[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Naprawdę. Przejadą wokół miasta i zatrzymają się pod
tawerną. Będą nas pewnie eskortować po ślubie. Pojadą za nami w
dwóch długich rzędach - wyjaśnił Jed.
- Matka zemdleje z wrażenia.
- Prawdopodobnie - zgodził się Jed z rozbawieniem.
- Powinieneś zdobyć się na odrobinę współczucia dla mojej
biednej mamy.
- Tak. Podobnie jak ona dla mnie.
- Nie zasługujesz na jej współczucie, Jedzie Ryder. Jesteś
niedobry.
Jed przygarnÄ…Å‚ jÄ… mocno.
- Chodzmy na górę. Pokażę ci, jaki jestem niedobry.
- Liczę na to - odrzekła, pieszcząc jego pierś.
- Nie chciałbym cię upuścić - ostrzegł.
115
anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie zrobisz tego. Nigdy nie zrobiłeś.
- Pocałuj mnie.
Następnego dnia był piątek. Do ślubu pozostał jeden dzień.
Adora zamknęła salon. Jed również pozostał w domu. Postanowili
spędzić trochę czasu z rodziną i zakończyć wszystkie przygotowania
do uroczystości. Po ślubie i przyjęciu zamierzali wyjechać na
trzydniowy wypoczynek do Tahoe. Bob i Lottie zgodzili się pozostać
w mieście trochę dłużej i zaopiekować Tiff.
Jedli w piątkę śniadanie, gdy na ulicy rozległ się ryk silników
motocyklowych.
- Mój Boże - jęknęła Lottie. - Bardzo dziś głośno - zauważyła.
Adora nie spojrzała nawet na Jeda z obawy, że zacznie chichotać
przy stole.
Nieco przed dziesiątą przyjechała Deirdre, trzecia z sióstr
Beaudine po Cat i Adorze. Towarzyszył jej mąż, Eddie, oraz trzy
córeczki: Penny, Shannon i Rose. Wkrótce po nich zjawili się Phoebe
z mężem, Paulem, a także ich dwaj synowie. Obie rodziny miały
spędzić noc w obszernym domu Dillona i Cat. Na razie jednak
wszyscy kłębili się w małym mieszkaniu przy Kościelnej.
Najpierw zdarzyło się kilka niezręczności przy okazji prezentacji
Jeda siostrom Adory. Deirdre i Phoebe spoglądały nań z ukosa, lecz
po kilku minutach, gdy zauważyły, że matka traktuje go przyjaznie,
poszły w jej ślady.
Zaraz po przyjezdzie gości Lottie zabrała się do pieczenia
swoich słynnych ciasteczek, które, według niej, miały przynosić
116
anula
ous
l
a
and
c
s
szczęście, więc postanowiono podać je na przyjęciu weselnym. Gdy
pierwszy rzut wypieków znalazł się w piecu, kuchnia wypełniła się
wspaniałym aromatem. Phoebe i Deirdre zaczęły wspominać
smakowitości przygotowane przez matkę oraz Adorę na ich wesela.
- Teraz też zrobisz coś takiego? - spytały z nadzieją w głosie.
Siostra obiecała spełnić ich prośbę, więc pobiegły do
supermarketu po wszystkie potrzebne produkty, zostawiajÄ…c dzieci
pod opieką mężów. Paul i Eddie spędzali czas w garażu Jeda,
podziwiając udoskonalenia, które
wprowadził w swoim harleyu. Chłopcy Phoebe od razu
skorzystali z okazji, by zaczepiać dziewczynki Deirdre, więc
mężczyzni musieli szybko wrócić i uspokoić dzieci. Potem zasiedli
wraz z Bobem przed telewizorem, bo nadawano transmisjÄ™ z
zawodów sportowych. Adora krążyła z tacą ciasteczek, gdy ktoś
zadzwonił do drzwi. Pomyślała, że to zapewne Cat i Dillon.
Poszła otworzyć. W progu stał Morton Laidlaw.
117
anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA DZIEWITY
Adora pobiegła po Jeda.
- Czy mogę mówić z tobą chwilę na osobności? - zapytał
Laidlaw gospodarza domu. - Ty pewnie też zechcesz posłuchać, moja
droga - zwrócił się do Adory.
- O czym? - chciał wiedzieć Jed.
Z kuchni dobiegał śmiech Tiffany. Spotkanie z mężem Charity
mogło tylko zdenerwować dziewczynkę. Adora położyła rękę na
ramieniu narzeczonego.
- Wyjdzmy na ganek - zaproponowała, biorąc pod uwagę, że
dom jest pełen gości.
Poszli z Mortonem, zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.
- O co chodzi? zapytał Jed. Morton nerwowo potarł brodę.
- Po pierwsze chcę, byś się o czymś dowiedział. Od czasu
tamtego wydarzenia, kiedy byliście oboje z Dawn w szkole...
Jed zaklÄ…Å‚.
- Proszę, pozwól mi skończyć. Adora ścisnęła narzeczonego za
ramiÄ™.
- W porządku - zgodził się Jed.
- Chodzi o to - ciągnął z trudem Morton - że zawsze czułem się
częściowo odpowiedzialny za to, co wówczas zaszło. - Zwilżył
zaschnięte wargi. - Prawda jest taka, że powinienem był wtedy
wkroczyć. Podobnie jak wszyscy w mieście wiedziałem, że Dawn
była w tobie zakochana, ale zanadto ulegałem żonie. Pozwoliłem jej
118
anula
ous
l
a
and
c
s
zastraszyć naszą córkę i oskarżyć cię o coś, czego nie zrobiłeś.
Zgodziłem się, by Charity wezwała policję i żeby cię zabrano.
- Nie rozumiem, o co chodzi - powiedział Jed.
- Próbuję wyjaśnić, że ponoszę część winy za to, co zrobiła moja
żona. Dawn również czuła się okropnie, myśląc o krzywdzie, jaką ci
wyrządziła.
- Akurat.
- To prawda - mówił dalej Morton, - Zawsze chciała to jakoś
naprawić. Została w mieście przez tydzień po pogrzebie twojej matki.
- Po co?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]