[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak, jakby miała nad nim jakąś tajemniczą władzę.
Tego wrażenia brakowało figurkom z porcelany. Nie zdra-
dzały dreszczyku podniecenia igraniem z potężnymi siłami
natury, które nie dają się kontrolować. Sugerowały, że poca-
łunek jest tylko pocałunkiem. W żaden sposób nie ostrze-
gały, że to zaledwie- początek głębokiej tęsknoty, która nie
wiadomo dokąd prowadzi. Kirsten zadrżała. Zawsze była
rozsÄ…dna i praktyczna, pominÄ…wszy tÄ™ fascynacjÄ™ porcela-
nową kolekcją. A teraz nie chciała już taka być. Pragnęła zo-
stać kusicielką.
S
R
Nagle jej auto wpadło w poślizg i straciła panowanie nad
kierownicą. Samochodem zarzuciło i przez chwilę jechał bo-
kiem, aż uderzył w krawężnik i stanął - tuż obok budki tele-
fonicznej. Wszystkie drobiazgi z foteli pospadały na podłogę.
Na szczęście, z powodu póznej pory, nikt nie jechał z na-
przeciwka.
Tó metafora mojej sytuacji z Michaelem, pomyślała. Zli-
ska sprawa. Bardzo łatwo stracić kontrolę i pomknąć ku ka-
tastrofie bez możliwości zatrzymania się. Zadrżała i szybko
skarciła się w myślach za niepotrzebne dramatyzowanie. I za
przesadną ostrożność. Przez życie nie da się przejść zupeł-
nie bezboleśnie.
Natychmiast pomyślała o Jamesie i przyprawiających
o zawrót głowy sześciu tygodniach ich związku. Drań znał
wszystkie sztuczki. Zasypywał ją drobnymi podarunkami
i szeptał słodkie nonsensy, aż wreszcie zwierzył się jej, że je-
śli nie poprawi oceny z matematyki, zostanie usunięty z dru-
żyny i straci stypendium. Tylko Kirstie mogła mu pomóc.
1 nie chodziło o korepetycje. Przepłakała wtedy wiele nocy.
Jeśli tamten chłopak potrafił doprowadzić ją do takiego sta-
nu, co może zrobić jej Michael Brewster?
- Poskładać rowerki - rzekła na głos. - Nic więcej. Znudzi
się już po tygodniu i wróci do swoich spraw.
Takich jak piękne modelki. Albo safari czy skoki ze spado-
chronem. W grę mogą wchodzić jeszcze inne sporty ekstre-
malne, o których nawet nie miała pojęcia. Jedno było pewne:
taki facet nie wytrzyma długo z trójkołowymi rowerkami ani
z dziewczyną należącą do klubu książki.
S
R
Muszę tylko być bardzo ostrożna przez ten czas, powie-
działa sobie w myślach. Nie używać szminki i dopilnować,
żeby przetrwał święta.
Westchnęła. Czy naprawdę byłam tak zarozumiała, że
uznałam, że wiem, jak mu pomóc? Nie radzę sobie nawet
z własnymi kłopotami! Na szczęście za jakiś tydzień on bę-
dzie gotów odejść, a ja się z nim pożegnać, pomyślała i od-
wróciła się, by sprawdzić, czy jej drogocenny katalog się nie
zniszczył, spadając. Zmarszczyła brwi. Nigdzie go nie do-
strzegła. Jeszcze wczoraj nie umiałaby o nim zapomnieć na
pięć minut, a dziś zostawiła go w biurze! A może podświa-
domie chciała ukryć swą fascynację porcelanowymi figur-
kami przed Michaelem? To zle, jeśli ktoś stara się ukrywać
prawdÄ™ o sobie.
On odejdzie, powtórzyła sobie w myślach. Michael znik-
nie z mojego życia i będę mogła znów cieszyć się bezpieczeń-
stwem porcelanowego świata.
Jednak przez następne dni Michael się nie nudził. Wolon-
tariusze go polubili i nikt nie zastanawiał się, skąd ma tyle
czasu ani nie wypytywał o chłód w spojrzeniu. Może wyczuli
jego głęboki smutek i nie chcieli naciskać, przeczuwając, że
wtedy odejdzie.
Kirsten długo nie zauważała, co się dzieje w stowarzysze-
niu, aż pewnego dnia złapała się za głowę. Nic dziwnego, że
Michael doskonale wiedział, co oznaczała szminka na jej us-
tach! Każda z kobiet od dziewiętnastego do dziewięćdzie-
siątego roku życia z nim flirtowała. Pani Henderson i pani
Jacobs toczyły zawzięty bój na ciasteczka, lepiąc dla niego
S
R
bałwanki i choinki. A Lulu Bishop, nie chcąc ustąpić im pola,
przygotowała biszkopt czekoladowy tak nasączony alkoho-
lem, że zapach snuł się po biurze jeszcze długo po tym, kiedy
ciasto było już wspomnieniem. Oczywiście, Michael został
zaproszony na święta do wszystkich trzech domów.
Kirsten zżymała się w duchu. Ona też jest samotna, ale
dla niej nikt nie piecze ciasteczek i nie zaprasza na święta.
Chociaż, prawdę mówiąc, nikomu nie mówiła, że w tym ro-
ku Becky i jej synek Grant nie przyjadÄ… z wizytÄ…. Jest dla nich
za daleko i za drogo.
Kirsten tylko raz odwiedziła ich w Arizonie i wróciła nie-
szczęśliwa. Myślała, że będą rozpaczliwie tęsknić za domem,
a okazało się, że są zadowoleni ze swojego nowego życia
i zdążyli zapomnieć o przeszłości.
Złościło ją, że pomyliła się w ocenie Michaela. Kiedy
skończył składać rowerki, zaczął rozpakowywać kolejne
pudła i jezdzić rozklekotaną ciężarówką po dary. Nie wy-
dawał się znudzony sortowaniem używanych zabawek i na-
prawianiem ich. Programował nawet stare komputery, któ-
re dostawali. Nie minęło wiele czasu, a Kirsten zaczęła się
zastanawiać, jak Sekretne Stowarzyszenie Zwiętego Mikołaja
radziło sobie bez jego pomocy.
Ciekawe, kiedy i ona dojdzie do wniosku, że też nie umie
bez niego żyć...
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
- Michael, możesz pomóc przy pakowaniu prezentów?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]