[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko, zanim wyruszyłem na poszukiwanie was. Myślałem,
że będziecie chcieli wrócić jak najszybciej.
- Postąpiłeś słusznie. Jedz przodem, a my ruszymy za tobą tak
szybko, jak tylko będziemy mogli.
- Obawiałam się, że propozycja Theo okaże się dla niej zbyt
wielkim przeżyciem - powiedziała, gdy wyruszyli.
- Jaka propozycja? - Ben usiłował przekrzyczeć zgrzytanie
skrzyni biegów.
Wytłumaczyła mu, że Theo chciał kupić całą kolekcję
Escarpment.
- Nie wiedział, że powinna unikać stresów.
- Nie winię go. Jeżeli można kogokolwiek winić, to mnie za
zostawienie jej samej. Przecież wiedziałem, jaka jest
przewrażliwiona.
Gdyby nie pojechała zobaczyć się z Persią, Ben zostałby w
domu, pomyślała Keri. Lista pretensji do niej wydłużyła się o
jeszcze jednÄ… pozycjÄ™.
Wiedziała dobrze, że tak dalej być nie może. Zciskała boki
siedzenia z niemą determinacją. Im szybciej opuści Kinga
Downs, tym lepiej.
RS
133
ROZDZIAA DZIESITY
Wystarczyło, żeby Keri zobaczyła poważny wyraz oczu
doktora Syme'a, by zrozumiała, że nieprędko wyjedzie. Miał
szarą, zmęczoną twarz i w niczym nie przypominał jowialnego
lekarza, jakiego spotkali na przyjęciu.
- Jak ona się czuje? - spytał za nich dwoje Ben.
- Trzyma się - odparł ponuro. - Dobrze, że macie tlen na
miejscu, inaczej musiałbym przewiezć ją do szpitala.
- Och, nie! Co jej jest? - zaprotestowała Keri. Lekarz poklepał
pocieszająco jej dłoń.
- Nie bądz taka przerażona, chwała Bogu, najgorsze już
minęło. Jest bardzo wyczerpana, dlatego łatwo złapała infekcję,
która zeszła na płuca i utrudniła oddychanie. Po kilku godzinach
pod tlenem powinna poczuć się lepiej. Dałem jej też coś, by
zwalczyć chorobę.
- A więc nie pojedzie do szpitala?
- Nie. Chyba że jej stan się pogorszy. Zostanę na noc, jeżeli
nie macie nic przeciwko temu.
- Już przygotowałam pokoje gościnne - odezwała się Jessie.
- Niech pan zostanie, jak długo będzie trzeba. Rob będzie o
wiele szczęśliwsza pod własnym dachem.
- Dlatego właśnie chcę, żeby tu została, jeżeli tylko to
możliwe - zgodził się z Benem doktor. - Jej samopoczucie jest
równie ważne jak antybiotyki. - Przeprosił i wrócił do swej
pacjentki. Jessie podążała za nim krok w krok jak zatroskana
kwoka.
Kiedy wyszli, Keri padła na krzesło.
- Nie powinnam nawet myśleć o wyjezdzie, prawda? Ben
spojrzał na nią ostro.
- Słyszałaś, co doktor mówił o samopoczuciu Robyn. Nastrój
pogorszy jej się dramatycznie, jeżeli powiemy jej teraz prawdę o
zaręczynach.
Nie potrafiła ukryć goryczy w głosie.
RS
134
- Myślisz, że tego nie wiem? Gdyby nie Robyn, już dawno
wszystko bym odwołała.
- Wiem - powiedział bardzo cicho.
Miała co do tego wątpliwości. Nie mógł rozumieć jej
rozdarcia pomiędzy koniecznością udawania miłości, którą
naprawdę czuła, a świadomością, że on sądzi, iż ona po prostu
udaje.
Pył drogi, który zebrał się w zmarszczkach na twarzy Bena,
nadawał mu wygląd rzezby z granitu, która ożyła. Potarł oczy
ręką.
- Może będę musiał poprosić cię o coś więcej.
- O co mianowicie? - Jaką jeszcze torturę wymyśli?
- Chcę powiedzieć Robyn, że ustaliliśmy datę ślubu. Może
nawet niech zacznie wszystko planować.
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Nie mówisz chyba poważnie? To tylko pogorszy sprawę w
momencie, kiedy powiemy jej prawdÄ™.
- Być może. Tymczasem jednak dostarczymy jej bodzca, żeby
wyzdrowiała. Jeśli pomyśli, że coś jest nie tak, może całkowicie
stracić nadzieję.
- Powiedziałam ci już, że mogę nadal udawać.
- To może nie wystarczyć. Wyda jej się dziwne, że nie
snujemy żadnych planów. Może się nawet sama wszystkiego
domyślić. Tego chyba byś nie chciała?
- Raczej nie - przystała z ciężkim sercem. Byłaby potworem,
gdyby się nie zgodziła. - Dobrze, możesz jej powiedzieć, co
chcesz, i bądz pewien, że nie zaprzeczę.
- To mało. Musisz okazać trochę zapału.
- Czy zdajesz sobie sprawÄ™, o co prosisz?
- Wiem. Proszę cię, byś udawała miłość do kogoś, kogo nie
możesz znieść, bo stanął między tobą a Rickiem. Ale obiecuję,
że to długo nie potrwa. Niech tylko Robyn wyzdrowieje.
Niech tylko Robyn wyzdrowieje. Ile razy będzie żałowała
tych słów w następnych dniach? Przy Robyn musiała być
RS
135
spłonioną panną młodą, gdy przyjaciółka układała na
komputerze listy kwiatów, potraw, uroczystości, o których Keri
wiedziała, że nigdy się nie odbędą.
Ben miał jednak rację, Cały ten plan miał dobry wpływ na
jego siostrę. Dwa dni po kryzysie lekarz zrezygnował z kuracji
tlenowej, a Robyn mogła usiąść na łóżku i zjeść posiłek, który
nareszcie nie był płynny.
- Martwię się, że tak dużo robi - zwierzyła się Keri doktorowi
Syme'owi po jednym z takich posiedzeń u Robyn.
- Nie martw się. To dla niej najlepsza terapia - zapewnił ją.
Oczy mu zabłysły. - Nie odwołaj tylko przypadkiem
wszystkiego, bo sprowadzisz na nią następny kryzys.
Ten komentarz, tak zadziwiająco bliski prawdy, sprawił Keri
wielki ból. Ben wyobrażał sobie, że jest wielkim bohaterem, bo
poświęca się dla Robyn. Nie miał pojęcia, jak strasznym było
dla niej planowanie ślubu z człowiekiem, którego kocha i za
którego nie miała nigdy wyjść za mąż.
Ben grał swą rolę śpiewająco. W obecności Robyn był
kochającym narzeczonym, jakby jego uczucie było prawdziwe.
Gdyby nie znała prawdy, Keri mogłaby przysiąc, że całował ją
naprawdę. Jego usta, gdy znajdowały jej wargi, były takie
ciepłe. Kręciło jej się w głowie z pragnienia, by znalezć się w
jego ramionach.
Myślała, że już dłużej tego nie wytrzyma, kiedy doktor Syme
oświadczył, że stan Robyn poprawił się na tyle, iż może
przyjeżdżać do niej raz w tygodniu zamiast codziennie.
- Nie zapominajcie o zaproszeniu na ślub dla mnie -
przypomniał wychodząc.
Prawie nie widywała Ricka od czasu choroby Robyn. Rzadko
odwiedzał siostrę, a Keri starała się nigdy nie być z nim sama,
żeby nie dostarczać Benowi dodatkowych argumentów.
Była więc bardzo zdziwiona, kiedy nie zapowiedziany wpadł
pewnego popołudnia i prawie zwalił ją z nóg.
- To twoja sprawka, Panno WszystkowiedzÄ…ca
RS
136
- wykrzyknÄ…Å‚, podstawiajÄ…c jej pod nos jakiÅ› papier.
- Nie wiem, o co ci chodzi, Rick. - Cofnęła się zaskoczona.
- Doprawdy? Czyżbyś nie była u Persii Redshaw i nie
wtrącała się w nasze sprawy?
- Rzeczywiście, pojechałam się z nią zobaczyć. W nic się
jednak nie wtrącałam. Rozmawiałyśmy tylko o planach rozwoju
Casuariny - przyznała zmieszana.
- I przekonałaś ją, że to coś okropnego, prawda?
- Nie, nie przekonałam. Tak się złożyło, że była skłonna
poprzeć twój projekt. Nie mogłam namówić jej do zmiany
zdania. Była po twojej stronie - powtórzyła, chcąc, by dobrze ją
zrozumiał.
- Nie tak to widzę. Sama przeczytaj - powiedział, znów
potrzÄ…sajÄ…c papierem.
List upadł na podłogę, podniosła go więc drżącą ręką. Zaczęła
czytać po cichu, ale nalegał, by czytała na głos.
- Drogi Ricku - zaczęła i spojrzała na podpis.
- To prywatny list do ciebie. Czy na pewno mam go
przeczytać?
- Chcę, żebyś zobaczyła, jakie szkody spowodowało twoje
wtrÄ…canie siÄ™.
Z trudem opanowała oddech i zaczęła czytać głośno:
- Drogi Ricku, przykro mi, że nie mam odwagi powiedzieć ci
tego prosto w oczy. Ojciec poddał się operacji serca i w
błyskawicznym tempie odzyskuje siły. Za kilka tygodni
powinien być całkowicie zdrowy - zatrzymała się i uśmiechnęła.
- Przecież to dobra wiadomość?
- Czytaj dalej. Nie wiesz jeszcze najlepszego. Zaintrygowana,
czytała dalej:
- Jak tylko ojciec wyzdrowieje, wyjedziemy do Europy na
długie wakacje. Zabiorę rodziców do Szwajcarii, żeby mogli
poznać moich przyjaciół z lat szkolnych. Jednym z nich jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire