[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nierealnym, jakby wyobrażonym. Wszelkie próby pozostawania w ukryciu nie tylko były
niepotrzebne, lecz także niebezpieczne. Obaj mężczyzni podnieśli się bez pośpiechu na nogi
i w świetle latarki przeprowadzili przegląd szalup. Numer drugi, czyli łódz Sirana, miała kilka
dziur, lecz wszystkie ponad linią zanurzenia. Szalupa nabrała zresztą niewiele wody, a może
wcale  podziurawiono kilka komór hermetycznych, lecz pozostała dostateczna liczba nie
uszkodzonych, by łódz była bezpieczna. Z szalupą numer jeden sprawa przedstawiała się
zupełnie inaczej. Była to łódz motorowa. Trafiło ją zaledwie kilka pocisków, które
przedziurawiły kadłub, lecz już pogrążyła się głębiej w płytkiej wodzie. Na dnie stała woda
zabarwiona na czerwono, poznaczona ciemniejszymi smugami krwi japońskiego marynarza,
którego okropnie okaleczony trup leżał na okrężnicy. Nicolson przesunął te szczątki ledwie
przypominające nieżywego człowieka i nagle sprawa się wyjaśniła  ten sam granat, który
urwał marynarzowi rękę i pozbawił większej części twarzy,
wyrwał też dziurę na wylot w dnie szalupy i połamał sąsiednie deski aż do wzdłużnika na
prawej burcie. Nicolson powoli się wyprostował i spojrzał na Mc$kinnona stojącego w
świetle latarki.  Podziurawione  mruknął nie wdając się w szczegóły.  Przez tę dziurę w
dnie przecisnąłbym się głową. Cholera, reperacja potrwa kilka dni. Lecz Mc$kinnon nie
słuchał. Zwiatło latarki padało teraz na inną część łodzi. Odezwał się tonem zdradzającym
dystans, obojętnym:  To i tak nie ma znaczenia. Załatwili silnik.  Zamilkł, lecz po chwili
mówił dalej:  Poszło też magneto& granat musiał wybuchnąć pod nim.  Och Boże, tylko
nie to! Magneto? Może drugi mechanik&  Nikt nie da rady go zreperować  tłumaczył mu
cierpliwie Mc$kinnon.  Poza tym wiele innych rzeczy wymaga naprawy.  Rozumiem. 
Nicolson skinął ociężale, spojrzał na uszkodzoną część; bolała go głowa, kiedy zastanawiał
się, jakie konsekwencje może mieć jej zniszczenie.  Zostały tylko nędzne resztki?
Mc$kinnona przeszył dreszcz.  Ktoś przeszedł po moim grobie  jęknął. Pokiwał powoli
głową, wpatrywał się w szalupę, nie zwracając uwagi na to, że Nicolson wyłączył latarkę,
aż w końcu położył mu rękę na ramieniu.  Wie pan, co? Długo będziemy płynąć na
wiosłach do Darwin. * * * Powiedziała mu, że ma na imię Gudrun, Gudrun J~orgensen
Drachmann. J~orgensen to nazwisko jej dziadka ze strony matki. Jest w trzech czwartych
Dunką, ma dwadzieścia trzy lata, urodziła się w Odense, w dniu zawieszenia broni w 1918
roku.
Dwukrotnie przebywała krótki czas na Malajach, resztę życia spędziła w mieście rodzinnym,
aż jako dyplomowana pielęgniarka przeniosła się na plantacje ojca pod Penang. Było to w
sierpniu 1939 roku. Nicolson leżał na plecach, oparty o obrzeże niecki, z rękami pod głową,
patrzył niewidzącym wzrokiem w ciemne, zaciągnięte chmurami niebo. Miał nadzieję, że
dziewczyna znów przemówi, i czekał. Jak brzmiał ten cytat, którym stary Willoughby 
najbardziej zatwardziały kawaler na świecie  częstował go dawniej tyle razy? Aha  "Jej
głos jakże miękki". To z "Króla Leara". "Jej głos jakże miękki, łagodny i cichy". Willoughby
ma to w swoim repertuarze, kiedy chce się wytłumaczyć, dlaczego nigdy nie wstąpił w
święty związek małżeński. Nigdy bowiem nie spotkał kobiety  słowo to brzmiało w jego
ustach szyderczo  o głosie miękkim, łagodnym i cichym. Może jednak zmieniłby zdanie,
gdyby siedział tu, gdzie on teraz, po zamelodwaniu się dwadzieścia minut temu Find-
hornowi i sprawdzeniu, czy z chłopczykiem wszystko w porządku. Minęły dwie minuty, trzy,
lecz dziewczyna już się nie odezwała. Wkrótce Nicolson poruszył się i odwrócił w jej stronę.
 Jest pani teraz daleko od domu. Dania& lubiła pani tam mieszkać?  spytał ot tak sobie,
by coś powiedzieć, zdumiała go więc spontaniczność jej odpowiedzi.  Uwielbiałam.  W
tonie jej głosu wyczuwało się jakąś ostateczność, przekonanie, że tamto nie powróci.
Przeklęci Japończycy, przeklęty okręt podwodny, pomyślał gniewnie Nicolson. Postanowił
zmienić temat.  A Malaje? Pewnie ma pani do
nich zupełnie inny stosunek?  Malaje?  Ton, jakim to powiedziała, mógł być
odpowiednikiem obojętnego wzruszenia ramionami.  W Penang było chyba sympatycznie.
Ale nie w Singapurze. Nienawidziłam Singapuru.  Obojętność przemieniła się w
raptowność, zanim dziewczyna nawet zdała sobie z tego sprawę.  Też bym chciała
zapalić. Czy może pan Nicolson uważa, że nie powinnam?  Ton jej głosu, podobnie jak
temat, znów się zmienił.  Obawiam się, że panu Nicolsonowi zabrakło przedwojennej
galanterii.  Podsunął jej paczkę papierosów, zapalił zapałkę. Kiedy dziewczyna pochylała
się, by zanurzyć koniuszek papierosa w płomieniu, znów poczuł ulotną woń drzewa
sandałowego i zapach jej włosów. Wyprostowała się i cofnęła w mrok. Wbił zapałkę w
ziemię i spytał:  Dlaczego nienawidzi pani Singapuru? Odpowiedziała dopiero po jakiejś pół
minucie:  Nie wydaje się panu, że może to być zdecydowanie osobiste pytanie?  Bardzo
możliwe.  Zamilkł na chwilę.  Jakie to teraz ma znaczenie? Od razu zrozumiała, co ma na
myśli.  Ma pan rację. Słusznie. Jeśli nawet to czysta ciekawość z pana strony, jakie to ma
teraz znaczenie? Dziwne, ale chętnie odpowiem panu& może dlatego, że jestem
przekonana o pańskiej szczerości. Nie zniosłabym fałszu.  Zamilkła na kilka sekund,
koniuszek jej papierosa żarzył się mocno w mroku.  To prawda, co powiedziałam.
NienawidzÄ™ Singapuru. NienawidzÄ™, bo mam w sobie dumÄ™, osobistÄ… dumÄ™, bo litujÄ™ siÄ™
sama nad sobą i nienawidzę nie mieć swojego miejsca. Wszystko
to jest panu obce.  Bardzo dużo pani o mnie wie  mruknął łagodnie.  Proszę mówić
dalej.  Chyba rozumie pan, o co mi chodzi  powiedziała powoli.  Jestem Europejką,
urodziłam się w Europie, wychowałam i wykształciłam w Europie, uważałam się wyłącznie
za Dunkę& podobnie jak inni Duńczycy. Drzwi wszystkich domów w Odense stały przede
mnÄ… otworem. W Singapurze nie zaproszono mnie do ani jednego europejskiego domu. 
Usiłowała mówić lekkim tonem.  Nadwyżka na rynku towarzyskim, można by powiedzieć.
Nie byłam dość atrakcyjna, by mnie zapraszać. Nie jest zabawne usłyszeć, jak ktoś mówi:
"Wiesz stary, ona miała chyba w rodzinie jakiegoś smolucha". I mówi to nawet nie zniżając
głosu, wszyscy więc zaczynają mi się przyglądać, a ja nigdy więcej nie przestępuję tego
progu. Wiem, że matka mojej matki jest Malajką, ale to cudowna, miła starsza pani, która&
 Spokojnie, proszę się uspokoić. Wiem, że tam pachniało zgnilizną i zepsuciem. A najgorsi
byli Brytyjczycy, prawda?  Tak, najgorsi.  Zawahała się.  Ale dlaczego tak pan mówi? 
Jeśli chodzi o budowanie imperium i kolonializm, jesteśmy najlepsi na świecie& i najgorsi.
Singapur jest wspaniałym terenem łowów dla najgorszych. I nie należy o tym zapominać.
Wybrany przez Boga naród, z podwójną misją do wykonania& miał w nieprawdopodobnie
krótkim czasie zamarynować tubylców i dopilnować, by ci, którzy nie należą do wybrańców, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire