[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wzięła Mukla na ręce, nie zważając, że krew z jego rany brudziła jej elegancką podomkę.
Tymczasem
rana krwawiła coraz bardziej.
I jak zwykle w takich sytuacjach, mimo zdenerwowania, zareagowała bardzo rzeczowo, jakby
była w każdej chwili przygotowana na tego rodzaju wypadki i miała z góry ułożony plan działania.
- My - powiedziała, mając na myśli siebie i córkę - udamy się natychmiast do weterynarza. A
ty,
proszę - zwróciła się do męża - uprzedz go o tym telefonicznie. Chodzi o to, aby był przygotowany
na
to, że trzeba będzie Mukla także prześwietlić. A potem zajmij się tymi owczarkami. Jeśli
rzeczywiście
to one tak go urządziły, to powinieneś ostro zareagować, gdyż inaczej, kiedyś może się to dla
Mukla
jeszcze gorzej skończyć!
Mężczyzny nie trzeba było do tego specjalnie przekonywać. Natychmiast poszedł do właścicieli
tych psów. Było to dwoje sympatycznych, starszych ludzi, którzy przyjęli go bardzo serdecznie,
twierdząc z uśmiechem, że znają doskonale Mukla i że to wprost niemożliwe, aby ich psy mogły
mu
wyrządzić jakąkolwiek krzywdę.
- Nasze owczarki - twierdzili zgodnie - sÄ… w gruncie rzeczy bardzo pokojowo usposobionymi
psami, mimo iż sprawiają wrażenie groznych. Mogło się jednak zdarzyć, że Mukiel zaatakował je
i wtedy rzeczywiście mogły go trochę poturbować. Ale musiał je widocznie do tego sprowokować.
Weterynarz tymczasem prześwietlił Mukla i oświadczył żonie: - Na szczęście nic groznego, nie
ma żadnych powodów do niepokoju. - Przy czym trudno było ustalić jednoznacznie, co mogło spo-
wodować ranę na grzbiecie psa. - Być może - stwierdził weterynarz - Mukiel został potrącony
przez
jakiś samochód.
- Czy naprawdę nic poważnego mu nie grozi, panie doktorze? - dopytywała się mimo to
kobieta.
- Z całą pewnością przeżyje to, szanowna pani - uspokoił ją doktor. - Na szczęście zdjęcie
rent-
genowskie nie wykazało żadnych uszkodzeń organów wewnętrznych, ani też złamań. A utrata
krwi,
nawet dość znaczna, nie jest dla takiego psa grozna, zwłaszcza dla Mukla. On widać ma ochotę
jesz-
cze długo żyć!
Mówiąc to opatrywał równocześnie ranę Muklowi - posmarował ją jakąś maścią i zabandażował.
Jak bez życia leżał teraz Mukiel na stole operacyjnym. Ale oczywiście przeżył to wszystko; już po
kil-
ku dniach znów biegał po ogrodzie, zapomniawszy o ostatnich przykrych przejściach.
8. Chwile, kiedy zaczęła się prawdziwa przyjazń.
Następnego lata rodzina odstąpiła przyjaciołom swoją letnią rezydencję w Tessinie - łącznie
z ogrodem i odwiedzającymi go łabędziami. Sama zaś wybrała się tym razem do Hiszpanii - w
poszu-
kiwaniu miejsca do wypoczynku, a także nowych przygód.
Zatrzymali się na południu w znanej okolicy wypoczynkowej, w pobliżu Marbelli. Tam też wyna-
jęli dom za miastem i wkrótce oprócz nich znalezli się tu także liczni znajomi. Wszyscy pragnęli
nieco
wypocząć, jak twierdzili, po trudach całego roku.
Mukiel, jak zawsze, także i w tym domu był centralną postacią. Krążył wokół wszystkich jak ko-
ło stada owiec, a gdy już zebrali się w pokoju, kładł się wygodnie na dywanie i z zadowoleniem ich
obserwował.
Tym razem robił to jednak bez zwykłej radości. Chwilami widać było, że znudzony zasypiał, co
mu się raczej dotąd nie zdarzało. Oczywiście zauważyła to pani, nie bez troski o jego zdrowie.
Wszyscy czuli się tutaj wyśmienicie, byli weseli i odprężeni, tylko Mukiel, a także mężczyzna nie
mieli zbyt wesołych min.
Pani początkowo sądziła, że psu może tu być po prostu za gorąco w tym jego czarnym gęstym
futerku. Mężczyznie z kolei z niejakim trudem przychodziło uporanie się ze zbyt tłustymi
potrawami
i nieco za słodkim, ciężkim winem. Obaj więc - pies i pan - odpoczywali sobie i wylegiwali się
dość
często na kocu, lecz ciągle jeszcze nie obok siebie, a w odległości dwóch, trzech metrów.
Woda w basenie kąpielowym wyglądała na dość brudną, a trawa była wypalona od słońca, chro-
nili się zatem w cieniu rosnącego opodal rozłożystego drzewa. Sadowili się na leżącym tu dużym
ko-
cu, z tym że Mukiel na samym brzegu. Tak więc pies i pan znajdowali się coraz bliżej siebie.
W niedzielne popołudnia nie mogli jednak spokojnie leżeć sobie na kocu; obaj kręcili się niespo-
kojnie, od czasu do czasu znaczÄ…co na siebie zerkajÄ…c.
Dochodziły tu bowiem z doliny odgłosy krzyków wydobywających się z tysięcy gardeł. Ilekroć
na arenie padał dobijany przez toreadora byk, zgodnie zresztą ze wszystkimi regułami tej tak
zwanej
sztuki, ryk potęgował się, dochodząc do zenitu.
Mężczyzna wstrząsał się wówczas z odrazą i przerażeniem, a Mukiel zdawał się podzielać jego
odczucia.
Ale było coś jeszcze, co ich w równym stopniu niepokoiło i zakłócało spokój - przerazliwe, peł-
ne skargi odgłosy, jakie wydawały nocą osły. W takich chwilach mężczyzna często wychodził na
dwór,
a Mukiel mu towarzyszył, co pan przyjmował z wdzięcznością.
Pewnego przedpołudnia, gdy schodzili w dół na plażę, spotkali całe stado osłów, ciężko sapią-
cych, wspinających się pod górę i dzwigających na swoich grzbietach osobliwe ciężary -
rozbawionych
turystów.
Krzykliwie ubrani, zachowywali się bardzo głośno i wymachiwali butelkami wina niczym chorą-
giewkami. Dla mężczyzny był to oburzający widok - czegoś tak obrzydliwego jeszcze dotąd nie
wi-
dział. Dla niego były to tłuste, brzuchate, trajkoczące indywidua.
- I na to wszystko muszą godzić się ci biedni właściciele osłów, aby zarobić kilka
dodatkowych
peset. A może zdążyli się do tego przyzwyczaić i męczarnie ich zwierząt nie robią już na nich
żadnego
wrażenia - powiedział potem mężczyzna do żony.
Ale wówczas przechodząc koło tej grupy turystów, siedzących na grzbietach biednych osłów,
w którymś momencie nie wytrzymał i wykrzyknął z oburzeniem: - Czy wam nie wstyd, panowie?
Spojrzeli na niego zdziwieni, jakby zobaczyli kogoś niespełna rozumu. W tym momencie Mukiel
rzucił się w stronę jednego z nich, próbując złapać go za nogawkę. Jezdziec zaczął wierzgać nogą,
nie
trafiając oczywiście Mukla, który był na to za sprytny.
Mimo to mężczyzna ruszył natychmiast w kierunku tłuściocha, który odważył się kopniakami
odpędzać Mukla. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire