[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odwagi, by nie czynić hałasu. Całe to przedsięwzięcie wprawiało
ją w zakłopotanie i jeśliby ktoś - włącznie z Griffithem - spostrzegł
ją, czułaby się upokorzona.
Przez otwarte drzwi dostrzegła mężczyzn, chłopców i konie. Ale
nie widziała Griffitha, więc wychyliła się nieco do przodu. Od
kamiennej podłogi ciągnął chłód. Wspięła się na palce na progu i
wtedy go zobaczyła.
Zmiał się. Głowę odchylił do tyłu, wsparł się pod boki, a z całej
jego masywnej postaci promieniowało zadowolenie.
Szybko cofnęła się do wieży, lecz on nie śmiał się do niej. Zmiał
się z radości, jak wszyscy ci idiotyczni, pozbawieni wyobrazni
mężczyzni, którzy jadą na wojnę i nie oglądają się za siebie.
Marianna drżąc całym ciałem, przywarła do muru i otarła z czoła
zimny pot.
Nie powinna wczoraj być taka małostkowa. Trzeba było uznać
jego powinność wobec króla. A ona okazała się zgryzliwa,
naopowiadała kłamstw, powiedziała, że go nie chce. A teraz zżera
ją zazdrość.
Zazdrość o Henryka.
Och, wiedziała, że jeśli wezmie Griffitha za męża, nie będzie się
nigdy musiała niepokoić o inne kobiety. Przysięga małżeńska
stanie się częścią jego rygorystycznie przestrzeganego kodeksu
honorowego, którego nigdy nie złamie. Nie, jeśli wyjdzie za
Griffitha, będzie jego jedyną kobietą, stworzeniem, które będzie
mniej ważnie niż wojna i służba królowi.
Jak on śmiał wyskoczyć z jej łoża i śpieszyć na zawołanie
Henryka? Jak śmiał tak porywczo odrzucać namiętność, która ich
połączyła?
Griffith wyobrażał sobie, że ona nie wie, a ona doskonale
wiedziała, jak bardzo nienawidzi szaleństwa, które go ogarniało,
gdy był w jej ramionach. Nie wiadomo dlaczego wyobrażał sobie,
że dla Marianny mniejszą hańbą była zdrada jej własnego honoru
niż dla niego uleganie żądzy.
Tak więc służba Henrykowi była zaszczytna, a Mariannie -
niecna. Własna zazdrość przerażała Mariannę. Cóż to za uczucia
budził w niej Griffith? Czy to coś więcej niż żądza? Czy było to
jakieś smętne uczucie, które ją osłabiało, sprowadzało z drogi,
którą uważała za słuszną i właściwą?
Musiała z tym skończyć. Skończy z tym, ale jeszcze nie dzisiaj.
Dzisiaj stała wobec faktu, że może już nigdy więcej nie ujrzy
Griffitha.
Spojrzała na czerwoną skórzaną torbę, którą trzymała w dłoni.
Zastanawiała się, jak dać ją Griffithowi bez jego wiedzy. Wzięła ją
nie zastanawiając się nad logiką swego postępowania. Ale teraz
musiała podjąć decyzję. Albo ofiaruje mu ją otwarcie, lecz nie
sądziła, by durna pozwoliła jej na to, albo musi znalezć sposób, by
wsunąć mu ją do sakwy podróżnej.
- Milady!
Głos Arta sprawił, że podskoczyła i obróciła się ku niemu.
- Co pani tu robi? Jest zimno, a pani jest wciąż niezdrowa. - Art
położył jej dłoń na ramieniu i skierował ku schodom. - Możesz
pomachać Griffithowi z okna pokoju, jeśli sobie życzysz,
dziewczyno... - Cofnął się i spojrzał jej w twarz. - Czemu się
uśmiechasz?
Griffith, przeprawiwszy się w bród przez rzekę Trent, wjechał do
królewskiego obozu pod wioską Radcliffe. Był mokry. Z jednej
jego strony zdążał Oliver King, a z drugiej Art. Za nimi ciągnął
mały oddział rycerzy walijskich. Podróż zajęła im sześć dni
szybkiej jazdy. Najpierw do Kenilworth, dokąd Henryk udał się,
gdy otrzymał wiadomość o lądowaniu wojsk, i gdzie najbardziej
zaufani sprzymierzeńcy dołączyli do niego z czterema tysiącami
żołnierzy. Zanim jednak oddział Griffitha dobrnął do Kenilworth,
dotarła do nich wieść, że Henryk maszeruje na Nottingham, gdzie
jego armia ma się połączyć z pięcioma tysiącami lojalnych wojsk
angielskich i walijskich. Griffith, Oliver, Art i rycerze skręcili na
północ i dotarli do Notthingam, lecz nikogo tam nie zastali.
Lincoln i jego buntownicy posuwali się na południe i Henryk
opuścił Nottingham, by udać się do Radcliffe i zatrzymać ich.
- Gdzie jest namiot króla Henryka? - krzyknął Oliver do
najbliższego wartownika.
- Kto pyta? - odkrzyknÄ…Å‚ wartownik.
Oliver schylił się w siodle i spojrzał na niefortunnego żołnierza.
- Prywatny sekretarz króla.
- Oliver King? - Oliver krótko skinął głową, a strażnik
zasalutował przesadnie. - Król Henryk pytał o pana. Musi pan
natychmiast do niego jechać. Tędy. Widzi pan sztandar?
- Piękny widok - mruknął Art. - Sądzisz, że znajdziemy drogę?
Zmiechy, które rozległy się wokoło, zamarły pod spojrzeniem
Griffitha i walijscy rycerze wjechali pomiędzy innych, już
obozujących Walijczyków.
- Wyglądają na zadowolonych, że uwolnili się od swoich tyranów
- powiedział Art.
- Ty nie masz takiego szczęścia - warknął Griffith. - Zostań przy
mnie i pilnuj bagaży.
Drogę do królewskiego namiotu przebyli w ciszy, a w przypadku
Arta w milczącym gniewie. W sumie była to niełatwa podróż, bo
chociaż pogoda była dobra, to nastrój Griffitha taki nie był.
Griffith rozmyślał, a ponieważ nie miał w tym doświadczenia, stał
się nieznośny.
Marianna pozwoliła mu odjechać bez jednej łzy żalu.
Nie przesłała mu czułej wiadomości i w żaden sposób nie
okazała, że się o niego troszczy. Nie podeszła nawet do okna, aby
mu pomachać. Griffith sprawdził to, wyjeżdżając z zamku. Czyżby
nie rozumiała, że niektórzy polegną w tej bitwie? Nie rozumiała,
że może zostać ranny?
Ufał w swoje szczęście i wyśmiałby kobiecą troskliwość. Ale
pragnął, by jego kobieta bała się o niego, tęskniła za nim w czasie
jego nieobecności.
Zanim zsiedli z koni przed namiotem królewskim, Henryk we
własnej osobie wyszedł na ich powitanie.
- Gdzie się podziewałeś, Griffith? Walczyłem bez mego
najbardziej zaufanego doradcy. Gdzie ty byłeś, Oliverze? Moje
listy pisuje giermek i partaczy je.
Giermek i doradcy królewscy otoczyli króla, głośno protestując, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire