[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Hatch? - David wychylił się zza drzew. - Nic ci się nie stało? Co się tu dzieje? - Na widok
leżącego stanął jak wryty.
- Ten facet nazywa siÄ™ Hoffman i jest kumplem Landisa. Prawdopodobnie obaj pracowali dla Brighta
jako ochroniarze.
- Co z nimi zrobimy? - Spytał David, ostrożnie zerkając za siebie przez ramię.
- Zostawimy ich tutaj. Nie będę ich wlókł do łodzi.
Szkoda fatygi. - Hatch podniósł rewolwer upuszczony przez Hoffmana. - Na dole wszystko gra?
- Tak. - W głosie Davida znów pojawiła się nutka podniecenia. - Załatwiłem go na amen.
Cholera, nie przypuszczałem, że to całe karate zdaje egzamin. - Chłopak napawał się wyraznie
własnym sukcesem.
Kiedy ruszyli w drogę powrotną, Hatch zdobył się na słaby uśmiech.
- Dobra robota. Możesz zawsze mnie osłaniać.
- Dzięki. - David uśmiechnął się od ucha do ucha. - W porządku. Umowa stoi. jestem w każdej chwili
do dyspozycji.
- Wszystko gra? - spytał Alex, kiedy Hatch i David znalezli się nad zatoką. Robin obejmował czule
Susan, która szlochała cicho.
- Jasne. - Hatch wsadził sobie pistolet Hoffmana za pasek i wręczył broń Landisa Alexowi, który
zrobił to samo. - Teraz wracamy na łódz. Szybko.
- Nie wiedziałam, że przyprowadziłeś przyjaciół - szepnęła Susan.
- Nie było czasu na rozmowy. Ten łajdak z bronią wyrósł zupełnie jak spod ziemi  odparł Alex.
- Powinnam się była domyślać, że wszystko zaplanowałeś  powiedziała Susan z podziwem. - jesteś
genialny. - Nic innego nie przyszło mi do głowy - wyjaśnił skromnie Robin.
David spojrzał znacząco na Hatcha.
- Ten facet naprawdę się zakochał - mruknął.
- Znasz się na takich sprawach. Ale teraz chodu. - Hatch zdał sobie sprawę, że uczucie niepokoju
wcale go nie opuściło. Przeciwnie, w ciągu ostatnich paru minut nawet się wzmogło.
Przysiągł sobie w duchu, że nigdy więcej nie ulegnie żadnym namowom Jessie. Ta kobieta stanowiła
zagrożenie dla siebie i innych. Należało ją naprawdę krótko trzymać i Hatch zamierzał tak właśnie
postąpić.
Gdy szedł wraz z innymi w stronę łodzi, to postanowienie wciąż mu towarzyszyło. W niecałe pięć
minut pózniej, gdy wyszli zza drzew na kamienistą plażę, znajomy kobiecy głos wdarł się nagle w
ciszÄ™ nocy.
- Nie podchodzcie! - wrzasnęła Jessie. - On ma broń! Ale było za pózno. Alex, Susan i David wyszli
już na otwartą przestrzeń. jedynie Hatch wciąż chronił się za drzewami i stamtąd obserwował scenę
rozgrywającą się właśnie na brzegu.
Jessie stała bezradnie na pokładzie kołyszącej się łodzi, a Edwin Bright trzymał ją jedną ręką za
gardło. Drugą przystawiał jej lufę do skroni.
- Wolałbym, żeby twoi przyjaciele zbliżyli się nieco, kochanie - powiedział głośno Bright.
Rozdział 15
Gdzie jest Landis i Hoffman? - zawołał.
- Zostawiliśmy ich w lesie - zadziwiająco spokojnie odparł David.
- Kim jesteś? - spytał niecierpliwie Bright.
- Przyjacielem Jessie.
- Nazywasz się Hatchard? David nie odpowiedział.
- Gadaj! - ryknÄ…Å‚ Bright - bo rozwalÄ™ jej Å‚eb.
- Nie - odparł w końcu David, rezygnując z dalszych wyjaśnień.
- Do jasnej cholery, gdzie jest Hatchard? ryknął Bright. - Wiem, że on to wszystko wymyślił.
Gdzie on, u diabła, jest?
- Nie żyje - powiedział szybko David. - Landis go załatwił. Nie słyszeliście strzału?
- Nie żyje? - Krzyk Jessie przeszył powietrze.
- Nie, to nieprawda! Wiedziałabym, gdyby nie żył!
- Dziewczyna szarpnęła się szaleńczo do przodu, a potem w bok, co przy kołyszącej się łodzi
całkowicie wystarczyło, by zarówno ona sama, jak i Bright, stracili równowagę.
- Uważaj, suko! - wrzasnął Bright, ale było już za pózno. Ratując się przed wypadnięciem za burtę,
wypuścił Jessie z uścisku.
Dziewczyna straciła równowagę i upadła do tyłu z szeroko rozłożonymi ramionami. Bright chciał ją
chwycić za rękę, ale nie zdołał. Wypadając za burtę, Jessie zahaczyła go za szyję i pociągnęła za
sobÄ….
Gdy wpadli do lodowato zimnej wody, Jessie krzyknęła głośno, a Bright zaczął kląć, na czym świat
stoi. Hatch wybiegł jak szalony zza drzew, mijając pozostałych, którzy patrzyli z niedowierzaniem na
rozgrywającą się przed nimi scenę. Popędził na złamanie karku skalistym nabrzeżem, dopadł do łodzi
i wychylił się przez burtę.
- Jessie!
Jessie podskakiwała na falach, mokre włosy przykleiły się jej do czaszki jak plaster. Odgarnęła
grzywkę z czoła i popatrzyła na Hatcha z promiennym uśmiechem.
- Wiedziałam, że żyjesz.
Bright, zanurzony po uszy w wodzie, z trudem chwytał powietrze, ale Hatch zignorował go
całkowicie. Nachylił się, pochwycił Jessie za ręce i wciągnął ją do łodzi.
- Ta woda jest cholernie zimna - powiedział Alex, wchodząc na pokład. -Zabiłaby człowieka w
czasie krótszym niż pół godziny. Okryjcie ją czymś.
- On ma rację. - David wskoczył do łódki i otworzył szafkę. Wyciągnął z niej koce. - Jessie, ściągnij
ubranie i opatul się dokładnie. Wszystko będzie dobrze. Byłaś w morzu zaledwie parę minut.
Jessie przytaknęła i zadrżała gwałtownie.
- Boże, umieram z zimna. - Chwyciła koc, owinęła się nim i zaczęła ściągać dżinsy.
- Do jasnej cholery, pomóżcie mi - wrzasnął Bright, ale ponieważ nikt nie reagował, zaczął płynąć do
brzegu.
Plusk zwrócił uwagę Hatcha.
- Odcumuj łódz, Davidzie. Płyńmy między Brightem a plażą. Chcę z nim pogadać.
David uniósł brwi, ale się nie odezwał. Przy pomocy Alexa natychmiast odwiązał łódz i zaczął
dryfować wzdłuż brzegu, blokując Brightowi ucieczkę z lodowato zimnej wody.
- Nie wolno wam tego robić! - ryknął Bright. - Wyciągnijcie mnie stąd, bo zamarznę! Hatch oparł
ręce o burtę i zerknął na Brighta. - Właściwie nie widzę w tym nic złego.
- Zwariowałeś? Chcesz mnie zabić? Ty wiesz, ilu ludzi umarło tu na hipotermię? - wrzasnął Bright.
- On ma rację - potwierdziła Jessie. - Aż trudno uwierzyć, jak to szybko idzie. Wystarczy parę minut
w wodzie, potem chwila na tym zimnie i koniec. A on już dosyć długo tu tkwi.
Hatch zerknÄ…Å‚ ma Alexa.
- Sądzisz, że mógłby sam bezpiecznie wrócić do domu? Alex zrobił zatroskaną minę.
- Wątpię. Temperatura nie przekracza pięciu stopni, a droga do rezydencji zabiera jakieś
dwadzieścia minut. On przebywa w wodzie na tyle długo, że proces hipotermii na pewno już się
rozpoczął. Tak, myślę, że ma niewielkie szanse.
- Nie możecie ... - Bright jęknął w panice.
- Płyń do brzegu - rozkazał Hatch. - Będę tam czekał na ciebie z kocem. Jeśli odpowiesz mi na parę
pytań, zostawię ci koc. jeżeli nie, zabiorę go i odejdę.
Wszyscy zdawali sobie sprawę, że byłby to właściwie wyrok śmierci. Bright również zdawał sobie
sprawę z sytuacji, więc zaczął płynąć w kierunku brzegu.
Hatch wziął koc i zeskoczył z łodzi na skały. - Zaczekajcie tutaj - nakazał pozostałym.
Nie pospieszył jednak od razu Brightowi na ratunek. Gdy dotarł na miejsce, Bright był już na plaży -
kurczył się z zimna i wstrząsały nim dreszcze.
Wypadając z łódki, zgubił okulary i przyglądał się Hatchowi przymrużonymi oczami. - Dawaj koc! -
syknÄ…Å‚ Bright.
Hatch cofnął się o parę kroków.
- Najpierw opowiedz mi trochę o swoich interesach. Bright otworzył szeroko oczy ze zdumienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire