[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słuszności, jakiś podstęp. Czekali więc i czekali, coraz częściej zawieszając pytające spojrzenia na Eronie,
który jednak uporczywie udawał, że niczego takiego nie dostrzega.
 No to co?  Nie wytrzymał wreszcie Rosz, stając przed prowodyrem w wyczekującej pozycji
i rzucając znaczące spojrzenie w kierunku Księżniczki.  Ciach?
Eron powiódł po nim niechętnym wzrokiem, po czym pokręcił głową, bardzo, bardzo powoli.
 To zawsze zdążymy  rzucił z niejakim rozdrażnieniem w głosie.  Zresztą, ranek jeszcze się nie
skończył&
 Tia, przecież dopiero za pięć dwunasta  zauważył Alik spod okna zgryzliwie.  Kupa czaaasuu, nie
ma co szaleć&
 Musimy dotrzymać słowa!  oznajmił Rosz z przekonaniem.  Inaczej nikt nie będzie traktował nas
poważnie. Mówię ci, Eron: ciach!
Strażnik spiął się pod drzwiami. A więc jednak doszło do ostateczności. Chcąc nie chcąc, będzie musiał
wdrożyć któryś z tych ryzykownych planów& Zbiegł kilka schodków w dół i postał przez chwilę
nieruchomo, oddychając głęboko i koncentrując się z całych sił. Wreszcie zamachnął się, jakby chciał
wziąć rozbieg& Ale zatrzymał się w miejscu, usłyszawszy radosny ryk któregoś zbójcy.
 Jest!  darł się triumfalnie Alik, machając energicznie rękami w kierunku kropki, na horyzoncie. 
Tak, to chyba on! To Ciamik!
Zbójcy stłoczyli się przy oknie. Zapewne rozpoznali kamrata, zaczęli bowiem wymachiwać rękami,
wydając przy tym przepełnione ulgą okrzyki.
Ciamik pędził ku nim co tchu, aż wreszcie zatrzymał się, zziajany, u stóp Wieży. Podniósł głowę ku
kolegom, usiłując wydusić z siebie jakąś wiadomość. Nie zdążył.
Strażnik wypadł z Wieży w dzikim pędzie. Przetoczył się po przybyszu jak burza, błyskawicznie
krepując go i kneblując. Wreszcie rzucił swoją ofiarę na ziemię i powiódł triumfalnym wzrokiem po
twarzach pozostałych zbójców, z niepokojem obserwujących tę scenę z góry.
 No to mamy jeden  jeden  oznajmił poważnie.  Zakładnik za zakładnika. Idziecie na to?
Pokręcili przecząco głowami.
 Nie opłaca się. Księżniczka jest zbyt cenna  orzekł z przekonaniem Eron.
Więzień zaczął się gorączkowo miotać u stóp Strażnika. Próbował coś wykrzyczeć, pomimo dławiącego
go knebla. Rzucał się i szarpał zawzięcie, nie reagując na uspokajające kopniaki, którymi tamten zaczął go
częstować obficie.
 On chyba ma coś ważnego do powiedzenia  domyślili się zbójcy na górze.  Może go odknebluj
chociaż, co?  zaproponowali.
 Najpierw uwolnijcie Księżniczkę  odpalił Strażnik twardo.  Potem ponegocjujemy.
Przybrał bardzo zawziętą minę i spojrzał do góry z wyraznym wyzwaniem.
 Zupełnie się nie znasz na negocjacjach  westchnął w odpowiedzi Eron, kręcąc głową
z rozczarowaniem.  Jak ją uwolnimy, to nie będzie już po co negocjować, prawda? No. Ale jak chcesz,
możemy ją zakneblować a potem odkneblujemy z powrotem. %7łebyś wtedy ty mógł odkneblować naszego.
Strażnik popatrzył na niego ponuro, najwyrazniej zmuszony do uznania tej argumentacji. Westchnął
ciężko, po czym pochylił się i zdecydowanymi ruchami rozkneblował złoczyńcę, klnąc przy tym co
niemiara.
 Jadą tutaj Czarni Mściciele!  zakrzyknął pojmany, kiedy tylko mógł mówić.  Oj, będzie gorąco!
Zrównają Wieżę z ziemią, tak mówili!
 Jak to?  zapytał Eron, nie kryjąc zdenerwowania.  Jak to?  dołączyli doń natychmiast pozostali.
 Bul bul?  rzuciła niespokojnie Paskuda, wynurzając się pośpiesznie z jeziora.
 Co znowu spieprzyłeś, młody?  z udręką wymamrotał Alik, chwytając się oburącz za głowę.  Z tobą
to zawsze tak, same kłopoty&
 Niczego nie spieprzyłem, bracie!  odparował Ciamik z oburzeniem, przekręcając się z pleców na
bok.  Poszedłem do Zamku, jak było ustalone! I przekazałem wszystko tak, jak miało być! A potem
uciekłem szybko i oto jestem&  popatrzył w górę na Strażnika.  Związany i bezbronny, wydany na
pastwę tego sługusa krwiopijców! Co WY spieprzyliście tym razem? Mieliście go unieszkodliwić
przecież! Rosz, to było twoje zadanie! I co się z nim stało?
 Nie wypił tej herbaty jednak& Wiesz, tej, co ją zostawił na murku wieczorem& Albo wypił za mało
 odmruknął niechętnie Rosz.  Zapomniałem sprawdzić& A potem, no, potem już było za pózno i my tu
a on tam, no i wiesz& tego&
 Ale skąd Czarni Mściciele?  przerwał mu Eron zniecierpliwiony.  Jak przebiegała twoja misja?
Ciamik, raportuj!
 No więc& tego&  wezwany przybrał dosyć niepewną minę.  Pobiegłem do Zamku no i dotarłem
tam strasznie wcześnie& A ustalaliśmy przecież, że nie możemy im dać za dużo czasu na reakcję, bo
jeszcze coś uknują& No to przespałem się trochę w tej naszej starej bazie, wiecie, tej fajniejszej, a że
byłem zmęczony no i zdenerwowany, to ciut długo mi się zeszło. Więc jak się obudziłem rano, to już
dwadzieścia cztery godziny minęły, co nie, więc poszedłem prosto do Księcia Pana i powiedziałem, co
miałem do powiedzenia. Ale się wściekł! Więc ja od razu myk i przybiegłem tutaj. A oni tam& Powiesili
Agrabiego od razu. No a teraz szykują się na nas, rzecz jasna. Czarni Mściciele, mówiłem przecież.
 Co powiedziałeś Księciu Panu?  podejrzanie spokojnym, lodowatym tonem zapytał Eron.
Ciamik rozejrzał się dosyć nerwowo po okolicy, której głównym elementem widzianym z jego
perspektywy były buty Strażnika. Uznał je chyba za nadzwyczaj interesujące, bowiem zaczął się w nie
wpatrywać z napięciem.
 Co powiedziałeś, Ciamik?!  wrzasnął Eron, tracąc panowanie nad sobą.  Co znowu pokręciłeś, ty
cholerna ciamajdo?
Zza jego pleców wychyliła się ciekawie Księżniczka, nie zdoławszy już dłużej wytrzymać w swojej
królewskiej obojętności.
 Ooo&  powiedział Ciamik, wybałuszając na nią w zdumieniu oczy.  Hę?
 Co po-wie-dzia-łeś Księ-ciu Pa-nu!  wyskandowali zbójcy chórem.  Cia-mik!
 Przecież nie tak miało być!  zakrzyknął indagowany z wyraznym protestem.  Czemu nie
dotrzymaliście słowa? Mieliście ją& tego& ciach& skoro świt! No to ja tak właśnie powiedziałem.
Strażnik pokiwał powoli głową, patrząc z góry na swego więznia. Domyślił się, jak należałoby ustawić
ten element łamigłówki. .
 Powiedziałeś, że Księżniczkę stracono o świcie, tak?  rzucił sucho.  A potem wysunąłeś listę
żądań&
 Dokładnie!  potwierdził Ciamik gorliwie.  Tak, jak to miało być. Mieli ją stracić o świcie, a byłem
tak trochę jakby pózniej, to myślałem, że już po wszystkim. Powiedziałem więc Księciu Panu, jak się
sprawy mają, i wysunąłem listę żądań. Wypełniłem swoją misję skrupulatnie, co do joty.
 A teraz jadą tutaj Czarni Mściciele&  pokiwał głową Strażnik.  Aby pomścić Księżniczkę
i zrównać Wieżę z ziemią.
 Zabiją wszystkich, których tu spotkają!  wykrzyknął Rosz, chwytając Erona za rękaw.  Uciekajmy!
 Przed Czarnymi nie uciekniesz  objaśniła go lodowatym tonem Księżniczka, po czym z godnością
wycofała się w głąb pokoju i usiadła na łóżku.  Macie przerąbane, panowie.  dorzuciła, uśmiechając się
z satysfakcją.  Tata właśnie spuścił ze smyczy swoje ulubione zwierzątka. Nie darują nikomu.
 A ty się tak nie ciesz!  pogroził jej Eron, odwracając się ku niej zapalczywie.  Wciąż jeszcze
możemy cię& no wiesz& ciach!
Wzruszyła ramionami.
 To tylko pogorszy rodzaj przygotowanej wam śmierci  rzuciła wzgardliwie.  No i macie, czego
chcieliście. Ponegocjujecie może? Z Czarnymi Mścicielami? Chętnie posłucham&  nie mogła sobie
odmówić drobnej złośliwości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire