[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wokół widziałam obrazy z mojego życia. Na jednym z nich dostrzegłam sąsiadkę w Lagosie, która
krzyczała, że moja mama umrze. Na innym dostrzegłam ojca obejmującego mnie na lotnisku. Były też
obrazy przedstawiające Godwina. Takie, na których mnie gwałcił, i inne, na których na kolanach
błagałam go o przebaczenie. Jednak na większości z nich widziałam Lindę, która mnie bije; Lindę,
której muszę masować stopy; Lindę, która mnie wyzywa, goli głowę, wstrzykuje do pochwy gorący
sos paprykowy, rozcina...
Oto moje piekło. Stałam się kustoszką w muzeum własnych koszmarów, skazaną na ich wieczne
oglÄ…danie.
I co teraz ze sobą zrobisz?" - często słyszałam to pytanie, od kiedy zakończył się proces. Zostanę
pielęgniarką!" odpowiadałam. Nie było to proste dla kogoś, kto nawet nie otrzymał odpowiedniego
wykształcenia, ale ja się zaparłam, starałam z całych sił i ciężko pracowałam.
We wrześniu 2006 roku zdałam egzamin część pisemna była po francusku! i otrzymałam
certyfikat pierwszego stopnia w gerontologii i tytuł opiekuna starszych osób. Dokument był wydany
przez Czerwony Krzyż. Dzięki temu znalazłam pracę w domu opieki. Szybko nauczyłam się pracować
w grupie, poznałam środowisko medyczne, opiekowałam się ludzmi potrzebującymi pomocy,
zaprzyjazniłam się z kilkoma pielęgniarkami...
Za punkt honoru postawiłam sobie, że zawsze będę pogodna i uśmiechnięta. Mazgajstwo zabronione!
Każdego dnia pragnęłam dawać szczęście i radość starszym ludziom. Miłe słowa, okazanie
zainteresowania nic mnie to nie kosztowało. A kiedy widziałam, jak dzięki mnie na ich
pomarszczonych twarzach rozkwita uśmiech, siwe włosy na chwilę nabierają dawnego koloru, ręce i
nogi stają się bardziej sprawne, a głosy mniej drżące, byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świe-
cie. Ich pogoda ducha działała jak balsam na moje poharatane serce. Jedyny niepokój wzbudzała
świadomość, że moi wiekowi podopieczni pewnego dnia odejdą. I to niestety się zdarzało...
Tego, co przeżyłam, nie opowiadałam żadnemu ze współpracowników. Chciałam być młodą
dziewczyną jak każda inna. Nie potrzebowałam ani litości, ani specjalnych przywilejów. Skrzętnie
ukrywałam swoją smutną przeszłość. A nie zawsze było to łatwe...
Pewnego dnia Aminata zapytała, czy chciałabym pójść z n ią na zakupy. Z radością przyjęłam jej
zaproszenie. Bardzo ją lubiłam i przyjemnie się z nią pracowało. Z biegiem czasu nasza znajomość się
zacieśniła. Poszłyśmy razem pobuszować po sklepach. Po pierwszym wspólnym wyjściu nastąpiły
kolejne. Często się śmiałyśmy i wygłupiałyśmy. Przyjaciółka chciała wiedzieć, skąd pochodzę, jakie
mam korzenie. Odpowiedziałam, że z Nigerii, a dokładnie z Lagosu. W moich opowieściach jednak
było wiele białych plam. I właśnie te najbardziej ją intrygowały. Jej pytania stawały się coraz bardziej
szczegółowe i natarczywe. Zajęło mi trochę czasu, zanim przemyślałam tę kwestię, czyjej coś
zdradzić. Zastanawiałam się, czy mogę zaufać koleżance z pracy.
Pewnego dnia znowu zapytała mnie o jakiś szczegół i wtedy postanowiłam powiedzieć jej prawdę.
Słuchała mnie w milczeniu. Historia mojego życia mocno nią wstrząsnęła. Przeraziła ją i
zaszokowała. Zapewne domyślała się, że coś przed nią ukrywam, ale chyba nie spodziewała się aż
takich rewelacji.
- Nic nikomu nie powiem - oświadczyła. - Obiecuję. Nigdy i nikomu.
I dotrzymała słowa. Nikt nie usłyszał od niej tego, co mi się przydarzyło.
Był jeszcze jeden problem. Nazwisko Okpara było dość znane, a fani piłki nożnej nie zapominają tak
łatwo swoich ulubionych zawodników. Kiedy się przedstawiałam, czasami mój rozmówca pytał:
Okpara? Z rodziny tego piłkarza?". W takich momentach udawałam, że nie mam pojęcia, o czym ten
ktoś mówi. Piłkarza? Jakiego
piłkarza?" Wtedy osoba, z którą rozmawiałam, zaczynała szczegółowo objaśniać, kim jest najlepszy
zawodnik drużyny Paris Saint-Germain i że siedzi w więzieniu za molestowanie córki. To ty o tym
nie słyszałaś?" pytali ze zdziwieniem. No, jakoś nie" odpowiadałam i dodawałam, że nazwisko
Okpara jest w Nigerii bardzo popularne.
Każdego dnia musiałam mieć się na baczności. Nigdy nie wiedziałam, kiedy moja historia stanie się
tematem rozmów. Pewnego razu koleżanka z pracy, którą zresztą bardzo lubiłam, zaprosiła mnie i
inne dziewczyny na poga-duszki do swojego domu. Była to bardzo wesoła, towarzyska i lubiąca żarty
dziewczyna. Czasami dla kawału naśmiewała się z mojego kiepskiego francuskiego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]