógł oderwać od nich
wzroku. Rozmawiali już przez godzinę. Gabby będzie świetną matką dla jego bratanka. O to
nie musiał się martwić.
A jednak miał prawo się martwić. Przedtem niepokoił się o nią jak przyjaciel, któremu z
czasem Gabby była coraz bardziej droga. Później okazało się, że w nieoczekiwany sposób jest
związany z jej dzieckiem. Przemknęło mu nawet przez myśl, by zostać dla Bryce'a ojcem, stać
się częścią tej małej rodziny. Wówczas to była miła myśl, ale straciła sens. Nie miał zielonego
pojęcia, jak sobie z tym poradzić. Kobieta, która nosiła dziecko jego brata, była mu z każdą
chwilą droższa. Nie dostrzegał dobrego rozwiązania.
- Możecie teraz zajrzeć do dziadka Bena - rzekł Neil, wchodząc do poczekalni.
Gabby podniosła na niego wzrok i kiwnęła głową. Bez uśmiechu, bez słowa. Wzięła
Benjamina za rękę, a serce Neila zamarło.
Co on, do diabła, ma począć?
Po pięciu dniach w szpitalu w White Elk dziadek Ben został przewieziony do Denver na
operację na otwartym sercu. Jego stan był stabilny. Nadeszła pora na odetkanie dwóch zatka-
nych arterii.
Ofiary wypadku samochodowego dochodziły do zdrowia, niektóre w White Elk, pozosta-
łe w innych miejscach. Nikt wtedy nie zginął, kilkoro z nich wymagało operacji, odnotowano
kilka złamań, kilka obrażeń wewnętrznych, stłuczeń i zadrapań. To, co mogło się okazać trage-
dią, skończyło się niemal cudem.
Także Gabby poczuła się lepiej, kiedy odpoczęła. O ile tylko mogła, unikała Neila. Co
zresztą nie było trudne, bo on też jej unikał.
- Szukasz czegoś konkretnego? - spytała Janice Laughlin.
Sklep „Wszystko dla Dziecka" stał się ulubionym miejscem Gabby, nie tylko z powodu
znakomitego towaru, ale również ze względu na Janice. Zaprzyjaźniły się. Codziennie piły ra-
zem gorącą czekoladę.
- Kupiłam niewiele zabawek. Przydałaby się jakaś ładna grzechotka.
- Mam coś na zapleczu, co ci się spodoba. No i gorącą czekoladę.
Ledwie Gabby minęła zasłonki w misie oddzielające pomieszczenie dla klientów od za-
plecza, powitały ją radosne okrzyki kilku kobiet.
- Myślałaś, że obejdzie się bez przyjęcia z okazji urodzin dziecka? - spytała Laura. -
Wiem, że zrobiłaś u Janice wielkie zakupy, ale my też chciałyśmy coś kupić dla twojego malu-
cha.
Na stole stało mnóstwo paczek opakowanych w papier w różnych odcieniach błękitu.
- No i mamy ukryty motyw - dodała Ellen Patrick, jedna z pacjentek Gabby, w trzecim
miesiącu ciąży z trzecim dzieckiem. - Chcemy cię namówić, żebyś została. Wiemy, że Neil i
Eric już o to prosili. Cieszymy się, że z nami jesteś, Gabby. Po zrzędzeniu Walta Grahama...
Jeśli musimy cię przekupić, właśnie to robimy.
Kobiety się roześmiały, kiwając głowami.
- Nie spodziewałam się. - Gabby wciąż stała w wejściu oszołomiona. - To znaczy nigdy...
Nigdy nie miała przyjaciółek, a te kobiety mogła uznać za przyjaciółki. Fallon O'Gara,
Rose Kelly, Jane McGinnis i Jackie Pennington ze szpitala. Laura z pensjonatu. Janice i Debbi
ze sklepu. Angela, kelnerka Helen i Catie z baru „U Catie". Nawet Amarelle ze sklepu ze sło-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]