[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się. Roc chce podpłynąć jak najbliżej wyspy i za-
WIELKI BAKIT
104
raz wsiadamy na ponton. Ech, wreszcie jest co świę
tować!
Po wyjściu Connie Melinda zaczęła przeglądać
pożyczoną garderobę; wybrała krótką dopasowaną
bluzeczkę w kratkę i granatowe szorty. Kończyła się
ubierać, gdy poczuła, że statek zwalnia. Niepewnie
sięgnęła po grzebień Roca i uczesała włosy. Potem
spojrzała w lustro.
Nie miej takiej bezbronnej miny! - nakazała sobie.
I nie bÄ…dz bezbronna!
Problem w tym, że właśnie tak się czuła.
Wszyscy uważali, że ma na sobie niewidzialną
zbroję. %7łe jako córka Davenporta jest twarda jak skała.
Niech tak dalej myślą, nie zamierzała wyprowadzać
ich z błędu. Rzeczywiście miała coś, co skutecznie ją
chroniło - własną dumę i honor.
Tyle że w tym ochronnym pancerzu pojawiły się
pęknięcia. Bardzo liczne.
Kuter wytracił prędkość, poznała to po charakterys
tycznym kołysaniu. Roc krzyknął, żeby rzucać kot
wicę. Connie wołała, by pomogli jej zabrać torby
z jedzeniem.
Melinda natychmiast odłożyła grzebień i pobiegła
na pokład.
W końcu mieli się dzisiaj bawić.
Noc była jeszcze daleko. Dopiero zaczynała się
najpiękniejsza pora dnia - zachód słońca.
Dopłynęli do bezludnej wysepki w chwili, gdy
ogromna purpurowa kula dotknęła wody, malując
Heather Graham
105
niebo i morze feerią cudnych barw, w których złoto
mieszało się z czerwienią.
Roc pierwszy wyskoczył na ląd i pomógł Peterowi
wyciągnąć ponton. Potem, stojąc w płytkiej wodzie,
patrzył, jak załoga wyładowuje zapasy i zaczyna
przygotowywać miejsce pod ognisko. Przy okazji
z pewną niechęcią spostrzegł, że Melinda zjednała
sobie grupę i była przez nią traktowana jak swoja.
Zupełnie jakby była pełnoprawnym członkiem jego
ekspedycji. Przyglądał się, jak klęcząc na piasku,
pomaga Marinie wybierać piasek z miejsca, na którym
mieli za chwilę ułożyć węgiel drzewny.
I czuł narastające napięcie.
Ciekawe, po co się tak wystroiła, pomyślał ze
złością. Dla niego byłoby najlepiej, gdyby chodziła
w worku na kartofle. Choć miał powody podejrzewać,
że nawet w takim stroju wyglądałaby seksownie.
Powoli zaczynał godzić się z myślą, że jego była
- no dobrze, nie była, tylko obecna żona - narobi
sporego zamieszania w jego życiu.
Bruce podszedł do Melindy i coś powiedział, a ona
uśmiechnęła się słodko. Biedny chłopak, zapłącze się
we własny język, jak będzie się tak do niego uśmiecha
ła, pomyślał zgryzliwie.
Poczuł, że musi zostać sam, choćby na chwilę.'
Odszedł więc parę metrów dalej i usiadł na mokrym
piasku. Obserwował, jak malutkie fale obmywają mu
stopy, potem uniósł głowę i spojrzał gdzieś hen, za
horyzont. Myślał o tych wszystkich zachodach słoń
ca, które oglądał z Melindą. Ile ich było? Ile razy
106 WIELKI BAKIT
siedzieli wtuleni w siebie i wpatrywali siÄ™ w bezkresne
morze...
Ich historia była bardzo dziwna. Poznali się, gdy
Roc pogodził się z myślą, że jego jedyną miłością jest
ocean. Właściwie nie liczył na to, że kiedyś spotka
kobietę taką jak Melinda. Kobietę, która będzie się
czuła na statku równie szczęśliwa jak on. Która będzie
pływała jak ryba i wyglądała jak anioł. Był pewny, że
jego przeznaczeniem jest samotność. Dopóki nie spot
kał córki Davenporta...
Ich związek nigdy nie należał do łatwych. Melin
da była osobą zdecydowaną i stanowczą, o czym
miał okazję niejeden raz się przekonać. Często wyty
kał jej, że kiedy się na coś uprze, staje się lekkomyśl
na i ma niebezpieczną skłonność do brawury. Parę
razy musiał silą wyciągnąć ją na powierzchnię, gdy
wbrew przyjętym regułom nurkowała sama. Właśnie
jej głupia brawura była najczęstszą przyczyną dzi
kich awantur i kłótni. Zwykle to on wygrywał, bo po
prostu miał rację. Jednak ciche dni nigdy nie trwały
długo. Z reguły godzili się w sypialni, gdzie ich
płomienny gniew szybko zamieniał się w równie
gorącą namiętność.
Tak było, dopóki nie zaczęli szukać wraku Infanty
Beatriz".
Był to hiszpański galeon, który podobnie jak ,,Con~
tessa" zatonÄ…Å‚ w drodze do Nowego Zwiata. Z przeka
zów wynikało, że poszedł na dno u północnych wy
brzeży Kuby. Wśród poszukiwaczy wraków panowała
opinia, iż ten, kto go odnajdzie, raczej się nie obłowi,
Heather Graham 107
gdyż wrak spoczywał ponoć na niewielkiej głębokości
i dawno już został oczyszczony do cna.
Roc nie zrażał się tymi pogłoskami. Podniecony
perspektywą odnalezienia bezcennych klejnotów, któ
re miały znajdować się na pokładzie Infanty", meto
dycznie studiował wszelkie dostępne zródła na jej
temat.
Rozmawiał o wraku z Jonathanem Davenportem,
próbując zarazić go swym entuzjazmem i namówić do
podjęcia poszukiwań. Ten jednak nie dawał się prze
konać, więc Roc zaczął szukać na własną rękę. Zwykle
robił to po pracy lub w wolne dni. Tym, co go
napędzało, nie była chęć zysku ani nawet perspektywa
zdobycia sławy i popisania się umiejętnościami. Nie
chodziło mu również o to, by udowodnić sceptykom,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]