[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przy ołtarzu. Nie czuła też nienawiści, gdy ją dotykał.
To była miłość. Miłość. Była wzburzona tą prawdą.
Jej uczucia przetrzymały próbę bólu, rozczarowania i
czasu. Wszystko zaczyna siÄ™ dla niej od Luca i
kończy na nim.
Zabrał ją z sali balowej całkowicie obojętny na
dowcipy i aluzje, które rzucano pod ich adresem. W
cieniu ogromnych schodów, napięty i niecierpliwy,
musnął palcami jej policzki. Pocałował ją, najpierw
brutalnie, a potem coraz bardziej czule, stopniowo
pokonując jej opór.
Ostry gwizd przeciÄ…Å‚ powietrze. Christian przy-
glądał się im z odległości kilku kroków i uśmiechał z
widocznym rozbawieniem. Luc poprowadził ją scho-
dami w górę tak troskliwie, jakby wątpił, czy zdoła
tam wejść bez jego pomocy. A tam czekała już Guilia,
żeby pomóc jej przy zdejmowaniu stroju ślubnego.
Dlaczego tak się oszukiwała? Jak dziecko
przygotowała przebiegły plan ucieczki, jak dziecko,
które w głębi duszy chciało być złapane, zanim
naprawdÄ™ zrobi sobie krzywdÄ™. Prawie siedem lat
temu oddała mu swoje serce, które i teraz należało do
niego. Tej miłości nie mogła zapomnieć, bo była ona
częścią jej samej, czymś, z czym walka była
bezcelowa. Luc zabezpieczał ją przed
samounicestwieniem. Na myśl, że porzuciła go pięć
lat temu, jeszcze dziś czuła się tak, jakby wyrywano
jej serce z piersi.
- Potrzebuję ciebie - powiedział kiedyś w Szwaj-
carii, pod osłoną nocy.
To wyznanie zmieniło wszystko. Właśnie za te
dwa słowa poszłaby za nim w ogień. Ale on nigdy ich
nie powtórzył.
Nie upłynęło wiele czasu, a już zaczął jej dawać
delikatnie do zrozumienia, że nie będą zawsze razem.
Bardzo ją tym zranił. To przez niego krążyła nocami
po pokoju, cierpiała z powodu obojętnego słowa lub
118 SPOTKANIE PO LATACH
spojrzenia, z lękiem czekała na spózniony telefon...
%7łyła w nieustannej obawie, że go straci.
- Był bardzo niedobry dla ciebie-gderała Harriet. -
I zrobiłaś to, co powinnaś była zrobić. Ochroniłaś
Daniela. Możesz być dumna, że okazałaś tyle zdrowe-
go rozsÄ…dku.
Ilekroć wahała się, a wahania te były daleko
silniejsze, niż chciała to przyznać, Harriet zawsze
przestrzegała ją, żeby nie dała się ponieść emocjom.
Jakże często chciała do niego zadzwonić! Ale zawsze
tchórzyła. Kiedyś, przed jego urodzinami, poszła
nawet na pocztę z szalonym zamiarem wysłania
życzeń, bo wiedziała, że od śmierci jego najbliższych
nie było nikogo, kto by o tym pamiętał. Harriet
zapobiegła wszystkim próbom tego rodzaju. I miała
rację. Cały rok trzymała ją jak w zamknięciu, żeby nie
dopuścić do kontaktu z Lucern.
Ale i tak Catherine była bardzo szczęśliwa -miała
Daniela, na którym mogła skoncentrować uczucia.
Czy ktokolwiek był w stanie zrozumieć, co znaczył
dla niej Daniel? Gdy pierwszy raz trzymała go w
objęciach, rozpłakała się z żalu. Tylko Harriet ją
zrozumiała. Nareszcie miała rodzinę: Daniela i
Harriet, dwoje najbliższych ludzi.
Teraz już wiedziała, dlaczego chce znowu opuścić
Luca. Bała się powiedzieć mu o Danielu, tak jak
kiedyś ze strachu zataiła ciążę.
Wszystko było tak skomplikowane i tak wiele
miała do stracenia. Daniel sądził, że jego ojciec nie
żyje. Bardzo rzadko zadawał jej pytania i naprawdę
nie wiedziała, na ile jest nieszczęśliwy bez ojca.
Dopiero wtedy, w Greyfriars, zaatakował ją ze
złością, zdradzając się ze swą naiwną, dziecięcą
wiarą, że gdyby żył jego ojciec, dokonałby cudu.
Daniel zaakceptowałby Luca bez większych trud-
ności, ale jak zareaguje na prawdę? I czy mogłaby
powierzyć Daniela Lucowi? Aatwo go skrzywdzić.
Gdyby Luc nie zaakceptował go całym sercem,
Daniel
SPOTKANIE PO LATACH 119
odczuje to na pewno. A ponadto był dzieckiem nie-
ślubnym. Tego nie da de ukryć i, wcześniej czy
pózniej, zrobi się szum w gazetach. Dla Luca byłoby
to nie do zniesienia.
Wczoraj myślała, że ma możliwość wyboru. Dziś
przyznała, że ponowna ucieczka to zły pomysł. Dziś
nie mogłoby się to udać. I, o ironio, wcale nie chciała,
żeby się udało. Kochała Luca. A to oznaczało, że
trzeba Lucowi powiedzieć o Danielu.
Nie ma już czasu do stracenia. Pojutrze Peggy
przyjedzie do Londynu. Jak ona mu to powie? Może
w czasie lotu do Londynu? Chociaż nie, nie będzie to
odpowiednie miejsce. Powie mu w Londynie. Im
dłużej myślała o czekającej ją konfrontacji, tym
bardziej była przerażona.
- JesteÅ› bardzo blada.
W limuzynie nie czuła się na siłach, żeby znieść
jego badawcze spojrzenie. Jak Luc zareaguje? Jedynie
o tym mogła myśleć. Wczoraj wmawiała sobie, że
Luc jest zimny, wyrachowany i gruboskórny. Wczoraj
była zdecydowana go nienawidzić, dostrzegać w nim
zagrożenie dla syna. Miało to usprawiedliwić jej
kłamstwo; znów poczuła lęk. Ci, którzy weszli w
drogę Lucowi, żałowali tego potem całe życie.
Ponieważ nigdy przedtem nie była w takiej sytuacji,
jak mogła przewidzieć jego reakcję?
- Jesteś dziwnie milcząca - dodał Luc. Przełknęła
Å‚zy.
- Rozmyślałam.
- O czym?
- O niczym szczególnym.
Powiedz teraz, powiedz teraz - zachęcała samą
siebie. - Im dłużej zwlekasz, tym będzie ci trudniej.
- O której godzinie przylatujemy do Londynu?
- Nie mówiłem ci? Kontrolerzy ruchu na lotnisku
w Rzymie majÄ… dwudziestoczterogodzinnÄ… przerwÄ™ w
pracy. Do Londynu polecony jutro rano.
- To nie jedziemy na lotnisko? - zapytała.
120 SPOTKANIE PO LATACH
- Mój przyjaciel zaoferował nam na tę noc swoją
wille.
Konwulsyjnie zaciskała dłonie. Z tchórzliwą ulgą
pomyślała, że to odroczenie wyroku. Jeszcze się na-
darzy okazja, że będą sami, a wtedy mu powie.
Limuzyna skręciła w wysoką bramę.
Gospodyni powitała ich na ganku. Gdy Luc od-
rzucił propozycję zjedzenia kolacji, wskazano im
drogę do sypialni. Było w niej mnóstwo luster,
zasłony ze wspaniałego, egzotycznego jedwabiu i
ogromne łóżko. Pomyślała zrozpaczona, że to miała
być jej noc poślubna. Jak ma mu to powiedzieć
dzisiaj? Bez przekonania .tłumaczyła sobie, że
zepsuje to cały dzień.
Podszedł do niej z tyłu i przycisnął gorące usta do
miękkiego, wrażliwego miejsca u nasady szyi, a pod
nią ugięły się kolana.
- A może jednak zjedlibyśmy kolację? - powiedzia-
ła drżąc.
- Jesteś głodna?
- Chyba tak...
- Kolacja nie zaspokoi mojego głodu. - Powoli
obrócił ją ku sobie. - Co ci jest? - zapytał bez żadnego
wstępu.
- Co mi jest?
- Wyglądasz jak przestępca złapany na gorącym
uczynku - mruknął zamyślony. - A może mi się tylko
tak wydaje?
- Och, ta twoja wyobraznia...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]