[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swojego domu, póki on tam będzie mieszkał. Chciałem ją odesłać, ale
płakała i lamentowała, aż moje własne dzieci się za nią ujęły. Nabiłaś im do
głów, że ich kuzyni mogą zostać zamordowani we śnie.
- Cóż, zwolnił się mój pokój. Możesz w nim umieścić tę piątkę
biednych dzieci.
Nathan zerwał się z krzesła.
- Twój pokój! A więc uważasz, że to teraz twój pokój? %7łe wszystko
jest twoje? Nic nie jest twoje, ani pokój, ani dom, ani ta przeklęta krowa, ani
jedzenie, które tak bezceremonialnie odbierasz od ust czwórce moich
własnych dzieci, by nim nakarmić piątkę dzieci mojego brata!
- Cóż, w takim razie odeślij dzieci razem z ich matką, a przyjmij pod
dach swojego brata Silasa, skoro ci nie przeszkadza, że lata, wymachując
nożem.
Nathan wstał i nachylił się do niej.
- Pożałujesz, że ze mną zadarłaś. Możesz nasłać na mnie swojego
prawnika, żeby wiercił mi dziurę w brzuchu, ale to i tak niczego nie zmieni.
Ten dom należy do mnie, tamten dom należy do mnie, krowa należy do
mnie...
- Ale ja mam prawo do jej mleka. Podobnie, jak do korzystania z
jednej trzeciej domu. Prawdę mówiąc, panie Clarke, dziwię się, że chcesz,
bym zamieszkała pod twoim dachem, a także temu, że człowiek tak majętny
jak ty nie może się pogodzić z utratą jednej małej krowy, którą...
- Do diabła z krową! Ale, na Boga, nie pozbawisz mnie mojej
własności, i gwiżdżę na grozby Freemana!
Wymaszerował z domu. Lyddie odetchnęła głęboko, przygarbiła się,
ale zaraz się wyprostowała. Krowa. Rzuciła się do drzwi, lecz Nathan
15
3
skierował się prosto do konia i wykonawszy kilka podskoków, zdołał w
końcu go dosiąść. Zawrócił wierzchowca i zobaczył ją na progu. Lyddie
uniosła rękę, by mu pomachać. Spiął konia ostrogami i jednocześnie
ściągnął wodze, więc biedne zwierzę nie miało wyboru, tylko kręciło się w
kółko, aż jego pan odzyskał panowanie nad sobą, a co za tym idzie - nad
wierzchowcem. Kiedy odjechał, Lyddie w końcu się odprężyła, póki nie
pomyślała o swojej córce, czekającej na tego człowieka na drugim końcu
drogi. I wtedy ogarnął ją przemożny strach. Czego może się jeden brat
nauczyć od drugiego? Czy Nathan Clarke pojawi się w domu tak
rozsierdzony zachowaniem teściowej, by mścić się na żonie? Albo na
własnych dzieciach? Jane i Nate mają dość rozumu, by nie wchodzić mu w
drogę, ale Bethiah jest zupełnie bezbronna. Ona pierwsza najszybciej
wyprowadzi go z równowagi swoim kaszlem, swoją niezgułowatością,
swoją głupią paplaniną... Lyddie drgnęła.
Powiedział: czwórkę. Czwórkę własnych dzieci. Jaka ona głupia.
Ten przewlekły katar żołądka zimą, ta krągła twarz i ramiona Mehitable...
Jej córka jest w ciąży i jeśli policzyć miesiące od kataru żołądka zimą, w
dobrze zaawansowanej ciąży.
24
Lyddie przyśniły się jej zmarłe dzieci. Kiedy się obudziła rano,
sprawdzonym sposobem pozbyła się sennych obrazów, ale zaraz przed
15
3
oczami stanęła jej krowa. Jej zięć nie zostawi tak tej sprawy; trzymać
zwierzę bez nadzoru na łące to prosić się o jego stratę. Wstała, umyła się i
ubrała, wzięła trochę herbaty, chleba i masła. Poszła do obory, wydoiła
krowę, tym razem przelała mleko do własnych baniek, zaniosła je do
spiżarni i przykryła płótnem. Na myśl, że ponownie zacznie robić sery,
poczuła się tak, jakby świat po długim czasie przestał stać na głowie.
Potem zabrała krowę ze sobą do Cowetta i zostawiła ją razem z jego
jałówką. Podeszła do drzwi domu i zapukała. Nikt jej nie odpowiedział.
Pchnęła drzwi, znów ogarnięta dawnym lękiem. Pamiętała, że w domu była
druga butelka brandy.
- Halo! - zawołała. Cisza.
Zajrzała do Rebecki. Jej twarz była napięta, a ciałem wstrząsały
dreszcze. Proszę, Boże, jak najszybciej skróć jej męki, pomyślała Lyddie, a
potem uświadomiła sobie, że właśnie po raz pierwszy od śmierci Edwarda
pomodliła się do Boga.
Lyddie wyszła z izdebki i usłyszała stęknięcie dobiegające z połu-
dniowej izby. Podeszła do drzwi i zobaczyła gołą łydkę, długie, błyszczące
udo, pośladek. Cofnęła się.
- Panie Cowett! - zawołała.
Usłyszała chrzęst łusek kukurydzy, skrzypienie lin. Podeszła bliżej do
drzwi i zobaczyła, że przykrył się kocem i usiadł, oczy miał szkliste.
Zostawiłaby go, żeby się wyspał, gdyby nie kobieta w sąsiedniej izbie.
- Panie Cowett? yle siÄ™ pan czuje?
- Tak - wychrypiał.
- Cóż, w takim razie oporządzę pańską żonę i pójdę sobie, żeby pan
wydobrzał.
15
3
Zdążyła umyć i ubrać Rebeccę, nim pojawił się na progu. Włożył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire