[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jak się pani miewa? - powiedział pogodnie. - Dzień dobry! Pomyślał, że kobieta
wygląda na bardzo uradowaną. Uśmiech rozjaśnił
jej rumianą twarz i z całą łagodnością swych niebieskich oczu spojrzała na stojącego
przed nią chłopca.
- Niech Bóg błogosławi jego lordowską mość! - powiedziała. - Niech Bóg błogosławi jego
śliczną buzię! %7łyczę waszej dostojności wiele radości i szczęścia! Serdecznie witamy!
Mały lord Fauntleroy pomachał do niej czapką i jeszcze raz się ukłonił, kiedy powóz
ruszył.
- Podoba mi się ta kobieta - powiedział. - Zdaje się, że lubi dzieci i bardzo chciałbym
przyjść tutaj i pobawić się z jej dziećmi. Zastanawiam się, czy byłoby nas wystarczająco
dużo, żeby założyć partię.
-42-
Pan Havisham postanowił nie mówić teraz chłopcu, że raczej nie będzie mu wolno bawić
się, czy przyjaznić z dziećmi odzwiernego. Uznał, że poinformuje go o tym we
właściwszym momencie.
Powóz jechał i jechał między wielkimi, pięknymi drzewami, rosnącymi po obu stronach
alei. Ich rozłożyste gałęzie tworzyły nad drogą malownicze, wysokie sklepienie. Cedryk
nigdy dotąd nie widział podobnych drzew, były tak potężne i wyniosłe, a ich konary
wyrastały tak nisko z grubych pni. Wtedy nie wiedział też jeszcze, że zamek Dorincourt
należał do najpiękniejszych w całej Anglii, że ten park był jednym z największych i
najbardziej podziwianych, a drzewa i ta aleja nie miały sobie równych. Widział jednak, jak
bardzo piękne jest to miejsce. Podobały mu się wysokie drzewa o rozłożystych
gałęziach, prześwietlonych ciepłym blaskiem zachodzącego słońca. Podobała mu się
niezwykła cisza i spokój. Odczuwał wielką dziwną przyjemność, gdy patrzył na
niespotykanej urody zieloną gęstwinę parku. Ileż gatunków drzew tam rosło... Niektóre
stały samotnie; inne znów w grupach. Jadąc mijali miejsca zarośnięte wysokimi, gęstymi
paprociami, albo polany lazurowych dzwonków, kołyszących się lekko na wietrze. Wiele
razy chłopiec śmiał się radośnie, kiedy z zieleni wyskakiwały nieoczekiwanie króliki i
spłoszone uciekały, zostawiając za sobąplamy bieli krótkich ogonków. W pewnej chwili
stadko kuropatw poderwało się do lotu tak niespodziewanie, że Cedryk krzyknął z
33
wrażenia i zaklaskał w dłonie.
- To przepiękne miejsce, prawda? - powiedział do pana Havishama. -Nigdy nie
widziałem takiej ślicznej okolicy. Tu j est nawet ładniej niż w Central Parku w Nowym
Jorku.
Bardzo się dziwił, że jazda zabiera im tak dużo czasu.
- Jak daleko jest od bramy do zamku? - zapytał pana Havishama.
- Myślę, że trzy, cztery mile - odpowiedział adwokat.
- Ludzie mieszkający przy bramie muszą więc pokonywać naprawdę dużą odległość -
zauważył jego lordowska mość.
Co chwila znajdował coś nowego i jeszcze bardziej niezwykłego. Dostrzegł na przykład
stado danieli*. Niektóre odpoczywały na murawie, inne stały i popatrywały w stronę alei,
zaniepokojone turkotem kół powozu. Miały subtelne łebki i piękne rogi. Cedryk był
oczarowany.
- Czy tutaj przyjechał cyrk - wykrzyknął - czy one zawsze tu żyją? Do kogo należą?
- Po prostu tu mieszkają- wyjaśnił pan Havisham. - Należą do hrabiego, twego dziadka.
Wkrótce potem zobaczyli zamek. Wyrósł przed ich oczami nagle - potężna, piękna szara
budowla. Lśnił w ostatnich promieniach słońca, liczne
Daniel - ssak z rodziny jeleniowatych, o ubarwieniu jasnopłowym w białe cętki.
-43-
okna łapały ich oślepiające błyski. Miał rozmaite wieżyczki, strzelnice i baszty, a ściany
obrośnięte były gęstym bluszczem. Całą szeroką przestrzeń dookoła budynku zajmowały
zielone tarasy, trawniki i klomby olśniewająco pięknych kwiatów.
- To najpiękniejsze miejsce, jakie w życiu widziałem! - zawołał Cedryk i jego okrągła
buzia aż zaczerwieniła się od ekscytacji. - Wygląda jak królewski pałac! Widziałem go
kiedyś na obrazku w jednej książce z bajkami.
Cedryk zobaczył, jak otworzyły się wielkie drzwi wejściowe. W środku stało wielu lokajów
- ustawili się w dwóch rzędach i patrzyli na niego. Był ciekaw, dlaczego tu stoją, i
podziwiał ich liberie. Nie wiedział, że ustawili się tak, by oddać honory małemu chłopcu,
do którego kiedyś miały należeć wszystkie te wspaniałości, zamek piękny jak pałac króla
z baśni, niezwykły park, wspaniałe stare drzewa, polany paproci i dzwonków, gdzie
dokazują zające i króliki, a cętkowane daniele o wielkich oczach odpoczywają na trawie.
Minęły zaledwie dwa tygodnie, od czasu gdy siedział z panem Hobbsem między workami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire