[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzie przesunęli się, by Jed zmieścił się w tym rzędzie. Podziękował wszystkim za
gratulacje i usiadł przy Caitlin, aby dalej oglądać aukcję.
- Tylko sobie nic nie obiecuj - ostrzegła go Caitlin.
- Za pózno, złotko. Wspaniale podbudowałaś moje ego.
Zamilkli, bo rozpoczęła się następna licytacja. Ceny za kawalerów poszły
niesamowicie w górę. Jed dał początek dobrej passie. W wyniku tej aukcji fundusz
biblioteczny wzrósł o prawie piętnaście tysięcy dolarów. Pani Bishop omal nie ze-
mdlała z wrażenia.
Po jakimś czasie wszyscy zaczęli się rozchodzić. Jed i Caitlin ruszyli w stronę
samochodu. Jed obejrzał się za siebie i wydał jakiś dziwny odgłos.
- Co się stało? - zapytała Caitlin, próbując znalezć w torebce kluczyki.
Ponieważ nie odpowiadał, obejrzała się również. Edith i Evelyn szły w ich
kierunku.
- Jed, wygląda na to, że to koniec naszej przyjazni - oświadczyła Edith.
- Naprawdę? Tak mi przykro, ale dlaczego?
- Ponieważ ty i ta dziewczyna postawiliście nas w głupiej sytuacji - odezwała
się Evelyn. - Ustaliliście to wcześniej, prawda?
- Zgadza się.
Caitlin spojrzała na niego zaskoczona. Nie sądziła, że tak szybko wyzna bliz-
niaczkom prawdę.
S
R
- Przez te wszystkie lata starałyśmy się opiekować tobą. Próbowałyśmy wal-
czyć z nudą w twoim życiu, a teraz okazuje się, że to nic dla ciebie nie znaczyło.
Myślałyśmy, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty zakpiłeś sobie z nas na oczach całego
miasta.
Jed pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Rozumiem, co czujecie, ale prawda jest taka, że nie jestem dość dobry dla
was.
Caitlin omal nie parsknęła śmiechem.
- Co masz na myśli? - zapytała Edith.
- Nasza ostatnia randka nie była zbyt udana. I to z mojej winy. Wiem o tym, a
wy obie bardzo dzielnie starałyście się sprostać sytuacji. Chciałyście, bym wierzył,
iż dobrze się bawicie w moim towarzystwie. Ale znam prawdę. Po prostu was znu-
dziłem.
- Jak to...? - Siostry wyglądały na zaskoczone.
- Nie próbujcie zaprzeczać. Wiem, że jestem młody i niedoświadczony, a na
dodatek okazałem się prawdziwym nudziarzem. Wiem o tym, ale nie potrafię tego
zmienić. Jesteście zbyt dobrze wychowane, by powiedzieć mi to prosto w oczy, ale
taka jest prawda. Wiem również, że czujecie się zobowiązane próbować dalej mnie
zmienić, ale chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest to beznadziejne. Popa-
dłem w rutynę i, co gorsza, chyba mi się to podoba.
Caitlin była pełna podziwu dla niego. Jak zręcznie to robił. Popatrzyła na
swoje przeciwniczki. Były zaskoczone jego wystąpieniem.
- Nie chciałem wprawić was w zakłopotanie dzisiejszego wieczoru, Caitlin
również nie. Doszedłem jednak do wniosku, że trzeba to jakoś przerwać, żebyście
nie musiały się męczyć na randce z kimś tak nudnym, jak ja. - I spojrzał na nie
wzrokiem zbitego psa.
- A ta dziewczyna...?
- Ona też jest nudna. To dobra cecha u doradcy finansowego. Mówię to wam
S
R
na wypadek, gdybyście potrzebowały pomocy lub rady w dziedzinie finansów.
- Tylko bez takich przysług, Jed - wysyczała przez zęby Caitlin.
- Teraz oboje wracamy do domu. Ona uda się do siebie i będzie czytała Wall
Street Journal", a potem wypije szklankę ciepłego mleka i pójdzie spać. Ja wrócę
do domu i będę oglądał telewizję. O tej porze nadają mój ulubiony program na-
ukowy Wszystko o grzybach".
Evelyn patrzyła na niego oniemiała. Powoli w jej oczach pojawiło się współ-
czucie.
- A randka w San Francisco? Będzie ekscytująca? - Popatrzyła na siostrę. - W
każdym razie tak nam się wydawało.
- Możliwe. Ale ja lubię spokój. Sztuka, którą pójdziemy obejrzeć, jest bardzo
awangardowa. Aktorzy siedzą na scenie i nie ruszają się przez dwie godziny.
- Nie ruszają się? - z niedowierzaniem powtórzyła Edith.
- Ani przez chwilę. A przejażdżka po zatoce naprawdę nie ma w sobie nic
podniecającego. Po prostu biorę udział w testowaniu nowego środka przeciw cho-
robie morskiej. Jeśli zostanę tam przez kilka godzin, zapłacą mi pięćdziesiąt dola-
rów.
Caitlin zaczęła kaszleć. Nie miała pojęcia, jak powstrzymać się od śmiechu.
Sprawiało jej to coraz większą trudność. W końcu łzy popłynęły z jej oczu. Ner-
wowo zaczęła szukać chusteczki, przewracając wszystko w torebce. I wtedy wpadł
jej w ręce jakiś przedmiot. Po chwili zdała sobie sprawę, że to breloczek, który dała
jej Reenie.
- Rozumiecie, co miałem na myśli? Caitlin jest dobrym przyjacielem. Zrobiła
to, żebyście nie czuły się zobowiązane do kupienia randki ze mną na dzisiejszej
aukcji. Ale płacze na samą myśl o spędzeniu z takim nudziarzem wolnego czasu.
Prawda, Caitlin?
- Niestety, tak, drogie pani. Myślę, że powinnyście znalezć sobie kogoś inne-
go. On jest naprawdę beznadziejny.
S
R
Jed wyciągnął ręce do Edith i Evelyn. Uścisnęły je, patrząc na niego ze
szczerym współczuciem.
- Musicie o mnie zapomnieć i pozwolić mi prowadzić moje nudne życie. Na-
prawdę życzę wam spotkania kogoś ciekawszego. Kogoś, kto będzie wart waszego
zainteresowania. Jest jednak coś, co mnie w tym wszystkim martwi. - Posłał im za-
troskane spojrzenie. - Nie wiesz przypadkiem, Caitlin, czy nuda jest zarazliwa?
Odchrząknęła.
- Trudno powiedzieć.
Blizniaczki były coraz bardziej podenerwowane.
- Rozumiem, co chcesz nam powiedzieć - odezwała się Edith. - Masz absolut-
nie rację. Powinnyśmy wykorzystać naszą energię i radość życia, aby pomóc ko-
muś innemu. - Chwyciła siostrę za ramię. - Dobranoc, Jed i... Caitlin. Do zobacze-
nia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]