[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeremy emu i Hugonowi.  Stwierdzono śmierć wskutek wypadku. Może to prawda,
a może i nie.
 Chce pan powiedzieć, że ktoś mógł go zepchnąć umyślnie?  spytała Klarysa.
 Albo uderzył go czymś ciężkim w głowę&
Umilkł. Napięcie wśród zebranych stało się niemal wyczuwalne. Hugo wstał, zrobił
kilka kroków w kierunku biurka i usiadł znowu. Pozostali zastygli, jakby ich coś
zmroziło. Inspektor rozwijał dalej swą myśl:
 Ktoś mógł ułożyć trupa u podnóża schodów, tak jakby z nich spadł.
 To się zdarzyło na schodach w tym domu?  dopytywała się Klarysa.
 Nie, w sklepie. Nie było wyraznych dowodów, oczywiście, ale pan Sellon był
dość podejrzanym człowiekiem.
 Pod jakim względem?  chciał wiedzieć sir Rowland.
 Cóż& Parę razy musiał się przed nami tłumaczyć z tego i owego. Brygada
antynarkotykowa z Londynu także się nim swego czasu interesowała. Ale to tylko
podejrzenia.
 Mówiąc oficjalnie, czy tak?
 Właśnie tak, proszę pana  odparł inspektor znaczącym tonem.
 A& nieoficjalnie?
 Obawiam się, że nie możemy się w to zagłębiać.  Odwrócił się do Jeremy ego
i Hugona.  A jednak była pewna dziwna okoliczność. Na biurku pana Sellona leżał
niedokończony list. Nieboszczyk wspomniał w nim, iż wszedł w posiadanie
nadzwyczaj rzadkiego przedmiotu&  tu inspektor urwał i spojrzał znów na sir
Rowlanda  & za którego autentyczność ręczy i za który żąda czternastu tysięcy
funtów.
Sir Rowland się zamyślił.
 Czternaście tysięcy funtów&  mruknął, po czym głośno dodał: 
Rzeczywiście, ogromna suma. Ciekawe, co też to mogło być? Pewnie jakiś klejnot,
choć słowo  autentyczność sugerowałoby& sam nie wiem, obraz?
Jeremy nadal jadł kanapki.
 Tak, to możliwe  zgodził się inspektor.  W sklepie nie było niczego o tak
wielkiej wartości, towarzystwo ubezpieczeniowe zadbało o inwentaryzację.
Wspólniczka pana Sellona prowadzi w Londynie własny interes i oświadczyła
listownie, że w niczym nie może nam pomóc.
Sir Rowland z wolna kiwał głową.
 Więc mógł zostać zamordowany, a ów przedmiot skradziono.
 To całkiem prawdopodobne. Ale domniemany złodziej niekoniecznie coś znalazł.
 Czemu pan tak uważa?
 Ponieważ od tego czasu do sklepu dwukrotnie się włamywano. W obu
wypadkach wszystko zostało splądrowane.
 Czemu pan nam o tym opowiada?  spytała zaintrygowana Klarysa.
 Gdyż, szanowna pani, pomyślałem sobie, że jeśli pan Sellon chciał coś ukryć,
mógł trzymać to w domu, a nie w sklepie. Dlatego właśnie pytałem, czy nie wydarzyło
siÄ™ nic godnego uwagi.
Podnosząc rękę tak, jakby nagle sobie coś przypomniała, wykrzyknęła:
 Ależ tak! Nie dalej jak dzisiaj ktoś zadzwonił, poprosił mnie do telefonu, a kiedy
podeszłam, odłożył słuchawkę. To dość dziwne, prawda?  I obróciwszy się do
Jeremy ego, dodała:  No oczywiście. Wiesz, ten gość, który tu kiedyś przyszedł i
chciał kupić biurko& Podejrzany typ w kraciastym garniturze.
Inspektor natychmiast podszedł do biurka.
 To tutaj?
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
 Tak. Powiedziałam mu, że ten mebel nie jest naszą własnością, ale chyba mi nie
uwierzył. Oferował wysoką cenę, znacznie wykraczającą ponad rzeczywistą wartość.
 Bardzo interesujące  zauważył inspektor.  W takich starych biurkach często
bywajÄ… sekretne szufladki.
 Owszem, w tym także jest. Ale nie znalezliśmy tam niczego ciekawego. Tylko
jakieÅ› stare autografy.
 Stare autografy mogą być wiele warte  zaciekawił się inspektor.  Czyje
były?
 Zapewniam pana, inspektorze  wtrącił sir Rowland  że te nie należały do
rzadkich i były warte najwyżej parę funtów.
Drzwi do hallu otworzyły się i wszedł konstabl, niosąc cienką książeczkę i parę
rękawiczek.
 Tak, Jones? Co to takiego?  spytał go inspektor.
 Zbadałem samochód, szefie. Na fotelu kierowcy leżały tylko te rękawiczki, ale w
bocznej kieszeni znalazłem dowód rejestracyjny.
Kiedy wręczał książeczkę inspektorowi, Klarysa wymieniła uśmiech z Jeremym.
Oboje zauważyli silny walijski akcent konstabla.
Inspektor zajrzał do środka.
 Oliver Costello, Morgan Mansion dwadzieścia siedem, Londyn SW3  odczytał
głośno, po czym spytał szorstko Klarysę:  Czy był tu dziś człowiek o takim
nazwisku?
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Rozdział XI
Pytanie inspektora sprawiło, że czwórka przyjaciół zaczęła wymieniać spłoszone
spojrzenia. Sir Rowland i Klarysa robili wrażenie, jakby chcieli podjąć próbę
odpowiedzi, ale pani domu zdecydowała się pierwsza.
 Owszem, był, około& Zaraz, niech pomyślę& tak, około wpół do siódmej.
 Czy to państwa przyjaciel?
 Nie, nie nazwałabym go przyjacielem. Spotkaliśmy się zaledwie kilka razy. 
Specjalnie przybrała zakłopotaną minę i dodała z wahaniem:  To trochę dziwne,
naprawdę&  Tu rzuciła sir Rowlandowi błagalne spojrzenie, jakby przekazując mu
piłkę.
Stary dżentelmen natychmiast spełnił ową niemą prośbę.
 Może lepiej ja sam wyjaśnię sytuację.
 Bardzo pana proszę  zgodził się inspektor. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire