[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiem, wiem - przerwał mu. - Gdybyśmy oddali wam to co nasi przodkowie
zrabowali, to byłoby z nami niewesoło... Faktycznie mamy mumie, ale te nasze podarował
naszemu królowi jako kuriozum książę Radziwiłł. Mamy trochę mebli, obrazy, bibeloty -
faktycznie zrabowane w Polsce, ale zbiory te trafiły do nas drogą nieco okrężną...
- To znaczy? - zainteresowałem się.
- Część stanowi podarunek kolejnych królów z dynastii Bernadotte. Około jednej
trzeciej podarowali nam nasi studenci i absolwenci.
- O? - zdziwiłem się.
- To jeden z najstarszych i najszacowniejszych uniwersytetów w kraju - wyjaśnił. - A
przy tym leży całkiem, blisko Sztokholmu. Siłą rzeczy więc członkowie rodów
arystokratycznych pragnący pobrać nauki na najwyższym światowym poziomie przybywali
do nas... W chwili gdy Szwecja zaczęła odchodzić od polityki ekspansji, kariery wojskowe
zmieniono na naukowe lub w administracji rządowej, gdzie wykształcenie także wysoce
ceniono. W XIX wieku nasze zbiory bardzo się rozrosły, częściowo dzięki prezentom,
częściowo dzięki zakupom. Mieliśmy wtedy fantastyczne nadwyżki finansowe, nie to co teraz
- westchnął. - Także niektórzy profesorowie zapisali nam bardzo bogate i ciekawe zbiory.
Słuchałem go z błyskiem w oku. Skąd profesorowie mieli tak kosztowne drobiazgi?
Czy aby studenci - arystokraci nie kupowali sobie dyplomów za łupy, które ich pradziadowie
przywiezli z wojen?
- A może jakimś cudem Radziwiłł wszedł w posiadanie mumii należącej wcześniej do
Witelona i Solfy? - zamyśliłem się. - Czy może pan zarządzić inwentaryzację waszych
zbiorów?
- Oczywiście - uśmiechnął się. - Jeśli panowie mają życzenie, możemy sobie to
wszystko obejrzeć...
Wezwał intendenta z kluczami. Magazyny były zabezpieczone zamkami kodowymi i
kartami na mikrochipy. Uniwersytet doskonale dbał o swoje zbiory. Mumie stały na stalowym
stelażu. Pięć sarkofagów, niegdyś zapewne złoconych, teraz noszących ślady upływu czasu...
Wieka przymocowano pieczęciami. Dyrektor obejrzał je uważnie, co zresztą było
zupełnie zbyteczne. Znalezliśmy sarkofag, a gdyby złodzieje wdarli się do tego magazynu, na
stelażu leżałaby mumia luzem...
- Jeśli mogę jeszcze w jakiś sposób pomóc... - dyrektor był wyjątkowo miłym
człowiekiem.
- Niestety - szef pokręcił głową.
Powoli ruszyliśmy do biblioteki. Na naszą prośbę sprowadzono panią Fridę, kustosza
zbioru starodruków. Przyjęła nas w sali manuskryptów - pomieszczeniu na poły muzealnym,
gdzie z reguły odbywają się najważniejsze uroczystości uniwersyteckie.
Pośrodku prawie okrągłej sali w pancernej gablocie spoczywał największy skarb tej
książnicy - Srebrna Biblia - rękopiśmienna księga z VI wieku, której nazwa pochodzi od
pięknych miniatur i inicjałów zdobionych naklejoną na pergamin, cieńszą od papieru, srebrną
foliÄ….
Wyjaśniliśmy, co sprowadza nas do Szwecji. Kobieta słuchała uważnie, usiłując
odgadnąć, jaki interes mamy do niej.
- W tej bibliotece znajdują się liczne księgi pochodzące z księgozbiorów wileńskich -
szef przeszedł do meritum.
- Niektóre kupiono jeszcze w XVII wieku od powracających z wojny żołnierzy -
wyjaśniła. - Ale zdecydowana większość to dary króla Karola Gustawa...
- Być może łupy z tamtej wojny znajdują się jeszcze w posiadaniu któregoś z
potomków ówczesnych...
- Rozumiem - kiwnęła głową. - Zaraz sprawdzimy, czy w ówczesnych inwentarzach
bibliotecznych odnotowano, od kogo zakupiliśmy księgi...
Kilka minut pózniej bibliotekarz przyniósł dwie opasłe księgi z okuciami na rogach.
Pan Tomasz miał przygotowaną długą listę tytułów do sprawdzenia. Kobieta przejrzała długie
spisy inwentarzy.
- Niestety - pokręciła głową. - Tu mam tylko odnotowane kwoty, jakie wydano na
każdą z tych pozycji.
- Kolejna zerwana nić - westchnąłem.
- Zaraz sprawdzimy coś jeszcze - sięgnęła po drugi wolumin. - To księga darów dla
biblioteki... - wyjaśniła. - Nie wszystkie pozycje zakupiliśmy... Eskil Ripp - przeczytała
nazwisko. - Podarował nam w 1897 roku osiemset starodruków, w tym kilkanaście z tej listy.
- Ciekawe, czy jego potomkowie żyją jeszcze w Szwecji - zamyśliłem się.
- Oczywiście, ta rodzina nadal wspiera naszą bibliotekę i uniwersytet, zarówno
finansowo jak i przez dary dla kolekcji... Znam osobiście obecnego seniora rodu, pana
Emila... Jeśli panowie sobie życzą, mogę umówić was na rozmowę. Może nawet dzisiaj.
- Będziemy bardo wdzięczni - Pan Samochodzik skłonił się dwornie.
- Gdzie mieszka? - zaciekawiłem się.
- W Skilstunie.
Sięgnęła po telefon.
Pędziliśmy szosą na zachód. Uppsala została za nami.
- Skilstuna, coś mi to mówi - powiedziałem. - Gdzieś już słyszałem tę nazwę.
- Hedeby, Birka... - podpowiadał szef.
- Jasne. Emporium handlowe z VI-X wieku naszej ery, jedno z trzech najważniejszych
w Skandynawii... A więc mieściło się tutaj?
- To są skutki kucia nazw na pamięć bez zaglądania do atlasu geograficznego -
wyjaśnił Pan Samochodzik Michaiłowi.
Posiadłość Rippów znajdowała się za miastem na wzgórzu. Spora willa wzniesiona na
fundamentach czegoś starszego stała w niewielkim parku otoczonym parkanem z kutych w
żelazie prętów.
Pan Emil okazał się być dziarskim dziewięćdziesięciolatkiem, utykał na jedną nogę, a
wiek sprawił, że nieco się garbił, ale oczy patrzyły na nas z młodzieńczym blaskiem. Powitał
nas w progu domostwa.
- Ha - powiedział - panowie z Polski... Tropiący ślady łupów moich przodków.
Zapraszam do środka...
Weszliśmy do ładnego holu. Na ścianach wisiały olejne obrazy przedstawiające
szwedzkich oficerów. Ciekawe, czy to oni grabili nasz kraj.... Zaprowadził nas do saloniku.
- Książek pochodzących z Polski już nie mam - powiedział. - Ale przodek mój spisał
wszystko, co udało mu się zrabować, więc zaraz ustalimy...
Wyjaśniliśmy mu, co nas sprowadza.
- Mumie? - zdziwił się. - A wiecie, że nawet mam dwa egzemplarze... Gdzie to one są,
chyba na strychu nad długą galerią. Pamiętam, oglądałem je jak miałem jedenaście lat,
wdrapaliśmy się tam z moją kuzynką, chyba chciałem ją nastraszyć, a zamiast tego sam się
przeraziłem tak, że musiała sprowadzić mnie na dół... - uśmiechnął się wspominając
młodzieńcze psikusy. - Nie zaglądałem do nich... Och będzie ze czterdzieści lat. Tak, dwie,
choć jak byłem mały, było ich chyba więcej...
- Więc nie wie pan, czy nadal tam są?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]