[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Admirał wstał i podszedł, aby przywitać porucznika. Wyglądał znacznie starzej, był bardziej
zmęczony niż przy ostatnim spotkaniu, zaledwie przed dwoma tygodniami.
- Jak się pan czuje, Nicholls? - spytał. - Widzę, że jeszcze trudno panu chodzić.
Pod pewną siebie miną krył tanią jowialność, tak nie pasującą do sytuacji. Bez trudu można było
dostrzec wyrazne ślady przepracowania i podniecenia.
- ProszÄ™, niech pan siada...
Poprowadził Nichollsa do dużego, pokrytego skórą stołu, za którym, na tle rozwieszonych map,
siedziało dwóch mężczyzn. Starr przedstawił ich. Pierwszy: wielki, masywny, o czerwonej twarzy,
ubrany był w mundur. Na rękawie jarzyły się cztery szerokie paski admirała floty. Drugi: niski i
1 BigBen - zegar na wieży obok gmachu Parlamentu w Londynie (przyp. tłum.).
2 Wren - popularny skrót od Women's Royal Naval Service (funkcjonariuszka Służby Kobiet Marynarki Królewskiej).
150
barczysty, był w cywilnym ubraniu. Włosy miał przyprószone siwizną, a oczy spokojne, mądre i...
stare. I jego poznał Nicholls - i tak odgadłby, kim on jest... Z ironią pomyślał, że marynarka królewska
naprawdę go honoruje... Lecz obydwaj panowie patrzyli na niego i nie witali się. Nicholls zapomniał,
że jego widok musiał zrobić niezwykłe wrażenie. Wreszcie siwy mężczyzna odchrząknął.
- Jak noga, chłopcze? - spytał. - Wygląda niezbyt dobrze. - Mówił cicho opanowanym i pełnym
powagi głosem.
- Dziękuję, nie tak zle - powiedział Nicholls. - Za dwa, trzy tygodnie będę mógł wrócić do służby.
- Dostaje pan dwa miesiące urlopu - tak sarno cicho powiedział siwy mężczyzna. - Więcej, niż
pan sobie życzy - uśmiechnął się lekko. - Jeśli ktoś będzie kwestionował, proszę powiedzieć, że ja
tak zdecydowałem. Papierosa? - pstryknął wielką stalową zapalniczką, podał ogień i znów usiadł.
Wydało się, że nie wie, co mówić. Nagle spojrzał uważnie na Nichollsa.
- Czy podróż powrotna była wygodna?
- Całkiem. Traktowano mnie jak VIP1. Moskwa, Teheran, Kair, Gibraltar. - Nicholls skrzywił się. -
Znacznie wygodniejsza niż rejs w tamtą stronę - odczekał chwilę, głęboko zaciągnął się papierosem i
spokojnie patrzył na rozmówców. - Chociaż wolałbym wracać na  Sirrusie".
- Nie wątpię - zgryzliwie wtrącił Starr. - Ale nie stać nas na to, aby brać pod uwagę osobiste
przesądy i zachcianki. Czekaliśmy niecierpliwie, aby jak najprędzej dostać dokładne informacje o FR
77, a przede wszystkim o  Ulissesie".
Nicholls zacisnął dłonie na poręczach fotela. Gniew jak płomień objął go w jednej chwili, lecz
wiedział, że patrzą na niego. Powoli opanował się. Pytającym wzrokiem spojrzał na siwego
mężczyznę. Ten skinął głową.
- Proszę opowiedzieć wszystko, co pan wie - rzeki uprzejmie. - Wszystko i o wszystkim. Ma pan
dużo czasu.
- Od poczÄ…tku?
- Tak, od poczÄ…tku.
Nicholls opowiadał. Chciałby opowiedzieć o każdym drobiazgu, tak jak go widział, jak przeżył
osobiście, począwszy od konwoju poprzedzającego FR 77 aż do końca. Robił, co mógł, lecz nie
wychodziło to, co chciał. Opowiadanie nie było przekonywające. Przeszkadzał niewłaściwy nastrój i
otoczenie. Cóż za kontrast - spokój cieplutkich pokojów i nieludzki chłód, okrucieństwo Oceanu
Północnego. Przepaść miedzy nimi mogło zapełnić tylko doświadczenie. Tu, w sercu Londynu, owa
dzika, niewiarygodna historia musiała dzwieczeć fałszywie. Była niepojęta nawet dla jego własnych
uszu. W połowie opowiadania spojrzał na słuchaczy i o mało nie przerwał. Niewiarygodne? Nie! Nie
w tym rzecz, przynajmniej jeśli chodziło o siwego mężczyznę i admirała floty. Po prostu nie potrafili
ani objąć tego wszystkiego myślami, ani nie byli w stanie zrozumieć.
Szło jeszcze jako tako, gdy Nicholls mówił o faktach znanych: o lotniskowcu, który wpadł na
mieliznę, i o tych uszkodzonych przez sztorm i miny. Gdy opisywał huragan i rozpaczliwą walkę o
życie, stopniowe niszczenie konwoju, straszliwą śmierć zbiornikowców wiozących benzynę; gdy
opowiadał o zatopionych łodziach podwodnych i zestrzelonych samolotach, i o tym, jak  Ulisses"
pędził z szybkością czterdziestu węzłów, przebijał śnieżny sztorm i został wysadzony w powietrze
przez niemiecki krążownik; o przybyciu eskadry liniowej i ucieczce nieprzyjacielskiego krążownika,
zanim mógł on zadać dalsze ciosy; o zbieraniu rozproszonego konwoju i wreszcie o radzieckich
myśliwcach, które zorganizowały osłonę powietrzną na Morzu Barentsa, i przybyciu do zatoki Kola
smutnych resztek FR 77 - zaledwie pięciu jednostek. Do tej chwili Nicholls czuł, że go rozumieją.
Lecz gdy skończył mówić o łatwych do sprawdzenia faktach, a zaczął opowiadać historie,
których nikt nie potwierdzi, czuł, że słuchacze zaczynają wątpić; że ogarnia ich coś bardziej
niezwykłego niż podziw i zdumienie. Starał się mówić spokojnie, nie gorączkując się. Opowiedział o
Ralstonie, o jego rodzinie i ojcu, o użyciu reflektorów do walki z samolotami; o Rileyu, prowodyrze
buntu, który nie wyszedł z tunelu wału śruby; o Petersenie, który zabił żołnierza piechoty morskiej i
sam dobrowolnie oddał swoje życie; o McQuarterze i Chryslerze; o Doyle'u i dziesiątkach innych.
Na sekundę głos mu się załamał, gdy mówił o uratowaniu przez  Sirrusa" rozbitków z
 Ulissesa". Opowiedział, jak komandor Brooks odstąpił swój pas ratunkowy szeregowemu
marynarzowi, który jakimś cudem wytrzymał w lodowatej wodzie cały kwadrans; o tym, jak ranny w
głowę i rękę Turner podtrzymywał oszołomionego Spicera, póki nie nadpłynął  Sirrus", jak
1 VIP (Very Important Person) - bardzo ważna osobistość.
151
obwiązywał go liną i sam utonął, zanim można się było zorientować, że ginie; jak Carrington - ów
żelazny człowiek o niespożytej sile - jedną ręką obejmował kawał belki, a drugą trzymał dwóch
marynarzy i wytrwał do przybycia pomocy. Obydwaj marynarze zmarli, a Carrington bez niczyjej
pomocy wspiął się po linie na pokład  Sirrusa", przełazi przez reling i wówczas okazało się, że ma
urwaną stopę... Carrington musiał ocaleć - był przecież niezniszczalny!... Wreszcie historię Doyle'a:
rzucano mu linę, lecz on jej nie chwytał. Oślepł i nie potrafił skorzystać z pomocy.
Nicholls zdawał sobie sprawę, że trzem panom zależy przede wszystkim na wiadomościach o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire