[ Pobierz całość w formacie PDF ]
serca (no, przynajmniej w okolicy jego odpowiednika, bo fizycznego serca prze-
cież nie posiadam), kiedy widzę dzieciaki, które robią to, co powinny, w obliczu
wszechogarniajÄ…cego strachu.
* * *
W rzeczywistości ani Harold ani Apsik nie byli na początku tacy przestraszeni.
Alarm to alarm. Brali już udział w wielu alarmach. Padali na podłogę, gdzie stali.
Zamykali oczy. Czekali.
To nie był Alarm wiczebny Drugiej Klasy, jak przy lądowaniu statku. To był
prawdziwy alarm, z gatunku takich, które ogłaszano bez uprzedzenia i należało
je wykonać doskonale. Kiedy tylko ustał ostrzegawczy świst, cała reszta Kręgu
także ucichła. Pracoboty, które akurat nie miały żadnych zadań, przeszły w tryb
czuwania i zamarły w bezruchu. Zwiatła przygasły, w półmroku ledwo dało się
coś widzieć. Czujniki inercyjne, które monitorowały obroty Kręgu, nadały prze-
nośnikom masy ostatnie pchnięcie i umieściły je w pozycjach spoczynkowych; to
samo stało się z linami pionowych dzwigów oraz innymi, mniej ważnymi, nie-
organicznymi (albo już nieorganicznymi) maszynami i inteligencjami na Kręgu.
Apsik i Harold również pozostali w pozycjach leżących, czy też tak dobrym
ich przybliżeniu, jak tylko mogą to zrobić ruchliwe dzieci. Pośród kursów obo-
wiązkowych dla wszystkich dzieci w salach szkolnych Kręgu były ćwiczenia,
które niektórzy ludzie określali jako satori , oczyszczenie umysłu. Chłopcy byli
w tym bardzo dobrzy. Umysł Apsika, zwiniętego na podłodze w pozycji płodu
obok identycznie zwiniętego Harolda, nie zawierał niczego poza szarozłotą, ni to
ciepłą, ni to zimną mgiełką porzucenia ego.
No, prawie.
Rzecz jasna, nigdy nie dało się osiągnąć doskonałości w satori. Próba osią-
gnięcia doskonałości sama w sobie była niedoskonałością. W mgiełce Apsika po-
41
ruszały się jakieś myśli. Pytania związane z Oniko, które Apsik bardzo chciał
zadać swoim rodzicom. Pytania, czy jakimś strasznym zrządzeniem losu
ten Alarm wiczebny może okazać się Prawdziwym Alarmem.
Miał wrażenie, że pokład Kręgu, jaki czuł pod policzkiem, jest martwy. %7ład-
nego brzęczenia pomp powietrza ani szumu silników napędzających liny. %7ładnych
głosów. %7ładnego zamieszania ani odgłosów kroków. %7ładnego nieregularnego, za-
dowolonego posapywania i rumoru przenośników masy, które dbały o właściwy
ruch Kręgu.
Apsik czekał. Kiedy pytania zalęgały się w jego umyśle, oddzielał się od nich,
pozwalał im swobodnie odlecieć zanim się uformowały. Jedno z pytań zaczęło
uporczywie powracać:
Dlaczego akurat ten Alarm trwa tak długo?
Rzeczywiście, minęła ponad godzina zanim najbliższy czystobot nagle przy-
brał wyprostowaną pozycję. Wycelował w chłopców czujnik i rzekł:
Koniec Alarmu. Możecie wstać.
Oczywiście nie trzeba im było tego mówić. Krąg zaczął powracać do życia
jeszcze zanim zabrzmiały słowa czystobota. Zwiatła zabłysły. Docierające z da-
leka stuki oznajmiły, że cała maszyneria budzi się do życia. Harold podskoczył,
uśmiechając się złośliwie.
Tata chyba musiał iść na dyżur wykrzyknął z radością, co oznaczało
nie będzie pamiętał, że się spózniłem .
Mój też odparł Apsik, uderzony nagłą myślą to samo dotyczy rodzi-
ców Oniko, więc pewnie. . .
Więc pewnie i tak musieli zostawić ją samą. Skinął głową Harold. Po
co tu jeszcze sterczymy? Durne roboty! rzekł i kopnął czystobota przechodząc.
Do zobaczenia jutro.
Jasne rzekł uprzejmie Apsik i pośpieszył do domu.
Tak jak tego oczekiwał, żadnego z jego rodziców jeszcze tam nie było. Do-
mbot powiedział mu, że ojca wezwano do działu Foteli Snów, a matkę Alarm
zastał gdzieś daleko, w trzecim sektorze Kręgu. Oboje już szli do domu.
Ojciec dotarł pierwszy, wyglądał na zmęczonego.
Gdzie mama? spytał. Pracobot odpowiedział za Apsika.
Femtofalę zatrzymał mały problem; jeden z obwodów podtrzymujących
nie chciał podjąć pracy po Alarmie. Czy mam przygotować obiad?
Oczywiście mruknął Bremsstrahlung, zmęczony i rozdrażniony. Co
się dzieje, Sternutatorze? Czemu jeszcze nie powiedziałeś kukbotowi, żeby za-
czynał? A poza tym spytał, nagle sobie o czymś przypomniawszy dlaczego
cię tu nie było dwie godziny temu?
Oniko zachorowała wyjaśnił Apsik.
Bremsstrahlung znieruchomiał z częściowo zdjętym zasobnikiem, już w dro-
dze do kÄ…pieli powietrznej.
42
I to jest dla ciebie powód do zmartwienia? Jesteś medbotem, czy co?
Apsik opowiedział historię z mlekiem kokosowym.
Musieliśmy odprowadzić ją do domu. Chciałem wyjść, tato tłumaczył
ale jej domboty powiedziały, żebym został, a jej Przodek się zgodził.
Jej przodek? ironicznie podchwycił Bremsstrahlung.
No, rany, tato, nie mam na myśli, że rzeczywiście jej, ale ona nosi przy
sobie Przodka w zasobniku. Ma na imiÄ™ Ophiolite, to znaczy Przodek.
Jak na człowieka rzeki Bremsstrahlung z aprobatą to ta Oniko wy-
kazuje znacznÄ… inteligencjÄ™. Zastanawiam siÄ™ czasem, czemu ludzie nie noszÄ… za-
sobników pamięci. Pewnie, nie potrzebują promieniowania jak my, ale zasobniki
przydajÄ… siÄ™ do wielu innych rzeczy.
Tak, ale ona ma w swoim przodka.
Choć znużony, Bremsstrahlung był jednak dobrym ojcem. Opadł na widlaste
siedzisko z opuszczonym zasobnikiem i zaczął wyjaśniać wszystko synowi.
Musisz pamiętać, Sternutatorze, że jeśli przez przypadek podczas Ucieczki
porzucono jakąś grupę Przodków, musieli oni czuć się bardzo samotni. Nic dziw-
nego, że przywiązali się do pierwszych inteligentnych istot, jakie się tam pojawiły,
nawet jeśli byli to ludzie.
Tak przyznał Apsik ale ja nie noszę w moim zasobniku Przodka.
Dzieci nie noszą w zasobnikach przodków wyjaśnił Bremsstrahlung.
Nawet wielu dorosłych tego nie robi, bo Przodkowie są zajęci ważnymi rzeczami,
ale kiedy dorośniesz. . .
Tak rzekł Apsik ale ona nosi.
Bremsstrahlung jęknął i wstał. Ostrożnie powiesił zasobnik koło drzwi od ła-
zienki i poprosił:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]