[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzie nieco wyższa - zakończyła.
Była niestety dużo wyższa. Ale przynajmniej mieli
dach nad głową.
Następnego dnia Amabel wstała wcześnie s wyszła od
razu po śniadaniu. W południe wiedziała juz, że znale-
R S
zienie pracy, do której mogłaby zabierać zwierzęta, nie
będzie łatwe.
Kolejny dzieÅ„ okazaÅ‚ siÄ™ równie niemiÅ‚y, jak poprzed­
ni. Kiedy Amabel pochyliÅ‚a siÄ™ w kawiarni nad skro­
mnym śniadaniem, dziewczyna przy ladzie oznajmiła, że
musi poprosić ją o opuszczenie pokoju.
- Proszę wyprowadzić się do dziesiątej. Muszę zdążyć
zmienić pościel dla następnego gościa.
- Tylko na kilka nocy, proszÄ™.
- Nie ma mowy. Niech pani spróbuje w Armii Zba­
wienia. Mają wolne łóżka, ale będzie pani musiała
znalezć schronisko dla psa i kota.
Był pogodny, choć chłodny ranek. Amabel usiadła
w parku i zaczęła rozmyślać. Musiała jakoś przetrwać
osiem dni do powrotu Josha i jego żony. Spróbuje w Ar­
mii Zabawienia. Po piątej, jak powiedziała dziewczyna.
Może pozwolą jej zostać z Cyrylem i Oskarem.
Kupiła gazetę i dokładnie przestudiowała ogłoszenia
o pracy. ZaznaczyÅ‚a te najbardziej obiecujÄ…ce i wyruszy­
Å‚a na poszukiwanie. Nie byÅ‚o to Å‚atwe, gdyż walizka moc­
no ciążyÅ‚a w jednej rÄ™ce, a kosz Oskara w drugiej. Nie­
stety, i tym razem nic nie wskórała.
Było po czwartej, kiedy wreszcie się poddała
i ruszyÅ‚a do schroniska Armii Zbawienia. Znajdo­
wało się na końcu Shambles. Przechodząc znajomą
ulicą, weszła do kościoła. W środku było pusto,
chłodno i cicho.
Usiadła na jednej ze starych ławek, postawiła kosz
R S
z Oskarem obok siebie i zatopiła się w panującej wokół
ciszy.
- Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście - powiedziała
na głos i zamknęła oczy.
Doktor Fforde dojechał do Yorku wkrótce po lunchu,
zarezerwował pokój w hotelu i, z wiernym Tygrysem
u boku, ruszyÅ‚ w stronÄ™ sklepu Dolores. ZastaÅ‚ jÄ… sie­
dzącą za ladą, czytającą gazetę. Na jego widok zerwała
się na równe nogi. Wiedziała, że prędzej czy pózniej się
tu pojawi, ale mimo to na jego widok wpadła w panikę.
Stał w drzwiach, potężny, spokojny, a jego cichy glos
zabrzmiał przyjaznie.
- Przyjechałem zobaczyć sie z Amabel - oznajmił. -
Da jej pani godzinę albo dwie wolnego? A może całe
popołudnie? Nie mogę zostać w Yorku długo.
- Nie ma jej tutaj.
- Czyżby zachorowała?
- Odeszła, już nie potrzebowałam jej pomocy.
Jego twarz pozostaÅ‚a nieruchoma, ale Dolores odru­
chowo cofnęła się o krok.
- Być może pojechała do ciotki.
- Kiedy to było? Rozumiem, że zwolniła ją pani
z tygodniowym wypowiedzeniem?
Dolores nerwowym ruchem podniosła wazon z lady
i odstawiła go z powrotem.
- Ma przecież ciotkę,.. - bąknęła niepewnie.
- Zabrała ze sobą zwierzęta?
R S
- Oczywiście.
- Wiedziała pani o tym, że jej ciotka jest za granicą?
Dolores wzruszyła ramionami.
- Nie wiedziaÅ‚am. Amabel wspomniaÅ‚a coÅ› o powro­
cie do domu.
- Nie wierzÄ™ pani. JeÅ›li cokolwiek jej siÄ™ staÅ‚o, po­
ciągnę panią do odpowiedzialności.
Wyszedł ze sklepu, cicho zamykając za sobą drzwi.
Dolores podeszła do szafki i wyjęła butelkę whisky. Nie
zauważyła, że dziewczyna z cukierni otworzyła drzwi
i skinęła na doktora Fforde'a.
- DzieÅ„ dobry. Szuka pan Amabel? Biedna dziew­
czyna, zwolniono ją z dnia na dzień. Dolores chyba już
jej nie potrzebowała.
- Rozmawiała z nią pani?
- Nie miałam okazji. Kiedy odchodziła, rniałam pełno
klientów. Od tamtej pory jej nie widziałam.
- Kiedy to było?
- Chyba dwa dni temu.
- Rozumiem. Myśli pani, że Amabel nadal jest
w Yorku? PojadÄ™ teraz do domu jej ciotki. Mieszka tam
pewien człowiek, Josh... Być może Amabel jest u niego.
W każdym razie, dziękuję. Dam znać, jak ją znajdę.
- Bardzo proszę. Lubiłam ją.
01iver na próżno pukał do drzwi domu panny Parsons.
W miejscowym sklepiku dowiedział się tylko, że Josh
również wyjechał, a Amabel nie dała znaku życia.
Zawrócił do Yorku, zaparkował na hotelowym par-
R S
kingu i zaczął krążyć po mieście. Martwił się o Amabel.
Lustrował po kolei ulice, starając sie myśleć racjonalnie
i nie wpadać w popłoch.
Ani przez chwilę nie wierzył, że Amabel opuściła
York. Wątpił też, by miała odpowiednio dużo pieniędzy
na podróż do domu. Zresztą na pewno nie zamierzała
tam wrócić. MusiaÅ‚a nadaÅ‚ być w tym mieÅ›cie. Pozosta­
wało tylko ją odnalezć.
Kilka razy zatrzymaÅ‚ siÄ™ po drodze, wstÄ™pujÄ…c do ma­
Å‚ych sklepów i pytajÄ…c o niÄ…. W jednej z kawiarni do­
wiedział się, że była tu dziewczyna z psem. Dwa dni
temu kupiła bułkę i kawę. Słaby trop, ale zawsze...
Dotarł do końca Shambles, kiedy, jego wzrok spoczął
na drzwiach niewielkiego kościółka. Wiedział, że Amabel
lubiła czasem tu zaglądać. Wszedł do środka i stał chwilę
bez ruchu, przyzwyczajajÄ…c siÄ™ do panujÄ…cego wewnÄ…trz
mroku i chÅ‚odu. W jednej z Å‚awek dostrzegÅ‚ drobnÄ… syl­
wetkÄ™ Amabel.
WestchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- Witaj, Amabel - powiedział cicho. - Pomyślałem,
że tu właśnie cię znajdę.
Wolno zwróciła ku niemu twarz, a Cyryl podniósł się.
i zaczął na powitanie machać ogonem.
- Oliver, czy to naprawdÄ™ ty?
Usiadł obok niej, objął ją ramieniem i przyciągnął do
siebie. Pozwolił jej sie wypłakać, a kiedy łkanie nieco
ucichło, podał jej chusteczkę.
- Wybacz, że jestem taką beksą - powiedziała, po-
R S
ciągając nosem. - Tak bardzo chciałam, żebyś się zjawił
proszÄ™, oto jesteÅ›.
- Byłem w sklepie, Amabel. Dolores powiedziała mi,
że odeszłaś. Szukam cię od kilku godzin, ale nie będę
ci teraz o tym opowiadał. Jedziemy do hotelu. Zjemy
coÅ›, a potem poÅ‚ożysz siÄ™ spać. Porozmawiamy, jak od­
poczniesz.
- Nie - zaoponowaÅ‚a stanowczo. - Nigdzie nie pój­
dę. Dziękuję bardzo, ale jutro...
Wziął do ręki jej walizkę i koszyk z Oskarem.
- Jutro porozmawiamy sobie o wszystkim. A teraz
idziemy.
R S
ROZDZIAA SZÓSTY
Kilka godzin pózniej wykąpana i nakarmiona Amabel
leżała w ciepłym, wygodnym łóżku. Była zbyt zmęczona,
by rozmyślać o tym, co zaszło.
Jak 0!iver zdoÅ‚aÅ‚ wszystko zorganizować? Umiesz­
czono ją w miłym pokoju z balkonem, na którym Oskar
mógł się wietrzyć do woli. Zjadła wspaniałą kolację, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire