[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mógłby posłużyć dowiedzeniu naj więk-
101
czyH cudowności wydarzeń, o których opowiadają? A to z pewnością, w oczach wszystkich
rozumnych ludzi, samo stanowi wystarczajÄ…cÄ… refuta-cjÄ™.
Czy słuszna jest konkluzja, iż skoro zdarza się, że świadectwo ludzkie ma najwyższą moc i wagę w
niektórych przypadkach, na przykład kiedy opo-
szego absurdu. A ci, którzy okażą się na tyle głupi, by rzecz badać w oparciu o owe medium i
szukać skaz w ludzkim świadectwie, na pewno zostaną wprawieni w zakłopotanie. W rzeczy samej,
jedynie żałosne oszustwo mogłoby nie wygrać takich zawodów. Wszyscy, którzy byli we Francji w
tamtym okresie, słyszeli o renomie, jaką cieszył się mon-sieur Hćraut, lieutenant de Police. Wiele
mówiono o jego czujności, przenikliwości, aktywności i wielkiej inteligencji. Urzędnik ten, który
na mocy swojej funkcji posiada władzę niemal absolutną, otrzymał wszelkie pełnomocnictwa, aby
zatuszować lub zdyskredytować owe cuda. Często pojawiał się on bezpośrednio w miejscu
zdarzenia, przepytywał świadków i obiekty cudów. Nigdy jednak nie odkrył żadnego
satysfakcjonujÄ…cego argumentu przeciwko nim.
W przypadku mademoiselle Thibaut wysłał słynnego De Sylvę, by jązbadał, a jego świadectwo jest
niezwykle interesujące. Lekarz ów stwierdził, iż jest niemożliwe, aby była ona tak chora, jak
utrzymują świadkowie, gdyż niemożliwe jest, aby w tak krótkim czasie odzyskała tak doskonałe
zdrowie, w jakim ją znalazł. Jako osoba rozsądna wnioskował on z przyczyn naturalnych. Jednak
jego przeciwnicy powiedzieli mu, że to wszystko jest cudem, a jego świadectwo jest najlepszym na
rzecz tego cudu dowodem. Molimsci znalezli się w pożałowania godnym położeniu. Nie odważyli
się przyznać, że ludzkie świadectwo jest absolutnie niewystarczającym argumentem, by udowodnić
cud. Zmuszeni byli powiedzieć, że owe cuda działy się za sprawą czarów i diabła. Ale powiedziano
im, że takim argumentem posługiwali się dawno temu %7łydzi. %7ładen jansenista nie czuł się
zakłopotany z tego powodu, że cuda ustały w momencie, kiedy na mocy królewskiego edyktu
zamknięto cmentarz. Nadzwyczajne skutki powodowało dotknięcie grobowca, więc trudno było
spodziewać się podobnych skutków, kiedy nikt nie mógł się do niego zbliżyć. Rzeczywiście, Bóg
mógłby w jednej chwili zburzyć ściany; tyle że jest on panem swoich uczynków i działań; nie od
nas zależy ich wyjaśnianie. Nie zburzył on murów wszystkich miast, jak to uczynił z murami miasta
Jerycho mocą dzwięku trąb, ani też nie otworzył więzień wszystkich apostołów, jak to uczynił w
przypadku świętego Pawła.
Nikt inny jak Duc de Chatillon, książę i par Francji, człowiek wysokiego stanowiska i urodzenia,
poświadcza cudowne uzdrowienie, którego przedmiotem stał się jego sługa, mieszkający przez
wiele lat w domu księcia z widocznym i ewidentnym kalectwem. Zakończę obserwacją, że żadne
duchowieństwo nie słynie bardziej z surowości życia i obyczajów niż świecki kler francuski,
zwłaszcza proboszczowie, czyli cures Paryża, którzy poświadczali owe oszustwa.
Wykształcenie, mądrość i prawość mężczyzn oraz surowość zakonnic z Port Royal były znane w
całej Europie. A jednak wszyscy oni poświadczają cud, jakiego obiektem stała się siostrzenica
słynnego Pascala, którego zarówno świętość życia, jak i nadzwyczajna inteligencja są doskonale
znane. Słynny Racine opisuje ów cud w swojej znanej historii Port Royal i zabezpiecza go
wszystkimi dowodami, jakie rzesza zakonnic, księży, leka-
wiada o bitwie pod Filippi czy Farsalos, to wynika z tego, że wszystkie rodzaje tego świadectwa,
muszą, w każdym przypadku, posiadać równą moc i wagę? Przypuśćmy, że zarówno frakcja
Cezara, jak i frakcja Pompejusza, uważały się, każda z osobna, za zwycięzców tych bitew, i że
historycy każdej ze stron w jednakowy sposób przypisywali przewagę własnej frakcji. Jak
człowiek, z takiego dystansu czasowego, może odkryć, która wersja jest prawdziwa? Tak samo
wyrazna jest sprzeczność pomiędzy cudami, o których pisali Herodot czy Plutarch, a cudami
opisywanymi przez Marianę, Będę Czcigodnego czy jakiegokolwiek innego historyka zakonnego.
Mądry człowiek okazuje bardzo akademicką1 wiarę we wszystkie te opowieści, które folgują
namiętnościom opowiadającego; czy to wychwalająjego ojczyznę, jego rodzinę lub jego samego,
czy w jakikolwiek inny sposób zgadzają się z jego przyrodzonymi inklinacjami i skłonnościami.
Czyż istnieje większa pokusa, niż uchodzić za misjonarza, proroka, wysłannika niebios? Któż nie
zaryzykowałby wielu niebezpieczeństw i trudności, byleby tylko móc przybrać tak wzniosłą postać?
A jeśli ktoś, wskutek próżności i rozbuchanej wyobrazni, najpierw się nawrócił i naprawdę uwierzył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]