[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Może innym razem, dziękuję.
- Może zatem przyłączysz się do nas, kiedy wrócimy.
- Wrócicie? - Zmarszyła czoło. - Co masz na myśli?
- Cóż, zamierzamy umyć i pomalować muszle, które
zbierzemy - wyjaśnił i z uśmiechem opuścił jadalnię.
Carolyn spoglądała na drzwi, za którymi zniknął. A za-
tem zamierza tu jeszcze wrócić. Cudownie. Wspaniale. Nie
S
R
da jej spokoju. Uparł się, żeby wprowadzić zamieszanie
do jej ułożonego, biegnącego swoim torem życia. Nie
pozwoli mu na to. Niech sobie nie myśli, że jest równie
naiwna, bezkrytyczna i niedoświadczona jak czternaście
lat temu!
Carolyn nie zdawała sobie sprawy, że w zaciśniętych
palcach gniecie wykrochmaloną serwetkę od świąteczne-
go obrusa.
- Twoja mama jest bardzo wyrozumiała. Pozwoliła
ci iść zaraz po obiedzie - zauważył Alex, kiedy ruszyli
w stronę plaży.
- Tak, moja mama jest bardzo fajna! - odparła z en-
tuzjazmem dziewczynka.
Mnie w jej obecności krew uderza do głowy, pomy-
ślał, pamiętając chwilę, kiedy stał obok niej przy kuchen-
nym stole.
Carolyn, ta nowa Carolyn, zaskakiwała go na każdym
kroku. Różniła się, co zrozumiałe, od młodziutkiej dziew-
czyny, którą poznał czternaście lat temu, i to nie tylko wy-
glądem. Była jednak też inna niż kobiety, które poznał od
czasu rozpadu swego małżeństwa. Poruszała się i pachniała
na swój jedyny, niepowtarzalny sposób. Alexowi zdawało
się, że wprost promieniała kobiecością. Rozmarzył się,
a usta same rozciągnęły się w uśmiechu, kiedy popatrzył
na idącą, a właściwie podskakującą co chwila dziewczynkę
w podkoszulku z napisem  Nie ma to jak plaża".
S
R
Czy Jess jest jego córką?
Alex modlił się w duchu, żeby tak właśnie było, mimo
gorzkiej świadomości, że Carolyn go oszukała. Matki
Jess, teraz był już całkowicie pewien, nigdy nie przestał
kochać.
- Alex, pomożesz mi czy tylko będziesz się przyglą-
dał? - Jego rozmyślania przerwało pytanie dziewczynki.
- Pomogę. Dlaczego tylko ty masz się dobrze bawić?
Zostawili buty na piasku i roześmiani zaczęli szu-
kać muszli. Jess zabrała z domu dodatkową łopatkę dla
Alexa, a on zaofiarował się, że będzie za dziewczynką
nosił pojemnik, który podarował jej poprzedniego dnia.
Miał ochotę ostrożnie podpytać o nią i o jej matkę,
ale zdołał poskromić swoją ciekawość. Sumienie nie po-
zwoliłoby mu mieszać dziecka w skomplikowane sprawy
dorosłych - zresztą już wcześniej to sobie przyrzekł. Nie-
mniej, dzięki otwartości Jess, dowiedział się kilku no-
wych rzeczy.
Kiedy skopali już spory odcinek plaży, Jess odłożyła
łopatkę i nieoczekiwanie oświadczyła:
- Czy wiesz, że w tym roku jestem na liście najle-
pszych uczniów w naszej szkole?
- Moje gratulacje - odparł Alex, czując osobliwą
dumÄ™.
- Dzięki, ale muszę też przyznać, że niewielka
w tym moja zasługa, bo nauka naprawdę przychodzi mi
Å‚atwo.
S
R
Znów zaczęli kopać. Po długiej chwili zgodnego mil-
czenia Jess spytała:
- Czy odwiedzałeś Ocean City, kiedy tu przyjeżdżałeś?
- Jasne - odrzekł, rozprostowując zdrętwiałe nogi.
- Jezdziliśmy tam mniej więcej raz w tygodniu na kon-
certy.
- To tak samo jak my! Mama uwielbia te koncerty,
zwłaszcza kiedy grają muzykę filmową i tą z widowisk
na Broadwayu.
Alex uśmiechnął się, bo przypomniał sobie, że Caro-
lyn zawsze wolała muzykę filmową i musicale od rocka
i popularnych piosenek.
- Ja też najbardziej lubię taką muzykę - zwierzył się.
Znów zapadło milczenie.
- Uwielbiam zjeżdżalnię do wody.
Alex zmarszczył brwi.
- Jaką zjeżdżalnię do wody?
- TÄ™ na molo w Ocean City.
- Oszukujesz, na molo nie ma żadnej zjeżdżalni.
- Chyba dawno tam nie byłeś.
Roześmiał się.
- To fakt, w Ocean City nie byłem od bardzo dawna.
Co najmniej czternaście lat - powiedział, wiedząc, że nie
był tam dokładnie od czternastu lat.
- To powinieneś ją zobaczyć. Jest ogromna.
- Bardzo chętnie. Nigdy nie byłem na takiej zjeżdżal-
ni. Ani na ogromnej, ani na żadnej innej.
S
R
- Naprawdę? - Jess popatrzyła na niego z niekłama-
ną zgrozą. - Jezu, coś ty robił przez te czternaście lat?
Schowałeś się do jaskini?
- Prawie - odparł z goryczą, zaskoczony trafnym po-
równaniem. - Cały czas pracowałem i niemal nie wy-
ściubiałem nosa z biura.
- Wiesz, co się mówi o ludziach, którzy nic tylko
pracują - stwierdziła z politowaniem, a zarazem współ-
czuciem.
- Uważasz, że jestem nudny, prawda? - zaśmiał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire