[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A mnie pana, sir odpowiedział Jake, zaintrygowany reakcją Isaksena.
Zatem co się stało, Fredriku? spytała Galliana.
To było szaleństwo, kompletne szaleństwo wyruszać w tę podróż samotnie. Minęły
dziesięciolecia, odkąd po raz ostatni żeglowałem, i trochę wyszedłem z wprawy powiedział
Isaksen. Tak się śpieszyłem, żeby wydostać się z tysiąc siedemset dziewięćdziesiątego
drugiego, że nie zaplanowałem trasy jak należy. Zniosło mnie na skały, ale dopiero dziesięć
kilometrów przed punktem czasohoryzontu łódz zaczęła nabierać wody i zorientowałem się, że
kadłub jest uszkodzony. To wtedy wysłałem wezwanie pomocy. Dzięki Bogu, przypłynęliście.
Skąd ten niezwykły pośpiech? zainteresowała się Galliana.
Znalazłem coś wczoraj w nocy. To coś ważnego i chciałem jak najszybciej przekazać to
tobie. Osobiście.
Jake spojrzał na rozbitka. Coś w tonie jego głosu sprawiało, że chłopcu serce zabiło
szybciej. Jupitus zawrócił Tulipana w stronę brzegu, ale on także uważnie przysłuchiwał się
rozmowie.
Co znalazłeś? spytała ponuro Galliana.
Otwórz odparł Isaksen, ruchem głowy wskazując aktówkę.
Odpięła klamry i wyjęła zawiązaną teczkę. Była stara, spękana i wypchana grubym
plikiem niejednakowych skrawków papieru. Kiedy Galliana odsłoniła pierwszą stronę
trzymając mocno, żeby nie porwał jej wiatr Jake zauważył, że Isaksen znów bacznie mu się
przygląda. Komendantka przejrzała jeszcze kilka kartek, a potem, bez komentarza, wsunęła
teczkÄ™ z powrotem do torby.
Dziękuję, że mi to przyniosłeś. To było wszystko, co powiedziała.
Zakończywszy badanie, odezwał się doktor Chatterju:
Cóż, masz pękniętą kość ramienną, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ale
tym zajmiemy się pózniej, teraz muszę wstawić ci kość promieniową z powrotem w panewkę, im
wcześniej, tym lepiej. Możesz to poczuć.
Bez chwili wahania Chatterju chwycił przedramię pacjenta i szybko przekręcając je
w łokciu, wprowadził kość na swoje miejsce. Staw strzelił donośnie, a Isaksen ryknął wielkim
głosem i rąbnął zdrową pięścią w skrzynię.
Już po wszystkim. Chatterju uśmiechnął się, starając się bagatelizować sprawę.
Isaksen dyszał, zaciskając zęby, dopóki ból nie ustąpił.
Wkrótce przed dziobem wyrósł stożkowy kształt Mont-Saint-Michel. Nathan, Yoyo, Róża
i kilka innych osób, prawie wszyscy w szlafrokach, czekali na nabrzeżu. Kiedy Tulipan wszedł
do portu, wszyscy wstali, by mrużąc oczy, wypatrywać, kto jest na pokładzie.
Róża pierwsza rozpoznała pasażera.
Wielkie nieba! sapnęła. Fredrik Isaksen. Do licha, co on tu robi?
Patrzyli, jak przybyli schodzÄ… na lÄ…d.
Dziękuję wam wszystkim, że czekaliście rzuciła sucho Galliana, podchodząc do
zebranych. Jest pózno, a nasz nowy gość potrzebuje wypoczynku. Szybko do łóżek, bardzo
proszę. Rano wygłoszę komunikat. Wszyscy strażnicy historii mają zebrać się w sali
reprezentacyjnej punkt ósma.
Nie mówiąc już nic więcej, pomaszerowała w stronę zamku ze skórzaną aktówką pod
pachÄ….
Jake był wyczerpany i zasnął bardzo szybko. Obudził się tuż po świcie i pośpiesznie
ubrał, gnany ciekawością, dlaczego Isaksenowi tak bardzo spieszyło się na Mont-Saint-Michel.
Ponieważ do spotkania zostało jeszcze sporo czasu, wyprowadził Felsona na szybki spacer,
z przystankiem w stajniach, gdzie dał Dorze śniadanie składające się z kapusty i jabłek.
W drodze powrotnej pod wpływem nagłego impulsu skręcił w stronę pomnika strażników
historii, upamiętniającego agentów, którzy polegli na służbie. Na wysokim cokole w cieniu
wierzby stała rzezba przedstawiająca klepsydrę, wykuta ze srebrzystoczarnego marmuru. Wyryto
na niej tuziny nazwisk i dat, niektóre były całkiem niedawne. Jake siedział przed pomnikiem
przez długi czas, zatopiony w myślach. Tak wiele istnień& Wspominając swoje niedawne
postępki, zastanawiał się, czy jest godny pozostawać na służbie. Uratowanie aktówki Isaksena
poprawiło mu poczucie własnej wartości, ale czy kiedykolwiek miał dorównać wielkością tym
ludziom, poległym strażnikom historii?
Kiedy za kwadrans ósma dotarł do sali reprezentacyjnej, ta wrzała już gwarem głosów.
Niemal wszystkie krzesła wokół długiego stołu konferencyjnego były zajęte, a strażnicy historii
stali w grupkach pod ścianami, plotkując zawzięcie.
Uwaga! Droga dla rekonwalescenta! zawołał jakiś głos z tyłu.
Jake obejrzał się i uśmiechnął na widok Nathana, pchającego Charliego, który siedział na
staroświeckim wózku inwalidzkim. W umocowanej z boku wózka torbie podróżnej na aksamitnej
poduszce wylegiwał się Pan Drake, wyraznie rozkoszując się uwagą, jaką na siebie ściągał.
Dobrze cię widzieć w miarę na chodzie. Przynieść ci coś? spytał Jake, ruchem głowy
wskazując stół z bufetem śniadaniowym.
Charlie już węszył w skupieniu.
Czuję coś intrygującego. Co to może& ? Nagle spłynęło nań olśnienie. Makaroniki!
Tak, bardzo chętnie. Niesłusznie niedoceniany, ale jakże wyborny wypiek.
Jake oddalił się i wrócił z kopiastym talerzem migdałowych ciastek. Charlie natychmiast
wziął jedno ciastko i włożył do ust.
No więc prychnął okruchami wiemy już coś więcej? Kto by pomyślał, że zjawi się
u nas sam Fredrik Isaksen. To jak wizyta rodziny królewskiej. Galliana może być komendantką,
ale realną władzę ma Isaksen.
Przy boku Jake a nagle zjawiła się Topaz. Pochyliła się nad Charliem i ucałowała go
serdecznie w oba policzki.
Jak siÄ™ dziÅ› czuje nasz inwalida? Tu te sens beaucoup mieux aujourd hui? A ty,
maleństwo? Połaskotała Pana Drake a pod szyją, po czym obdarzyła ciepłym uśmiechem także
Jake a i Nathana. A wy? Ufam, że doszliście już do siebie po waszym wypadzie do miasta?
Jake pokiwał głową z zakłopotaniem, a Nathan dodał posępnie:
Mniej słów, mniej szkód.
Nagle gwar rozmów ucichł. Jake odwrócił się i ujrzał Jupitusa wchodzącego do sali
z Fredrikiem Isaksenem u boku. Szwed, z ręką na temblaku, rozglądał się wokół z miną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]