[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziewał. Stał bowiem przed ogromnym dylematem. Smutna prawda była taka, że
księgi po prostu nie istniały. Nie miał żadnych rozliczeń, od kiedy Conor Delaney
przejÄ…Å‚ bar.
Księgowy zrzucał swoje zdenerwowanie na dwóch ludzi: Antonia Hernandeza
Rodrigueza i Conora Delaneya. Ten ostatni ani odrobinę nie interesował się firmą,
którą przejął. W ciągu tych wszystkich lat seńor Delaney ani razu nie spytał o
księgi rachunkowe, ani o nic innego. Ufał wszystkim bezgranicznie. Przyjeżdżał do
Fuengiroli dwa lub trzy razy w roku i zawsze wcześniej dzwonił, więc Miguel miał
czas, żeby się przygotować. Co innego ta nowa senorita, która od początku zacho-
wywała się jak złodziej  skradała się i prawie przyprawiła go o zawał serca.
Zawsze kiedy dowiadywał się o przyjezdzie Conora Delaneya, Miguel wypisy-
wał czek na sporą kwotę, który właściciel z chęcią przyjmował i chował do portfe-
la. Potem stawiał wszystkim kolejkę, a czasem nawet kilka. Oczywiście, niektórzy
mówili po cichu, że sehor Delaney zbyt chętnie popija, ale przecież miło było popa-
trzeć, jak sympatyczny dżentelmen może się zrelaksować. Czasem jechał do Mar-
belli odwiedzić przyjaciół i zjeść z nimi kolację, a innym razem wybierał się na tor
wyścigowy Hippodroma. A potem wracał do Dublina i przez następne cztery mie-
siące nikt o nim nie słyszał.
Jeśli ma się takiego właściciela, po co się kłopotać i prowadzić jakiekolwiek
księgi? Interes się kręcił, a pod kierownictwem Marii zarabiał nawet całkiem spo-
ro. Była doskonałym menedżerem. Miguel nie mógł zrozumieć, dlaczego jego przy-
jaciel Antonio nie traktował lepiej własnej matki. Mógł ją przecież zatrudnić do
pomocy w swojej restauracji. Ale tych dwoje nie mogło się dogadać w sprawie
sprzedaży baru i od tamtej pory im się nie układało. Antonio był chciwy, nie
chciał zostawić matce ani grosza, i tylko dzięki seńorowi Delaneyowi Maria nie
wylądowała na bruku. Miguel nie zgadzał się z takim postępowaniem, ale miał
powody, żeby trzymać gębę na kłódkę i zatrzymać tę opinię dla siebie.
System sprawdzał się świetnie. Personel był zadowolony, seńor Delaney był
zadowolony, a Miguel Martinez Sanchez był przeszczęśliwy. Jako oficjalny księgo-
wy nabrał nawyku odprowadzania małej części zysków do własnej kieszeni, choć
158
TLR
oczywiście bardzo się pilnował, by nie stać się zbyt chciwy, jak Antonio. To był
kolejny powód, żeby zapomnieć o księgach rachunkowych. Miguel zaczął wierzyć,
że taka sytuacja będzie trwała już zawsze, aż tu pewnego dnia zadzwoniła ta ir-
landzka seńorita, oznajmiła, że jest nową właścicielką i chce się z nim zobaczyć.
Musiał ją spławić, powiedział więc, że jest zajęty i nie ma czasu aż do popołudnia.
Godziny przed spotkaniem spędził, próbując odnalezć w Dublinie Conora De-
laneya i dowiedzieć się, czy ten koszmar to prawda. Kiedy w końcu się dodzwonił,
głos byłego właściciela wyraznie brzmiał, jakby Conor właśnie zafundował sobie
kilka głębszych. Był jednak w stanie potwierdzić, że Emma Dunne rzeczywiście
jest nową właścicielką i obecnie znajdowała się we Fuengiroli, by dopilnować swo-
jego nabytku. Miał też jeszcze dość trzezwy umysł, by przeprosić Miguela, że nie
uprzedził go o zmianach, ale byt bardzo zajęty problemami z przepływem gotówki,
które zajmowały cały jego wolny czas. Conor zakończył rozmowę, serdecznie dzię-
kując Miguelowi za jego nieocenione usługi, i obiecał, że postawi mu drinka, kiedy
następnym razem się spotkają.
Te słowa absolutnie nie uspokoiły Miguela  bo co miał niby zrobić? Nie wy-
ciągnie przecież ksiąg rachunkowych jak królika z kapelusza. A Emma żądała ra-
chunków i faktur jeszcze sprzed dnia, w którym Conor Delaney przejął bar. To
było zupełnie niemożliwe! Miguel co prawda miał talent do tak zwanej kreatywnej
księgowości, ale nie był cudotwórcą. Nie mógł wyczarować rachunków z niczego. I
tak się właśnie przedstawiała sprawa baru U Pedra. Zrobił wszystko, co mógł.
Zwodził ją, kazał się nic martwić, zapewnił, że wszystko jest pod kontrolą.  Proszę
się nie niepokoić  mówił.  W końcu po to mnie pani zatrudniała. To ja ponoszę
odpowiedzialność za księgowość. Może przejmie pani metody senora Delaneya i po
prostu zostawi wszystko w moich rękach? Zanim wróci pani do Dublina, w pani
ręce znajdzie się czek z wieloma zerami .
Ale Emmy nie dało się tak łatwo spławić. Nalegała, że koniecznie chce zoba-
czyć nieistniejące rachunki. Miguel wiedział, że ma do czynienia z osobą zdeter-
minowaną, która nie da się zbyć byle jakimi wymówkami. Jednak jeszcze bardziej
martwił go fakt, że Emma zapytała o sprawy podatkowe. Zażądała potwierdzenia z
urzędu skarbowego, że wszystkie podatki są zapłacone i że na barze nie ciążą
żadne długi. Miguel mógł tylko siąść i płakać. Senora wyszła z biura z oburzoną
miną, a kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły, wiedział, że ma poważne kłopoty.
Zadzwonił do swojego przyjaciela Antonia i umówił się z nim w barze, w którym
teraz siedział.
Skończył drugą brandy i wyjrzał przez drzwi na ulicę. Antonia nie było nigdzie
widać. Miguel poczuł strużkę potu, która wpadała mu za kołnierzyk koszuli. Miał
ochotę na kolejną brandy, ale powstrzymał się. Musiał mieć jasny umysł, skoro
chciał znalezć jakieś rozwiązanie tego problemu. Zamiast alkoholu zamówił więc
kawÄ™ z mlekiem.
159
TLR
Znał Antonia już bardzo długo. Ich znajomość zaczęła się jeszcze w czasie,
kiedy Miguel był młodym studentem szkoły ekonomicznej, a Antonio pracował dla
swojego ojca i prowadził bar U Pedra. Miguel na zawsze zapamiętał wieczór, kiedy
Antonio przyszedł do niego z pytaniem, czy mógłby sfabrykować zestaw fałszy-
wych ksiąg rachunkowych: coś, co wyglądałoby na prawdziwe, ale nie zdradzało
wszystkich działań i ukryło rzeczywiste dochody z baru nie tylko przed urzędem
skarbowym, ale także przed starym Pedrem. Miguel wahał się, co zrobić. Nie miał
jeszcze kwalifikacji i gdyby jego działania wyszły na jaw, oznaczałoby to koniec
kariery. Wydalono by go ze szkoły i postawiono przed sądem. Ale Antonio zapew-
niał, że nikt nigdy o niczym się nie dowie  miała to być jednorazowa przysługa.
Obiecywał, że już więcej nie będzie prosił Miguela o pomoc. W końcu przekonują-
cy okazał się plik banknotów i miody księgowy zrobił, co mu kazano. I rzeczywi-
ście nikt nigdy nie dowiedział się o oszustwie, chociaż Antonio nie dotrzymał da-
nego słowa.
Tamta decyzja okazała się punktem zwrotnym w życiu Miguela. Rok pózniej
Antonio znów się pojawił, prosząc o tę samą przysługę i mało subtelnie dał do
zrozumienia, że jeśli księgowy nie będzie posłuszny, może mieć kłopoty. Oprócz
szantażu było coś jeszcze: Antonio zaproponował Sanchezowi pracę  doskonale
płatne stanowisko księgowego baru U Pedra. Pensja była dużo
większa, niż mógł marzyć jakikolwiek młody księgowy. Miguel nie wahał się
długo. Rzucił studia i zaczął pracę na pełny etat.
Fałszował księgi dla restauracji Antonia, fałszował zestawienia podatkowe i
faktury. Kiedy Conor Delaney przejął bar, Miguel zachował stanowisko i wciąż
zajmował się sprawami finansowymi lokalu na plaży, co zresztą sprowadzało się
do lokowania pieniędzy w banku i pilnowania, by seńor Delaney terminowo
otrzymywał swój czek, kiedy w końcu zdarzało mu się pojawić. Przez te wszystkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire