[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nowczym głosem: - Zachowujesz się jak idiotka. I jeśli czegoś z tym nie zrobisz,
stracisz go ponownie. Lepiej powiedz mu, co naprawdę czujesz.
- Jakie to ma znaczenie? - zaprotestowała. - Sam słyszałeś. Wykorzystywał
mnie.
- Wierzysz w to? Poważnie?
Sophie sama już nie wiedziała, w co ma wierzyć. Może i z początku ją wyko-
rzystywał, ale coś się zmieniło. On się zmienił. Tak jej się przynajmniej wydawało.
No dobrze, ale jeśli tak, to czemu jej nic nie powiedział? Czemu się nie przyznał, że
się pomylił? Bo tak nie myślał, ot co. Zresztą, co to za różnica? Nigdy nie byłby z
nią szczęśliwy. I ten jej królewski styl życia... Szybko by się nią znudził, tak jak in-
ni ludzie. Dotarłoby do niego, że ma trudny charakter, i by się wycofał.
- Kochasz go, Sophie?
- Czy to ważne?
- Dla niego pewnie ważne.
Chciałaby w to wierzyć. %7łe jest jeszcze szansa. Ale gdyby miało to kolejny
raz urazić jej dumę? O nie, tego chyba nie potrafiłaby już znieść.
- Czasami trzeba zaryzykować, żeby dostać to, czego się pragnie. Sama mnie
tego nauczyłaś.
No tak, ale jeżeli ona właściwie nie wiedziała, czego chce?
Zrobiła coś, czego nie robiła od wieków. Zarzuciła bratu ręce na szyję i z ca-
łych sił go objęła.
- Dziękuję ci.
- Kocham cię, Sophie. Wiem, że mówię ci to zbyt rzadko i nie zawsze to
S
R
okazuję. Ale cię kocham.
- Ja też cię kocham.
Milczeli przez chwilę.
- Nie zamierzasz z nim rozmawiać, co? - spytał w końcu król.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. - Jedyne, co wiedziała na pewno, to to, że
czuje się szczęśliwa, gdy jest przy niej Aleks. I nieszczęśliwa, gdy go nie ma. -
Zrób coś dla mnie, proszę. Nie mów mu nic o tym. Ani w ogóle, że wiesz. I niech
to nie wpłynie na waszą przyjazń. Proszę. I na wasze interesy też. Obiecaj mi to.
Filip wahał się przez chwilę, nim skinął potakująco głową.
- Obiecuję.
- Dziękuję.
Odwróciła się i już odchodziła, kiedy za nią zawołał.
- Jesteś uparta jak osioł, Sophie. Mam nadzieję, że może chociaż Aleksowi
nie zabraknie rozumu, by coś z tym fantem zrobić.
Prawdę mówiąc, ona też miała taką nadzieję. Ale rozumiała jednocześnie, że
nie ma za bardzo na co liczyć.
S
R
ROZDZIAA TRZYNASTY
Tej nocy prawie nie spała. A następny dzień spędziła w domu, pragnąc wy-
kluczyć jakąkolwiek szansę przypadkowego nawet spotkania z Aleksem. Cały czas
marzyła jednak, że on pojawi się nagle w jej drzwiach gotów, by wyznać jej swą
dozgonną miłość. Modliła się o to i bała jednocześnie. Bo jak i poprzednim razem,
musiałaby mu powiedzieć  nie".
W niedzielny wieczór, już po zmierzchu, zobaczyła przez okno, jak pod pałac
zajeżdża samochód, a walizki Aleksa wędrują kolejno do bagażnika. Nie miała już
cienia wątpliwości, że to koniec. Naprawdę koniec. Bolało ją w duszy nie do wy-
trzymania, ale czuła też pewną ulgę. Tak będzie łatwiej. Przynajmniej tak sobie
ciągle powtarzała.
- Widzę, że wyjeżdża - dobiegł ją z tyłu głos Wilsona.
- Chyba tak. - Odwróciła się od okna.
Nie zniosłaby widoku Aleksa wsiadającego do samochodu i odjeżdżającego w
siną dal. Zwłaszcza że działo się tak z jej winy.
- Czy Wasza Wysokość jest pewna, że to najlepsze wyjście?
O nie, Wilson też? Westchnęła ciężko i potarła obolałe skronie. Czy każdy
musi się wtrącać w jej sprawy?
- Przecież nawet go nie lubisz, Wilsonie.
- Być może oceniłem go zbyt pochopnie. Poza tym nie ma żadnego znaczenia,
co ja sądzę, jeżeli pani czuje się przy nim szczęśliwa.
Ale jak długo? Ile czasu potrzebowałby, by znów złamać jej serce?
- Idę wziąć prysznic i zaraz się kładę. Będę spała przez miesiąc. I będę
wdzięczna, jeśli nikt nie będzie mi w tym czasie przeszkadzał.
- Przez miesiąc? - Wilson podniósł brew.
- W każdym razie przez co najmniej dwanaście godzin.
- Jak pani uważa, Wasza Wysokość. - Majordomus wycofał się z pokoju.
S
R
Sophie wyczuła w jego głosie dezaprobatę.
Zamknęła się w łazience, weszła pod prysznic i odkręciła gorącą wodę. Naj-
gorętszą, pod jaką mogła wytrzymać. A potem zimną. Miało ją to rozluznić, zre-
laksować. Lecz kiedy wycierała się już ręcznikiem, dotarło do niej, że to na nic.
Czuła się nadal żałośnie. Strasznie jej czegoś brakowało, jakby ktoś wyrwał jej
serce. Pamiętała, że tak samo czuła się za pierwszym razem, kiedy Aleks wyjeżdżał
z wyspy.
Owinęła się ręcznikiem i ruszyła do sypialni. W pokoju było ciemno, więc
zapaliła lampkę przy łóżku. I aż podskoczyła, kiedy zobaczyła ciemną sylwetkę
przy oknie po drugiej stronie sypialni. W chwili, w której uzmysłowiła sobie, że to
Aleks, poczuła, jak serce wędruje jej do gardła. Spojrzał na nią wzrokiem bez wy-
razu.
- Już myślałem, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz. Coś mi się wydaje, że wy
królowe i królowie w ogóle nie słyszeliście o potrzebie oszczędzania wody.
Przycisnęła ręcznik do piersi. Sytuacja była do tego stopnia dziwna, że ocie-
rała się o surrealizm.
- Ale chyba nie przyszedłeś tu rozmawiać o ochronie środowiska? I ciekawi
mnie, jak ci się udało ominąć Wilsona?
- Przystawiłem mu pistolet do głowy i związałem go. A potem zamknąłem w
spiżarni.
Spojrzała nań z niedowierzaniem.
- %7łartuję przecież. Sam mnie wpuścił - wyjaśnił.
Pomyślała, że chyba będzie musiała rozmówić się z Wilsonem na temat wy-
pełniania przezeń jej poleceń i niewtykania nosa w nie swoje sprawy. Ale na razie
spojrzała na zegar stojący na szafce przy łóżku.
- Spóznisz się na samolot.
- Nie spóznię się. Nigdzie nie jadę.
Nie zamierzał jej chyba powiedzieć, że zostaje na wyspie dla niej?
S
R
Spojrzała nań najchłodniej, jak potrafiła, chociaż wewnątrz cała aż dygotała.
- Nie pytasz dlaczego?
Bała się spytać. Poza tym to i tak przecież nie miało większego znaczenia.
- Nie ułatwiasz mi zadania, wiesz? - westchnął.
- Czego ode mnie chcesz, Aleks? - spytała, robiąc wszystko, by zabrzmiało to
spokojnie.
- Przyszedłem cię przeprosić.
- Za?
- Za to, że powiedziałem, że nie da się ciebie kochać. To nieprawda. Spytaj
mnie teraz, skąd to wiem, proszę.
Milczała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright 2016 Moje życie zaczęło się w dniu, gdy cię spotkałem.
    Design: Solitaire