[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Wytrącił jej broń z ręki i uderzył pięścią w
szczękę. Dziewczyna poleciała do tyłu i padła na ziemię, roztrącając zydle.
A to żmija! warknął Johann.
Znam ją powiedziałem i ruchem dłoni nakazałem karczmarzowi oraz posługaczowi, by nie
opuszczali sali.
Dokładnie zasunąłem kotarę przy alkierzu.
Znasz ją? zdziwił się Vangarde.
I ja ją znam powiedział Keppel, wpatrując się w twarz nieprzytomnej dziewczyny.
Opowiecie nam? zarechotał Johann.
Popatrzyłem na niego i śmiech uwiązł mu w gardle.
Kanonik przesłuchiwał jej siostrę wyjaśniłem. A jak sobie zapewne zdajecie sprawę,
dziewczyna była niewinna. Widziałem ją, bo przeżyła śledztwo. Tyle że już nawet nie zdążyłem
kazać jej uwolnić. A nawet, gdybym zdążył... wzruszyłem ramionami.
A ona pokazałem ruchem podbródka nieprzytomną kobietę pewnie myśli, że śmierć
siostry to moja wina.
Zawołam strażników mruknął Vangarde. Niech ją zamkną.
Nie zdecydowałem.
Podszedłem do karczmarza.
Zabierz ją stąd i ocuć przykazałem. Niech wraca do domu i niech nie pokazuje się tutaj
więcej. Ale niech nikt jej nie robi krzywdy. Tylko wziąłem go pod brodę i podniosłem jego głowę
tak, by mi spojrzał prosto w oczy nikt nie ma wiedzieć o tym, co się tu zdarzyło, rozumiesz?
Trzymaj gębę na kłódkę i przykaż to samo chłopakowi. Tak?
Wedle woli, jaśnie panie wybąkał przerażony i pochylił się w głębokim ukłonie.
* * *
Siedziała na łóżku i płakała. Widziałem, że rozłożyła przed sobą jakieś suknie, chusty, szale,
małe puzderko ze skromną biżuterią. Zapewne te rzeczy należały do jej siostry, którą teraz
wspominała i opłakiwała. Stanąłem za jej plecami i dotknąłem ramienia. Chciała krzyknąć, ale
zasłoniłem jej usta dłonią.
Ciiicho powiedziałem łagodnym tonem. Nie chcę ci zrobić żadnej krzywdy. Chcę tylko
porozmawiać. Nie będziesz krzyczeć, prawda?
Po chwili zastanowienia potrząsnęła głową, być może zachęcona moim spokojnym głosem, a
może wiedząc, że nie ma innego wyboru. Puściłem ją i usiadłem na zydlu stojącym kilka kroków
dalej, pod ścianą.
Inkwizytor powiedziała, przyglądając mi się z nienawiścią we wzroku.
Otarła łzy z policzków.
Mnie też chcecie zabić? zapytała, rzucając głową w tył, jakby myślała, że za moment
poderżnę nożem jej odsłoniętą szyję. Nie dość wam krwi?
Czy słyszałaś, co się dzieje w Wittingen, Sylvio? O tym, że rozkazałem wypuścić większość
uwięzionych z lochów ratusza? %7łe nikt nie jest już poddawany badaniom?
Mojej siostrze nie pomogłeś!
Posłuchaj, co powiem. Możesz mi wierzyć albo nie, lecz to nie ja jestem winien śmierci
Emmy. Uniosłem dłoń, bo chciała mi przerwać. Kiedy przyjechałem do Wittingen, już ją
przesłuchiwano. A kiedy objąłem władzę nad śledztwami, nie żyła. Przykro mi.
Przykro wam roześmiała się ponuro. Po coście tu przyszli?
Dać ci coś...
Nic od was nie chcÄ™!
Och, tego zechcesz na pewno. Dam ci zemstę, Sylvio. Zniszczę człowieka, który skrzywdził
twoją siostrę. Który kazał ją gwałcić i torturować. Który palił jej ciało żywym ogniem i szarpał je
kleszczami. Który naigrawał się z jej cierpienia. Ale musisz mi pomóc w tym zbożnym dziele.
Patrzyła na mnie długą chwilę oczami pełnymi łez, a na jej twarzy walczyły obawa z nadzieją i
niedowierzaniem.
Zwodzicie mnie szepnęła. Powiedzcie, czego naprawdę chcecie?
Chcę kanonika Tintallero powiedziałem, pochylając się. A ty mi go dasz.
Jak? odezwała się po chwili.
Wstałem i zatarłem dłonie, bo w pokoju było chłodno, a na wystygłym palenisku poniewierały
się tylko zimne, niemal w całości wypalone węgle.
Pojutrze przyjdzie po ciebie mój człowiek. Poznasz go od razu, bo ma ohydną bliznę na
twarzy. Ale nie przestrasz się, gdyż zjawi się, by ci pomóc. Zaprowadzi cię do kramów na targu,
przy których kanonik zjawia się codziennie około południa. A wtedy twoim zadaniem będzie
tylko...
... zabić go szepnęła.
Moje dziecko... Uśmiechnąłem się wyrozumiale. Zabić go, to sam sobie mogę. Nie na tym
ma polegać twoje zadanie. Po prostu wpadnij na niego, jakby w pośpiechu czy nieuwadze,
uśmiechnij się i pięknie przeproś. I daj potoczyć się wydarzeniom.
Nie rozumiem.
Jak znam kanonika, wyśle kogoś za tobą i zaproponuje ci spotkanie. A ty grzecznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]