[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przejściami, a Butler wciąż tulił sig sauera.
Najgorszy kawałek mamy już za sobą. Jesteśmy przy fundamentach. Jedyna droga
prowadzi w górę.
Ach, tak, skazany, doprawdy? sarknÄ…Å‚ Bulwa. A jak, twoim zdaniem, mamy
wydostać się na tę górę?
Mierzwa sięgnął do spiżarki po marchewkę i machnął nią w stronę rysunku.
To jest& Wąż?
Nie, Juliuszu. To filar fundamentowy.
Filar fundamentowy z litego tytanu, zatopiony w litej skale?
Właśnie. Tyle że jeden z tych filarów nie jest lity. Nie całkiem.
Artemis kiwnął głową.
Tak myślałem. Trochę oszczędziliście na tej budowie, co, Mierzwa?
Wiecie, jakie są przepisy budowlane odparł Mierzwa bez najmniejszej skruchy.
Filary z tytanu? Macie pojęcie, ile to kosztuje? Przekroczylibyśmy wszystkie
kosztorysy. Więc kuzyn Nord i ja postanowiliśmy darować sobie tytanowe
wypełnienie.
No, ale musieliście czymś te filary wypełnić? przerwał komendant. Koboi
przecież wykonali skanowanie.
Mierzwa przytaknÄ…Å‚ z minÄ… winowajcy.
Na kilka dni przyłączyliśmy rury kanalizacyjne. Sonografy nie wykazały żadnej
różnicy.
Holly poczuła, że coś ściska ją w krtani.
Rury kanalizacyjne?! Chcesz powiedzieć& ?
Nie. Już nie. To przecież było sto lat temu. Teraz to glina. I w dodatku bardzo
dobrej jakości.
Twarz Bulwy zagotowałaby spory kocioł wody.
Uważasz, że będziemy się przedzierać w górę przez dwadzieścia metrów&
nawozu?
A co mnie to obchodzi? wzruszył ramionami krasnal. Jak chcecie, możecie tu
sobie zostać. Ja idę.
Ten obrót spraw nie spodobał się Artemisowi. Biegi, skoki, kontuzje. W porządku.
Ale ścieki?
I to jest twój plan? wymamrotał z trudem.
O co chodzi, Błotny Chłopaczku? zapytał szyderczo Mierzwa. Boisz się
pobrudzić sobie rączki?
To było jedynie pytanie retoryczne, o czym Artemis dobrze wiedział. Niemniej
Mierzwa mówił prawdę. Artemis spojrzał na swoje szczupłe palce. Wczoraj rano miał
dłonie pianisty o wypielęgnowanych paznokciach. Dzisiaj nie powstydziłby się ich
robotnik budowlany.
Holly klepnęła go w ramię.
Dobra oznajmiła. Do roboty. Kiedy już ocalimy Niższą Krainę, możemy wrócić,
by uratować twego ojca.
Zauważyła, że Artemis zmienił się na twarzy, zupełnie jakby nie bardzo wiedział, jaką
zrobić minę. Zastanowiła się. Dla niej były to niezobowiązujące słowa otuchy, jakie
funkcjonariusze SKR wygłaszali do siebie codziennie. Najwyrazniej jednak Artemis
nie był przyzwyczajony do tego, że jest częścią zespołu.
Tylko nie myśl sobie, że się zaprzyjazniam albo co. Po prostu, kiedy dam słowo, to
go dotrzymujÄ™.
Artemis uznał, że lepiej nie odpowiadać. Już raz dzisiaj oberwał pięścią.
Po trapie wyszli z wahadłowca. Artemis ruszył przed siebie, ostrożnie stąpając
między ostrymi kamieniami i odpadkami budowlanymi, które Mierzwa i jego kuzyn
porzucili sto lat wcześniej. Rozejrzał się. Grotę oświetlała jedynie gwiazdziście
połyskująca fosforescencja skalna.
To miejsce to geologiczny cud! wykrzyknął. Na tej głębokości ciśnienie
powinno nas zmiażdżyć, a przecież żyjemy. Przyklęknął, by obejrzeć grzyb,
wyrastający z rdzewiejącej puszki po farbie. Tu nawet jest życie!
Mierzwa wyszarpnął spomiędzy dwóch kamieni resztki młotka.
Aaa, tu się podział. Trochę przesadziliśmy ze środkami wybuchowymi, kiedy
robiliśmy wykop pod te filary. Zmieci musiały upaść aż tutaj.
Holly była zgorszona. Zanieczyszczanie środowiska napełnia Mały Lud abominacją.
Mierzwa, złamaliście tyle przepisów, że nie starczy mi palców, by je policzyć.
Lepiej szybko zwiewajcie, kiedy dostaniecie te swoje dwa dni wyprzedzenia, bo ja na
pewno was pogoniÄ™.
To tutaj rzekł Mierzwa, nie zwracając uwagi na ostrzeżenie. Słyszał w życiu tyle
pogróżek, że po prostu spływały po nim jak po kaczce.
W jednym z filarów ujrzeli wywiercony otwór. Mierzwa z lubością potarł jego
krawędz.
Laserowy przecinak diamentowy. Mała bateria jądrowa. Maleństwo, a przetnie
wszystko.
Pamiętam wspomniał Bulwa. Kiedyś nieomal obcięliście mi nim głowę.
Mierzwa westchnÄ…Å‚:
Ach, to były szczęśliwe czasy, co, Juliuszu?
W odpowiedzi Bulwa wymierzył mu szybkiego kopniaka w tyłek.
Mniej gadania, więcej żarcia ziemi, skazany. Holly wsunęła dłoń do otworu.
Prądy powietrzne. Pole ciśnieniowe z miasta musiało przez te lata wyrównać
ciśnienie w pieczarze. To dlatego jeszcze nie zamieniliśmy się w płaszczki.
Rozumiem powiedzieli jednocześnie Bulwa i Butler. Znowu kłamstwo.
Mierzwa odpiÄ…Å‚ klapkÄ™ na zadku.
Przekopię się na górę i zaczekam na was. Usuńcie tyle odpadów, ile zdołacie. Ja
spróbuję rozproszyć przetworzone błoto, żeby nie zatkać tunelu.
Artemis jęknął. Sama myśl o czołganiu się w błocie przetworzonym przez Mierzwę
była dlań nieznośna. Tylko wspomnienie ojca pchało go naprzód.
Odsunąć się ostrzegł Mierzwa, wchodząc do otworu, po czym rozwarł szczęki.
Butler natychmiast go posłuchał; nie miał zamiaru narażać się ponownie na wybuch
krasnalowych gazów.
Zanurzywszy się we wnętrzu tytanowego filara, Mierzwa po chwili zniknął zupełnie.
W rurze rozległy się dziwne, nieapetyczne odgłosy, kawały gliny stuknęły o metalowe
ściany, a z otworu zaczął się dobywać strumień odpadków i sprężonego powietrza.
Zdumiewające! zawołał Artemis. Ach, gdybym miał dziesięciu takich jak on! Fort
Knox to byłaby pestka!
Nawet o tym nie myśl! pogroził mu Bulwa i zwrócił się do Butlera. Co mamy?
Jednego sig sauera z dwunastostrzałowym magazynkiem odparł służący,
wyciągając broń. I to wszystko. Ja go wezmę, gdyż tylko ja zdołam go udzwignąć.
Wy dostaniecie to, co uda wam się zdobyć z marszu.
A ja? zapytał Artemis, choć wiedział, co usłyszy. Butler spojrzał chlebodawcy
prosto w oczy.
Chcę, żebyś tu został. To operacja wojskowa. Niewiele zdziałasz, po prostu dasz
się zabić.
Ale&
Moim zadaniem jest cię chronić, Artemisie, a niewykluczone, że tu jest
najbezpieczniejsze miejsce na ziemi.
Artemis nie spierał się. Prawdę mówiąc, wszystkie te argumenty i jemu przyszły do
głowy. Czasem geniusz stanowi nie lada brzemię.
Bardzo dobrze, Butler. Zostanę tutaj. Chyba że&
Chyba że co? oczy Butlera zwęziły się w szparki. Na ustach Artemisa wykwitł
niebezpieczny uśmiech.
Chyba że wpadnę na jakiś pomysł.
Komenda Policji
Sytuacja w Komendzie Policji przedstawiała się rozpaczliwie. Kapitan Wodorost
zgromadził niedobitki swoich ludzi za kręgiem przewróconych stanowisk roboczych.
Gobliny strzelały do nich na oślep przez drzwi, a żaden z czarodziejów nie miał już w
sobie ani odrobiny magii. Każdy, kto teraz zostałby ranny, musiałby obyć się bez
pomocy.
Członkowie Rady skulili się za murem funkcjonariuszy wszyscy, z wyjątkiem
dowódcy dywizjonu Vinyai, która zażądała, by dać jej zdobyczny laser Softnose, i
jeszcze ani razu nie chybiła.
Przykucnięci za biurkami technicy wypróbowali chyba każdą kombinację w książce
kodowej, aby dostać się do boksu operacyjnego. Kłopot nie liczył na sukces w tym
względzie. Kiedy Ogierek zamykał drzwi, zostawały zamknięte na zawsze.
Tymczasem uwięziony w boksie centaur mógł jedynie walić pięściami w bezsilnej
złości. Okrucieństwo Pałki przejawiało się między innymi w tym, że pozwolił
Ogierkowi patrzeć na bitwę rozgrywającą się za pancernymi szybami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]