[ Pobierz całość w formacie PDF ]
S
R
- Och, z nieba mi spadliście! - powitała ich z szerokim uśmiechem. - Jack
śpi teraz w hotelu, a ja obiecałam kupić mu jakieś rzeczy, ale nie mam pojęcia o
męskich rozmiarach.
Jak głupio to brzmi, pomyślała w tym samym momencie, czując, jak
rumieniec oblewa jej twarz.
Nerwowy uśmiech Briana pogarszał sytuację.
- Jak duży jest ten Jankes? - wycedził, a inni zaczęli chichotać, gdy w
znaczącym geście rozpostarł ramiona.
- Właśnie o to was pytam. - Gaby zmieszała się bardziej niż należało. -
Zupełnie go nie znam. Szef kazał mi wczoraj zabrać go na pokład. Jest trochę
niższy, ale chyba trochę szerszy - wymamrotała. - Chyba podobny do niego, jak
pan myśli? - Wskazała na jednego z żołnierzy.
Popatrzyła na niego błagalnie. Brian natychmiast spoważniał i kpiący
uśmiech zniknął z jego twarzy. Spojrzał na nią z zachwytem.
Nie powinnaś z nim flirtować, ostrzegł ją wewnętrzny głos, ale koniecznie
chciała zrobić coś dla Jacka i odrzuciła wszelkie skrupuły.
- Rosco! - Brian przywołał wskazanego przez nią żołnierza i przyglądał
mu się krytycznie, kiedy ten obracał się wkoło. - Pójdziesz z panią Forsythe i
będziesz przymierzał to, co wybierze. Możemy w końcu coś zrobić dla naszego
bohatera. Musi dobrze wyglądać przed kamerami telewizji.
Wszyscy się roześmiali. Tak naprawdę wydarzenia w tym odległym
zakątku Australii nikogo specjalnie nie interesowały.
Rosco wszedł za nią do sklepu, podczas gdy jego koledzy poszli dalej.
- Dżinsy mu pasują? - spytał, kiedy zatrzymali się w dziale ze spodniami.
- Nie, wydaje mi się, że wybrałby raczej spodnie z moleskinu -
powiedziała, uśmiechając się do chłopaka. Jack pewnie nosił w Ameryce
zwyczajne dżinsy, ale chciała, żeby miał coś wyjątkowego, coś, co będzie mu
przypominało Australię przez następne kilka lat. - I niebieską, bawełnianą
koszulę z dwiema kieszeniami. Możesz wybrać skarpetki i majtki.
- 89 -
S
R
Przeszli dalej.
- Koszula nocna? - spytała, rozpościerając strój z aksamitu ozdobionego
postaciami z filmów rysunkowych.
Roześmiali się oboje.
- I oczywiście spodenki bokserskie! - żartował dalej Rosco. - I koszulkę!
Gaby skinęła głową.
- W porządku. To już chyba wszystko - powiedziała. - Czy możesz
zmierzyć koszulę i spodnie? Wybierz raczej większe niż mniejsze. Facet jest
niezle umięśniony.
- A ja to nie? - spytał Rosco z udawaną pretensją w głosie i zniknął za
zasłoną.
- Jak wam idzie?
Obok niej stał Brian. W ręku trzymał plastikową torbę.
- Myślę, że niezle. A co to jest?
- Pomyślałem, że armia może sprezentować facetowi trochę kosmetyków.
W końcu to cudzoziemiec, i tak dalej.
Wręczył jej torbę. Zajrzała do środka i podniosła głowę z uśmiechem
wdzięczności.
- Och, dziękuję. Nie przyszłoby mi to do głowy.
- Czy w nagrodę mogę zaprosić panią na kolację do pubu? - zapytał, a w
jego oczach znowu zamigotały wesołe iskierki.
- Ja... naprawdę... - Przez moment biła się z myślami.
- Na pewno przyjdę i bardzo miło będzie się spotkać, ale pewnie będzie
nas troje. Jeśli Jack się obudzi, nie mogę przecież udawać, że się nie znamy,
jedzÄ…c w tej samej restauracji...
- ZniosÄ™ to, ale tylko dziÅ› wieczorem! Po kolacji stoczymy z Jackiem
pojedynek o prawo odprowadzenia pani do domu. Pistolety na dwadzieścia
kroków!
- 90 -
S
R
- Ale ja mieszkam właśnie o dwadzieścia kroków od pubu! - Roześmiała
siÄ™ znowu.
Jego proste, niewyszukane żarty wspaniale poprawiały jej nastrój.
Rosco wynurzył się z przymierzalni i oznajmił, że ubrania będą pasowały
na Amerykanina. Gaby podziękowała im i wróciła do hotelu. Bokserskie
spodenki i koszula do spania to pewnie przesada, ale może uda się go tym
rozbawić, myślała po drodze.
Jack leżał pod prześcieradłem, pogrążony w głębokim śnie. Nie obudził
się, gdy wchodziła do pokoju. Położyła torby na podłodze, po czym przyglądała
mu się przez dłuższą chwilę. Poczuła się dziwnie. Fascynacja i poczucie winy
dominowały. Chciała zachować obraz, który, jak sądziła, nie był jej własnością,
do którego nie miała prawa. Mimo to nie mogła oderwać oczu od jego twarzy,
ramion, zarysu mocnego ciała.
Muszę zapamiętać ten obraz. Nikt mi go nie odbierze, pomyślała,
przyglÄ…dajÄ…c mu siÄ™ zaborczo.
Patrząc na jego rękę, przymknęła oczy i natychmiast wyobraziła sobie, jak
jego długie palce dotykają jej nagiej skóry...
Delikatne pukanie do drzwi przywołało ją do rzeczywistości.
- Czekałam na panią - szepnęła przez szparę w drzwiach właścicielka
hotelu. - Ojciec dzwonił chwilę po pani wyjściu. Będzie tu jutro, jeśli pogoda się
poprawi.
- Dziękuję, pani Grant. I dziękuję za płaszcz przeciwdeszczowy. - Podała
jej mokrÄ… pelerynÄ™. - ZejdÄ™ zaraz do biura i zatelefonujÄ™ do ojca.
Powinnam była to zrobić natychmiast, kiedy tylko tu się znalazłam,
pomyślała. Co się ze mną dzieje? Ten facet sprawia, że zachowuję się jak ktoś
kompletnie nieodpowiedzialny!
- Doktor Fletcher śpi chwilowo w moim pokoju. Całą noc był na nogach,
a ja już się wyspałam po południu.
- 91 -
S
R
Gdy pani Grant oddaliła się, skinąwszy ze zrozumieniem głową, Gaby
uświadomiła sobie, że tłumaczy się z obecności mężczyzny w swoim pokoju.
Gdyby nie znalazł się tu tylko z konieczności, byłaby najszczęśliwszą kobietą na
ziemi i nie przyszłoby jej do głowy, żeby się przed kimkolwiek tłumaczyć.
Postanowiła zapanować nad ogarniającym ją złym nastrojem i podążyła
za paniÄ… Grant do biura.
- Jest też dla pani paczka od Sue Reynolds. Zapomniałam o niej -
powiedziała właścicielka, kiedy weszły do biura.
Gaby zatelefonowała do domu i zapewniła matkę, że wszystko jest w
porzÄ…dku.
- Byłam tego pewna, maleństwo. Starałam się wytłumaczyć to twojemu
ojcu, ale on, jak zwykle, narobił mnóstwo zamieszania! A teraz po prostu zajmij
się sobą. Nie jest ci łatwo, ale w końcu sobie poradzisz. Do zobaczenia,
kochanie.
Jak to możliwe? Matka jest tak daleko, a mimo to jej słowa brzmiały,
jakby wszystko wiedziała. Przypadek? Może. Ale było to zbyt bliskie prawdy. I
to nie po raz pierwszy!
Zamyślona przeszła do holu, zamówiła filiżankę herbaty i usadowiła się w
jednym z ogromnych, miękkich foteli. Otworzyła paczkę i sięgnęła po pierwszą
książkę.
Od czasu, kiedy mając szesnaście lat przeszła pierwsze testy pilota, stale
się uczyła, by uzyskać licencje coraz wyższego stopnia. Dzięki temu teraz z
łatwością radziła sobie z fachowym tekstem, wychwytując interesujące ją infor-
macje.
Kiedy miała siedem lat, matka wytłumaczyła jej, na czym polega jej
choroba. Mózg w wyobrazni Gaby był plątaniną kabli, między którymi od czasu
do czasu dochodziło do spięcia. Wtedy następował atak. Teraz dowiadywała się,
że mogą go wywołać także zwykłe zaburzenia metabolizmu, w wyniku których
praca mózgu może ulegać zakłóceniom.
- 92 -
S
R
A może Jack cierpi na jakąś nie wykrytą chorobę? Może tu leży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]