[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przede mnie sw�j w�zek:
 Ja tu stałam.
Właśnie tego było mi trzeba!
 To czemu nie powiedziała mi pani o tym, odchodząc?
Wtedy ona wycofała się na koniec kolejki:
 Ależ proszę, mnie tam wszystko jedno.
No i upokorzyła mnie baba.
URODA
 Wolę brzydotę, jest bliżej krwiobiegu  pisał Stanisław Gro-
chowiak. Profesjonalizm, jak wiadomo, polega na udowodnieniu
dowolnej tezy, nawet jeśli ona zaprzecza logice i praktyce życia.
Na przedłużeniu myśli Grochowiaka znajdujemy przysłowie an-
gielskie m�wiące o tym, że  Piękno nie sięga poza nask�rek .
Rzeczywiście. Pardon, madame, czy zdarzyło się pani, żeby ktoś
obejrzał się na ulicy za jej wytworną inteligencją, wdziękiem,
talentem, erudycją, o słodkim charakterze nie wspominając? Bo
mnie nie. Za to z innych powod�w  i owszem.
Uroda to jest to, co chroni część
młodych kociąt przed utopieniem.
Grochowiak sobie ułatwiał. Brzydota jest łatwiejsza do opisa-
nia. W moim poplątanym życiorysie uczęszczałam na kursa fran-
cuskiego do pewnego Francuza. Na jednej z pierwszych lekcji ten
pan postanowił wprowadzić przymiotnik  brzydki . Laid, laid 
powtarzał, ale ci, kt�rzy wcześniej nie zetknęli się z tym słowem,
nie pojmowali, o co mu chodzi. Wreszcie pan, zdesperowany,
ujmując w szczypczyki biologiczne rąbek swojej koszuli, powie-
dział:
 Ma robe est laide!
 Ach nie, skądże!  zakrzyknęli kursanci nieszczerze.
Pardon, madame; niech się pani nie da nabrać tym, kt�rzy pani
wmawiają, że najbardziej cenią inteligencję, dowcip, odpowie-
dzialność, lojalność itp. To się statystycznie nie potwierdza.
Pytanie problemowe: lepiej być piękną czy mądrą? Tak jest!
73
Wygrała pani T-shirt, komplet gumek do weck�w firmy Semperit
oraz korkociąg. Odpowiedz prawidłowa brzmi: piękną, ponieważ
mężczyzni sprawniej patrzą, niż myślą.
SP AKA JEDNOOSOBOWA
 Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie  moje prawo to jest
pańskie lewo... I tak dalej.
Miałam kiedyś taką koleżankę Katarzynę, w kt�rej rodzinie
rozw�d był zabiegiem mniej bolesnym od wyrwania zęba. No
pewnie! Zęby to bardzo praktyczny wynalazek. (Ach, gdybym
przerzuciła w życiu tylu chłop�w, ilu miałam dentyst�w, Messa-
lina nie miałaby z czym do mnie startować!...) A o małżeństwie
dziadek tej mojej koleżanki powiadał, że po jaką cholerę ma
kupować browar, jeśli chce wypić kufelek. Wstydliwa część hi-
storii rodzinnej była taka, że dziadzio w czasie wojny wpraw-
dzie trafił do oflagu, ale skąd? Podpowiem, bo się nie rymuje,
że prosto od baby. %7łon zresztą także zaliczył od groma; są wi-
dać browary, kt�re nie sprzedają piwa na kufle.
Dzięki temu fenotypowi rodzinnemu moja koleżanka miała
ośmiu dziadk�w, siedem babć, dw�ch tatusi�w i trzy mamusie.
Mnie się to wszystko myliło, ale ona przywykła i orientowała się
w tym świetnie. Za to każde święta to był dla niej slalom gigant w
pogoni za got�wką i prezentami. Kiedy wychodziła za mąż, naj-
większym problemem, logistycznym poniekąd, było usadzenie
rodziny przy stole.
W jednym z wywiad�w Maria Czubaszek m�wi coś takiego:
 Mieszkałam wtedy nad Horteksem na Marszałkowskiej; byłam
szczęśliwa i wolna, jak każda kobieta po rozwodzie .
Ale przynajmniej było nam razem wesoło, prawda, ko-
chanie?  jak powiedziała Konstancja, opuszczając umie-
rającego Mozarta.
Coś w tym jest. Rzuć, p�ki jeszcze kochasz. W przeciwnym
razie będziesz sobie powtarzać nieustająco:  Ach, Oberonie, c�ż
za przewidzenie! Przyśniło mi się, że kochałam osła! .
Inna moja koleżanka pognała chłopa precz:
 Najpierw były walentynki. Powiedział, że nie obchodzi takie-
74
go głupiego, importowanego z Zachodu święta. Potem był dzień
kobiet. To znowu też mu nie pasowało, bo ruskie. Na koniec olał
moje imieniny, bo to zwyczaj katolicki. Bardzo przy tym był z sie-
bie zadowolony. Och, żesz ty, od podziwiania z nas dwojga je-
stem ja!  powiedziała ona sobie.
 Zwiat jest cały śliczny  objaśnia dalej.  Kwitną bzy, są fil-
my, książki, pyszne żarcie i kolorowe sny. To wcale nie jest sta-
ropanieństwo. Dla człowieka zmysłowego, rzecz jasna.
I to jako fakt obiektywny w og�le nie podlega dyskusji.
Albowiem trzy są grzechy główne: pycha,
obżarstwo, małżeństwo.
75
Siedz� przy oknie. Umy�em naczynia.
Szcz�Scie si� sko�czy�o. Nic si� nie zaczyna.
Josif Brodski
GODZINA ZERO
On: Kocham cię. Nie obchodzi mnie, że to się na zdrowy ro-
zum w pewnym momencie musi skończyć. Bardzo ważne dla
mnie jest, abyś się w tym kontekście czuła niezle i żeby ci to coś
przyniosło. I ja sam muszę się od tego nie kurczyć, bo znam sie-
bie jak zły grosz  ja nie mogę kochać zamiast, nie znoszę, kiedy
sprawy damsko-męskie stają się namiastką życia, mysią norą.
I jak dotąd nic z tych rzeczy nie ma miejsca, dajesz mi niewy-
obrażalnie dużo.
Chcesz, to wierz, nie chcesz, to nie wierz  ja wszystkie co do
jednej poprzednie perypetie odbieram tylko jako semestry przy-
gotowawcze do zdania egzaminu z ciebie. Wiem, że to jest obiek-
tywnie niesprawiedliwe wobec innych dam, ale nic na to nie po-
radzę, tak stronniczo to we mnie ćwierka.
Ona: Przep�ywaj� ob�oki, a to �ycie przep�ywa zapewne, przy-
zwyczajaj si�, przyzwyczajaj  Smier� tkwi w tobie dymi�cym
pociskiem, gdzieS wSród czarnych ga��zi  ob�oki, pe�ne g�osów,
mi�oSci pe�ne, przep�ywaj� ob�oki, to Spiewaj� ob�oki, to Spiewa-
j� dzieci, Spiewaj� o wszystkim.*
ROK PIERWSZY
On: Nie doceniłem cię, szapo ba! Zaskoczyła mnie ta twoja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright � 2016 Moje życie zaczęło się w dniu, gdy cię spotkałem.
    Design: Solitaire