[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Czy ty także uważasz mnie za potwora?  spytał niespodzie-
wanie.
Bal dobiegał końca, grano właśnie tango i pary tańczyły przytu-
lone do siebie. %7ładne z nich nie zamierzało jednak tego robić...
 Co masz na myśli?
 Usłyszałem, że jestem potworem bez serca, bo żadnej dziew-
107
czyny nie zapraszam nigdy na spotkanie częściej niż dwa razy.
 Widzę, że jestem wyjątkiem.
 Z tobą to zupełnie co innego.
 Pewnie dlatego, że ja także jestem potworem bez serca 
uśmiechnęła się Liz.  Kochaj, a potem rzuć , to moje motto.
Mój ojciec też taki był. %7ładnemu mężczyznie nie uda się przy-
wiązać mnie do siebie... My dwoje bardzo do siebie pasujemy 
ciągnęła  tylko niech ci przypadkiem nie strzeli coś do głowy i
nie zacznij sobie wyobrażać, że jesteśmy dla siebie stworzeni,
bo ucieknę na drugi koniec świata.
Z Liz wszystko znakomicie się układało. A inne kobiety? Na
przykład Hannah? Umówił się z nią dwa razy, a gdy zauważył,
że zaczyna do niego lgnąć, uciekł gdzie pieprz rośnie. Kto jed-
nak wie? Może Tessa miała rację, że tak się nie robi?
O północy znowu odezwał się telefon. To Mavis dzwoniła ze
szpitala, zawiadamiając, że Myrtle Jefferson przewróciła się w
domu i czeka na wizytę. Mavis odniosła wrażenie, że starsza
pani przez godzinę próbowała dojść do telefonu, by wezwać
pomoc. Kiedy jednak usłyszała o karetce, wpadła niemal w hi-
sterię i oświadczyła, że potrzebny jej jest tylko doktor Llewel-
lyn.
Myrtle rzeczywiście potrzebowała pomocy. Przez dobre dziesięć
minut nie mógł się w ogóle do niej dostać, gdyż starsza pani nie
była w stanie otworzyć mu drzwi. Wybił w końcu okno w ła-
zience i znalazł ją w holu przy telefonie.
Miała złamany staw biodrowy, a co gorsza, utraciła panowanie
nad pęcherzem. Leżała i płakała z upokorzenia i ze wstydu, i
sporo czasu upłynęło, zanim Mike się zorientował, co się na-
prawdę stało.
 Proszę się nie przejmować, to nie jest pani wina. Takie rzeczy
zdarzają się po wypadku nawet młodym zdrowym ludziom 
108
próbował ją uspokoić.
Nic jednak nie pomagało. Myrtle szlochała cicho i Mike musiał
w końcu podać jej morfinę, a potem obmył ją i pomógł się prze-
brać.
Zanim nadjechała karetka, pani Jefferson siedziała w czystym
szlafroku, a jej ubranie było już w pralce.
 To będzie nasza tajemnica.  Mike uśmiechnął się do niej po-
rozumiewawczo.  Nikt się o tym nie dowie. Myślę zresztą, że
mamy wiele wspólnych tajemnic. Ile to już lat się znamy! Coś
mi się wydaje, że zmieniała mi pani niejedną pieluszkę, więc
teraz jesteśmy kwita.
 Pamiętam, pamiętam.  Myrtle trzymała Mike a kurczowo za
rękę.  Byłeś takim słodkim chłopaczkiem i wyrosłeś na... Jedno
ci mogę powiedzieć, mój chłopcze. Twoja matka byłaby na
pewno z ciebie dumna. Ta nowa pani doktor ma szczęście.
 Nowa pani doktor... ?
 Pani Abbot spotkała ją dzisiaj w przychodni i wszystko opo-
wiedziała Henrietcie Smiggins, a Henrietta powtórzyła mnie.
Takiej dziewczyny ci właśnie potrzeba.
Morfina zaczęła już działać, pacjentka zapominała powoli o
swym upokorzeniu i bólu i najwyrazniej odzyskiwała dawną
formÄ™.
 No właśnie. Przyda nam się w szpitalu jeszcze jeden lekarz.
 Ależ nie, mój drogi.  Starsza pani poklepała poufale Mike a
po ramieniu.  Myślałam zupełnie o czymś innym. Potrzeba ci
takiej dziewczyny na żonę. I nie próbuj mi tylko mydlić oczu.
 Kiedy ja...
 Dosyć już, chłopcze  przerwała Myrtle, przymykając oczy na
znak protestu.  Muszę się teraz przespać. Mówię ci o tym, bo
powinieneś wiedzieć, że wszyscy tutaj bardzo się cieszymy, ze
mną włącznie. Dobra będzie z was para. Mike Llewellyn i
wnuczka Henry ego...
109
Minęły dopiero trzy dni, odkąd Tessa przyjechała do Bellanor, a
całe miasteczko zajęte było ich swataniem. Jadąc do szpitala tuż
za karetką, Mike czuł, jak wargi zaciskają mu się z bezsilnej
złości.
Wszyscy chyba tutaj powariowali...
Zrobił potem pani Jefferson prześwietlenie stawu biodrowego i
zgodnie z jej wolą zrezygnował z planów interwencji chirur-
gicznej. Operacja pociągała za sobą konieczność podróży do
Melbourne, na co Myrtle nie chciała się w żadnym wypadku
zgodzić. Kość nie uległa przesunięciu, można więc było poprze-
stać na położeniu starszej pani do łóżka. Niosło to jednak z sobą
ryzyko.
 Jeżeli nie pojedzie pani do Melbourne  ostrzegł ją Mike 
spędzi pani dziesięć tygodni w łóżku. A rekonwalescencja bę-
dzie przebiegać znacznie dłużej.
 Trudno...
 Tak długie leżenie w łóżku grozi zapaleniem płuc  tłumaczył
cierpliwie.  A do tego jeszcze zagrożenie odleżyn i kłopoty z
pełną rehabilitacją. W pani wieku...
 Nie boję się ryzyka  oświadczyła.  Powiedziałam ci już, że
nigdzie się stąd nie ruszę. Na każdego w końcu przychodzi kres
 zauważyła.  No, a teraz wracaj na bal i baw się dobrze.
Cóż to za wspaniała kobieta! Mike patrzył na nią z gorącą sym-
patią i nagłe przyszło mu do głowy, że taka też będzie na starość
Tessa: pozostanie do końca pełna życia, ciepła i wielkiej miło-
ści. Tessa...
Nie posłuchał Myrtle i nie wrócił na bal. Bal się zresztą chyba
już skończył, a Liz z pewnością na niego nie czekała. Szczerze
mówiąc, nie było mu z tego powodu specjalnie przykro. Co in-
nego, gdyby to była Tessa...
Chłopie, opamiętaj się i przestań myśleć o Tessie!  nakazał
sobie i zerknął na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy. Naj-
110
wyższa pora, by położyć się do łóżka. Zupełnie jednak nie był
zmęczony i nie bardzo miał ochotę wracać do domu. Nie miał
do kogo... Strop śpi z pewnością jak zabity i wiadomo było, że
po emocjach związanych z meczem będzie tak pochrapywać do
końca tygodnia. Postanowił więc zajrzeć do Sally. Zatrzymał ją
na noc w szpitalu, aby upewnić się, czy narkoza nie miała skut-
ków ubocznych.
Gdy tylko otworzył drzwi, od razu zobaczył Tessę. Siedziała na
krześle przy dziecinnym łóżeczku i tuliła Sally w ramionach. W
pokoju panował półmrok. Tessa siedziała tyłem do drzwi, zajęta
bez reszty dzieckiem, które kołysała do snu.
Mike stanÄ…Å‚ jak wryty.
Stał tak przez dłuższą chwilę, wpatrzony w Tessę, ona jednak
nie widziała go. Twarz miała wtuloną we włoski Sally, nuciła
pod nosem zapamiętane z dzieciństwa kołysanki, a dziecko po-
płakiwało i zapadało w niespokojny sen.
Boże, jaka ona jest śliczna! I jaka dobra! Przez pierwszą część
nocy dotrzymywała towarzystwa matce Louise, by umożliwić
dziewczynie pójście z chłopakiem na bal, a potem zdobyła się
jeszcze na powrót do szpitala, bo chciała sprawdzić, jak miewa
się chore dziecko. Mało jest na świecie ludzi o tak wielkim, go-
rÄ…cym sercu...
Zdołał wreszcie wyjść na korytarz, choć kosztowało go to bar-
dzo wiele. Dopiero teraz jasno zrozumiał, co oznaczało w prak-
tyce ślubowanie, które kiedyś złożył. Do tej pory dotrzymywał
przysięgi bez trudu, ponieważ nie spotkał jeszcze dziewczyny
podobnej do Tessy.
Tessa jednak rozpraszała jego uwagę i potrafiła odwrócić myśli
od pracy, pod żadnym więc pozorem nie wolno mu się z nią
wiązać! Choćby przez pamięć o matce.
Nigdy matki nie zawiodę!  postanowił. Trzeba coś zrobić, aby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire