[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotyka się z pewną dziewczyną. Patrick znał ją. Aresztował ją kiedyś za molesto-
wanie przechodniów. Fred zapewnił go, że Angela już z tym skończyła, i Patrick
uwierzył mu. Fred był najgorszym kłamcą na świecie.
Patrick obawiał się jednak, czy ta skądinąd pozytywna cecha charakteru Freda
nie przysporzy w tym wypadku kłopotów. Zamierzał bowiem nadal utrzymywać
Mari w przekonaniu, że spotyka się z fizjoterapeutą, a nie z policjantem, i obawiał
siÄ™, czy Fred przypadkiem siÄ™ nie wygada.
Wziął do ust tabletkę na nadkwasotę i pogryzł ją nerwowo. Nie łykał tych ta-
bletek już od lat, tymczasem odkąd poznał Mari, zajadał się nimi jak cukierkami.
Zadzwięczał dzwonek u drzwi. Przyszli Fred i Angela. Byli tak zdenerwowa-
ni, że ich także chciał poczęstować tabletkami.
To będzie meczący wieczór, pomyślał. Kiedy podał Angeli szklankę z piwem,
omal nie wypuściła jej z drżących rąk. A gdy dzwonek zabrzmiał ponownie, Patrick
pożałował swojego pomysłu.
Niepotrzebnie. Mari wyglądała tak uroczo, że Patrick znów z przerażeniem
pomyślał o czekającym go wieczorze. Tym razem dlatego, że przeczuwał, jak
trudno będzie mu skupić się na czymkolwiek innym poza nią. Postanowił, że za-
cznie ją uwodzić, gdy tylko Fred i Angela opuszczą jego dom.
Przedstawił sobie gości i znów pobiegł do drzwi. Tym razem dostawca przy-
niósł pizzę. Kiedy Patrick wrócił do kuchni, trójka jego gości siedziała na wysokich
stołkach przy blacie. Angela wprowadzała właśnie Mari w tajniki chiromancji.
- A to jest Wzgórze Wenus - mówiła. - Tak duże i rozległe wskazuje, że jesteś
wrażliwa i uczuciowa.
S
R
Raczej zmysłowa, pomyślał Patrick, lecz zachował to spostrzeżenie dla siebie.
- Nie cierpię tej mojej wrażliwości! - Mari westchnęła ciężko.
Patrick omal nie upuścił pizzy. Wrażliwa oszustka!
- Ależ to wcale nie jest wada - obruszyła się Angela. - %7łałuję, że ja nie mia-
łam w sobie więcej wrażliwości, kiedy byłam młodsza. Może nie wylądowałabym
w więzieniu.
- Siedziałaś w więzieniu?! - Oczy Mari zrobiły się okrągłe jak spodki.
- Fred też - odparła Angela. - Byłam panienką na telefon.
- To ktoś taki, kto dzwoni w porze obiadu, żeby ci coś sprzedać?
- Niezupełnie... Spotykałam się z mężczyznami. Za pieniądze. - Mina Mari
wciąż wyrażała kompletne niezrozumienie. - I szłam z nimi do łóżka - dodała An-
gela. - Chociaż najczęściej nawet nie docieraliśmy do łóżka. Jeden gość załatwił to
w samochodzie, na czerwonym świetle. - Zamilkła nagle i bardzo zainteresowała
się swoimi paznokciami. Zrozumiała, że przesadziła nieco ze szczegółowością opi-
su.
- Och! - Policzki Mari pokryły się purpurą. - Musisz sporo wiedzieć o męż-
czyznach.
Patrick zaczął wiercić się niespokojnie. Dobrze wiedział, jak bardzo Mari li-
czyła na to, że Angela podzieli się z nią swoim doświadczeniem.
- Powinnam była ukończyć szkołę. - Angela westchnęła głucho. - Ale to było
takie nudne.
- Na naukę nigdy nie jest za pózno - pocieszyła ją Mari. - Niedawno udziela-
łam korepetycji kilku osobom, które szykowały się do eksternistycznej matury.
- Naprawdę? Wciąż nie mogę znalezć pracy, bo wszędzie chcą kogoś z matu-
rą. Myślałam już nawet o tym, żeby wrócić na ulicę, ale Fred mi nie pozwolił.
Teraz Fred zrobił się czerwony jak burak. A Patrick znów sięgnął ukradkiem
po tabletkÄ™.
- Nie mogę ci niczego obiecać - mówiła Mari z namysłem - ale znam małą re-
S
R
staurację, gdzie potrzebują kelnerki. A poza tym, chętnie pomogę ci przygotować
siÄ™ do matury.
Na wzmiankę o restauracji Patrick zesztywniał. Jeszcze tylko brakowało, żeby
Mari zabrała Angelę do jakiegoś klubu z rozebranymi tancerkami. I bez tego miał
dość kłopotów.
- Nie wiem, Mari, czy to najlepszy pomysł - wtrącił się.
- Przecież Angela szuka pracy. Mogę zaprowadzić ją tam na rozmowę jutro
rano.
- Jadę z wami. - Patrick powiedział to z taką determinacją, że wszyscy spoj-
rzeli na niego. - %7łeby coś doradzić - bąknął.
Otworzył pudełko z pizzą i podał Mari kieliszek wina.
- Przykro mi, złotko - szepnął. - Właśnie skończył mi się napój wzmacniający.
Było jej to nawet na rękę. Wiele myślała o tym i doszła do wniosku, że jeśli
rzeczywiście chciałaby się zmienić, powinna zawrzeć bliższą znajomość z alkoho-
lem. Poza tym podejrzewała, że tego wieczora Patrick zacznie ją uwodzić. Odrobi-
na wina powinna dodać jej odwagi.
Wino było lekko cierpkie i śmiesznie szczypało w język. Mari szybko opróż-
niła kieliszek i podała go Patrickowi do napełnienia. Spojrzał na nią zdziwiony, ale
bez słowa nalał kolejną porcję.
Jedli pizzę, słuchali starych nagrań Chucka Berry'ego i rozmawiali. Po dwóch
piwach Fred opowiedział, jak ukradł pierwszy samochód. I jaki był przerażony, gdy
po przejechaniu dwóch stanów zorientował się, że było to auto burmistrza. Porzucił
je czym prędzej i autostopem wrócił do domu.
Nie lepiej poszło mu z fałszowaniem dokumentów. Przetrząsnął kiedyś skru-
pulatnie śmietniki w okolicy i znalazł kilka anulowanych czeków oraz jeden czysty
blankiet. Długo ćwiczył podpis, aż doszedł do perfekcji w jego naśladowaniu.
Wtedy udał się do banku. Niestety. Podpis, który opanował tak wspaniale, okazał
się podpisem prezesa banku. Niedoszły fałszerz wylądował w więzieniu.
S
R
Patrick słuchał, uważnie przyglądał się całej trójce i uśmiechał się z przymu-
sem. Zaglądał Mari w oczy i czuł, jak coś ściska go w żołądku. Fred i Angela po-
trafili uciec od kryminalnej przeszłości, a ona nie. Resocjalizacja i uwodzenie. Dwa
wielkie projekty stały się oto jednym zadaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]