[ Pobierz całość w formacie PDF ]
towarzyszyły uderzenia pięści o nocny stolik.
- Tak! Tak! To prawda! Szukałam skarbu! On należy do mnie! Jest mój! Mój! Bo ty go wcale
nie używasz, pozwalasz, by tylko leżał i gnił!
I wtedy Heake uśmiechnął się szerokim, pełnym wyrozumiałości uśmiechem.
- Nareszcie jesteś szczera! Poznaję to opętańcze wprost pragnienie posiadania skarbu.
Nareszcie rozumiem przyczyny twojej wyprawy na strych. Byłem wobec ciebie
niesprawiedliwy, Tulo. Jesteś bardzo dzielna. Byłaś posłuszną i dobrą uczennicą, choć przez
cały czas musiałaś walczyć ze swym złym dziedzictwem. Przyniosę kilka rzeczy ze skarbu,
potraktuj je jak zaliczkę. Naprawdę na nie zasłużyłaś. Czy tak będzie lepiej?
- Tak, dziękuj! - pisnęła, całkowicie zbita z tropu życzliwością, która, jej zdaniem, wcale jej
się nie należała.
Uścisnęli ją serdecznie, najpierw Heike, a potem Vinga.
Heike powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu:
121
- Dziś w nocy będziesz spała razem z Vingą, ja przeniosę się do innego pokoju. Bo choć
szczęśliwy jestem, że w ogóle udało ci się ujść z tego z życiem, to wcale nie podoba mi się
pomoc, jakiej ci udzielono. Nie rozumiem, co to ma znaczyć...
Tula natomiast świetnie rozumiała i bardzo cieszyła się, że spędzi noc w jednym pokoju z
Vingą. Była przerażona do szaleństwa.
I jeszcze jedno: Nie wierzyła już, że demony są tylko wytworem jej fantazji, przepojonych
namiętnością snów. Były czymś znacznie więcej.
Tej nocy nie mogła zasnąć z wielu, bardzo wielu powodów. Wstrząs, jakiego doznała. Ból,
smutek, że musi opuścić swych przyjaciół: Heikego, Vingę i Eskila i znajomych z parafii
Grastensholm, wszystkich pacjentów i zwierzęta na dworze, z którymi zdążyła się już
zaprzyjaznić.
Spać nie dawały jej przede wszystkim myśli. Bała się, śmiertelnie się bała, że cztery demony
nie będą chciały jej wypuścić, gdy dowiedzą się, że wyjeżdża. A jeśli pózniej, gdy jej już nie
będzie, zemszczą się na Heikem i jego rodzinie? Pomimo że wiedziała, jak bardzo tęsknić
będzie za dworem Grastensholm, gorąco pragnęła jak najprędzej stąd odjechać. Heike miał
co do tego rację, choć nie wiedział nic o nocnych wizytach demonów w jej sypialni w te dni,
kiedy zmysły nie dawały jej spokoju i tak bardzo potrzebna jej była bliskość mężczyzny.
Tula zadrżała na wspomnienie nocy, które spędziła z czterema duchami otchłani. Ich
erotyczna gra stawała się coraz bardziej wyrafinowana, nie dotykały jej już tylko tak jak za
pierwszym razem - przede wszystkim dlatego, że ona sama tego chciała. Traktowała je jako
istoty ze snów i prawdopodobnie za każdym razem, gdy ją odwiedzały, znajdowała się jak
gdyby w hipnotycznym transie, bo sypialnia wydawała jej się taka dziwna, tak ciemna i
mglista, i wszystko, co się działo, zdawało się w pewien sposób odległe.
Czy naprawdę były rzeczywiste, czy też nie?
Pozwalała im wkładać lodowate organy między uda, dotykać piersi szponami, bo zwiększało
to wymieszaną ze strachem rozkosz. Lubiły ją podniecać, same tym podniecone, i
okazywały, że doceniają jej gotowość, nigdy się w nią nie wdzierając. Być może rozumiały,
że oznaczałoby to koniec ich potajemnych spotkań. Bo Tula zwyczajnie przestałaby istnieć.
Dlatego właśnie Tula śmiertelnie się obawiała, że odkryją jej ucieczkę.
Czy ta noc nigdy nie będzie miała kresu?
Nie rozumiała, jak Heike i jego rodzina mogli żyć w tym domu, na co dzień obcując z
przerażającymi mieszkańcami strychu, którzy w dodatku pojawiali się także we wszystkich
pomieszczeniach mieszkalnych. W odpowiedzi na jej pytania i Heike, i Vinga zapewniali
Tulę, że wszystko układa się jak najlepiej. Szary ludek nigdy nie wyrządził im żadnej
krzywdy, wprost przeciwnie, sprawował pieczę nad dworem, pod jego opieką wszystko
kwitło. Ludzie nigdy nie cierpieli biedy, a lepiej utrzymanego dworu ze świecą można by
122
szukać. Służba bardzo sobie chwaliła posady, bo pracę we dworze i w obejściu niepojęcie
łatwo dało się wykonać - nic dziwnego, przy takiej dyskretnej, niewidzialnej pomocy. Eskil o
niczym nie wiedział, często jednak twierdził, że czuje obecność swego anioła stróża. I tak
też rzecz się miała, choć jego opiekunów trudno było nazwać aniołami.
A poza wszystkim Heike i jego rodzina nie mieli wyboru. To on sam wywołał kiedyś szary
ludek podczas straszliwego rytuału, który omal nie kosztował życia jego i Vingi. Uczynił to,
by uratować Grastensholm dla rodu. Wielokrotnie jednak zastanawiał się pózniej, czy wobec
tego, co nastąpiło potem, warta było o to zabiegać. Szary ludek nie czynił krzywdy, to
prawda, ale mimo wszystko Heike żył w ciągłym strachu o przyszłość. A teraz przybył ktoś
tak nieobliczalny jak Tula i o mały włos koszmar stałby się rzeczywistością.
Także więc i Heike nie spał dobrze tej nocy.
Dopiero o świcie, kiedy pierwsze promienie wiosennego słońca zalały ziemię, Tuła rozluzniła
się na tyle, że usnęła, wycieńczona. Niewiele godzin spała, ale i one miały dobroczynny
skutek.
Poprzedniego wieczoru postanowiono, że Eskil będzie towarzyszyć jej w podróży. Akurat
dobrze się składało, bo po pierwsze Vinga chciała wyekspediować syna do Christianii w
bardzo kobiecej sprawie, a mianowicie by odebrał obstalowane wcześniej u szewca trzewiki.
Po drugie Heike miał zamiar wysłać Eskila aż do Goteborga, by osobiście dostarczył bardzo
potrzebny lek jednemu z jego pacjentów, który się tam przeprowadził. Nie chciał
przekazywać tak ważnej przesyłki pocztowym dyliżansem.
Tula mogła więc mieć towarzystwo przez spory kawałek drogi.
Postanowili jechać konno. Było to prostsze niż jazda powolnym powozem, a w dodatku Tuli
miało być znacznie łatwiej, kiedy Eskil zawróci. Nie mógł jej odwiezć do samego domu, bo w
Norwegii czekało go sporo pracy, miał jednak zadbać o to, by w pewny i bezpieczny sposób
przebyła ostatni odcinek dzielący ją od domu. Heike i Vinga po wielekroć wbijali mu to do
głowy.
Eskil jednak miał inne plany, których na razie nikomu jeszcze nie zdradził.
Najpierw Tula pożegnała się z Grastensholm wcześnie rano, ukradkiem i szeptem. Nadal
drżała ze strachu przed demonami. Heike wyczuwał jej lęk, choć nie w pełni ją rozumiał. Ale
on także nie chciał, by cokolwiek powstrzymało jej wyjazd, wietrzył niebezpieczeństwo. Po
raz kolejny zachodził w głowę, dlaczego demony pomogły Tuli. Snuł pewne domysły, ale bał
się sformułować je do końca. Choć wcześniej wyleciało mu to z pamięci, przypomniał sobie
teraz, że jeszcze w czasach Snivela jedna ze służących napastowana była przez cztery
grozne postacie, które nie czyniły żadnej tajemnicy, że były nią erotycznie zainteresowane.
Wtedy nic nie zrobiły. Ale jeśli teraz Tula...?
Nie, Heike spychał tę myśl jak najdalej w głąb podświadomości.
123
Kiedy byli już gotowi do wyjazdu, Heike wsunął Tuli do ręki nieduży skórzany woreczek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]