[ Pobierz całość w formacie PDF ]

towłosa piękność i już nic nie mogło pozbawić go przywileju
zawładnięcia jej ciałem i duszą.
Zaczął ją gładzić i pieścić. Odkrywał smak jej skóry, jedwa-
bistóść włosów, gładkość ud i brzucha. Pozwalała mu na
wszystko, ufna, niewinna, spragniona i kochajÄ…ca. JÄ… też zda­
wały się zachwycać sekrety męskiego ciała, a jeśli nawet trochę
budziły w niej lęk, to nie dawała tego poznać po sobie.
Poczuł, że dłużej nie może już czekać. Rozchylił jej nogi
i wszedł w nią jednym zdecydowanym ruchem, pragnąc, by
chwilę bólu miała jak najszybciej za sobą. Nawet nie krzyknęła.
ByÅ‚a gotowa. Omal nie oszalaÅ‚ z rozkoszy i znów zaczÄ…Å‚ jÄ… ca­
łować.
- Kocham cię, Benedick - szepnęła.
Uniósł głowę i spojrzał w jej zasnute rozkoszą, a jednak
śmiejące się oczy. Oto była cała jego Noel. Dziecinna i dojrzała.
Niewinna i rozpustna.
Naparł na nią biodrami, po czym podjął miłosny rytm. Jęknął
czując, że zbliża się ciemny obłok, który za chwilę zamroczy
mu wzrok. Noel pojękiwała i prężyła się. Wspólnie przekroczyli
granicę oszałamiającego spełnienia.
Opadł na nią, po czym ostatkiem sił przekręcił się na plecy.
Przygarnął Noel do siebie. Głaskał jej twarz, zanurzał rękę we
wÅ‚osy. CzuÅ‚ siÄ™ nasycony. %7Å‚yÅ‚ dotÄ…d obrazami ze snu, a rzeczy­
wistość okazaÅ‚a siÄ™ o niebo cudowniejsza. WsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w bi­
cie serca ukochanej, poznawał, co to...
Szczęście.
Zaskoczony tym odkryciem, roześmiał się w głos.
RS
- A jednak magia istnieje. - Pokręcił w zdumieniu głową,
jakby wciąż nie mógł przyjąć tego do wiadomości. - Spotkało
mnie coś, na co nie zasłużyłem.
- Nie mów tak, umiłowany - szepnęła.
- Nie jestem ciebie godny. - CzuÅ‚ siÄ™ niegodny, a równo­
cześnie wiedział, że nigdy nie pozwoli jej odejść, że w razie
zagrożenia ich związku jest gotów walczyć do upadłego o Noel.
- Wiedziałaś od początku, prawda?
- Co?
- %7Å‚e ciÄ™ poÅ›lubiÄ™. - UsÅ‚yszaÅ‚ jej dziÄ™kczynne dÅ‚ugie wes­
tchnienie.
- A zrobisz to?
- Tak - odparł z wielką prostotą.
W tym momencie Noel, jak zwykle, zaskoczyÅ‚a go. Nie oka­
zaÅ‚a radoÅ›ci ani dumy, tylko zmierzyÅ‚a go badawczym spojrze­
niem.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie mogę żyć bez ciebie - odparł zgodnie
z prawdÄ…. - Kocham ciÄ™, Noel.
Uśmiechnęła się, uspokojona, szczęśliwa. Nabrał absolutnej
pewności, że Noel na wieczne czasy pozostanie jego i że nigdy
jej nie utraci.
Pochyliła się nad nim i pocałowała go. Leżeli teraz oboje
przykryci jej złocistymi włosami.
Nie trwało to długo. Znów wziął ją pod siebie.
- A więc spełniło się twoje świąteczne życzenie, Noel -
rzekł, czując, że od nowa jej pragnie.
Oplotła go nogami.
- I tak, i nie - odparÅ‚a, coraz bardziej zadyszana. - Wyrazi­
Å‚am życzenie, żebyÅ› siÄ™ ze mnÄ… ożeniÅ‚, a ty tymczasem zakocha­
Å‚eÅ› siÄ™ we mnie.
RS
Benedick uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, rozbawiony jej sposobem rozumo­
wania.
- A zatem żadnych więcej życzeń? - spytał prowokacyjnie.
ZÅ‚apaÅ‚a oddech, gdyż znów miaÅ‚a siÄ™ zanurzyć w odmÄ™t mi­
Å‚osnego odurzenia.
- Na ten rok żadnych - szepnęła. - Ale na następny...
RS
EPILOG
Benedick rozkoszowaÅ‚ siÄ™ panujÄ…cÄ… Å›wiÄ…tecznÄ… atmosferÄ… do­
mu. W Å›wiÄ™tach Bożego Narodzenia wyczuwaÅ‚o siÄ™ coÅ› wyjÄ…tko­
wego. Noel twierdziÅ‚a, że jest to czas miÅ‚oÅ›ci, miÅ‚osierdzia i do­
broczynności, ale dla niego święta te były czymś znacznie więcej.
Lata mijały, lecz on pod koniec każego roku odradzał się niczym
ta wigilijna kłoda, która nim zapłonęła, zdążyła napełnić wszystko
wokół zapachem żywicy.
Uśmiechając się, ogarnął spojrzeniem największą na zamku
salÄ™, gdzie spożywano posiÅ‚ki i bawiono siÄ™. ZwiÄ…tecznie ude­
korowana zapełniona była gośćmi.
ByÅ‚ dzieÅ„ Bożego Narodzenia i w morzu głów widać byÅ‚o rów­
nież główki jego dzieci. Synowie byli smukli i dobrze zbudowani,
a córki wiotkie i śliczne. Teraz każde z nich patrzyło na leżący
przed nim prezent, który miało wręczyć matce z okazji jej urodzin.
Benedick zamyślił się. Dzieci te były jego przyszłością
i nadzieją. Niegdyś, przed wieloma laty, kiedy miał możliwość
wyboru - wybrał przyszłość, i teraz cieszył się konsekwencjami
swego wyboru.
WziÄ…Å‚ na kolana zÅ‚otowÅ‚osÄ… Gabby, która niecierpliwie do­
magaÅ‚a siÄ™ buziaka. ObsypaÅ‚ jej rumianÄ… twarzyczkÄ™ pocaÅ‚unka­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire