[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzeba, bo sama zaczęła się wspinać po drewnianej części ściany.
Zatem nie miał wyboru.
Nie spoglądaj w dół, powtarzał sobie raz po raz podczas przypominającej zły sen
wspinaczki. Posuwaj się powoli z jednej belki na drugą i nie myśl, że nad tobą jest ich
jeszcze tak dużo. Zapomnij też, że im wyżej wejdziesz, tym boleśniejszy może być upadek!
Strach miał jedną dobrą stronę, Heike nie był mianowicie w stanie myśleć o tym, że tuż nad
jego głową wchodzi na górę młoda, pociągająca dziewczyna, która nie ma pod spodem
absolutnie nic i która bez skrępowania przestawia nogi z jednej belki na drugą. Sytuacja
skłaniała go do dyskretnego odwracania wzroku, choć przecież musiał spoglądać w górę, by
znalezć kolejny punkt oparcia.
Bogu niech będą dzięki, że tak ciemno...
Vinga była już przy kalenicy.
Heike nie mógł pojąć, jak zdołają przeprawić się przez szczyt dachu na drugą stronę.
Ale nie było tak strasznie, jak mu się zdawało. Końce belek były wysunięte tak daleko, że
można bez trudu na nich usiąść, a potem przejść na dach.
Kiedy znalazł się już na górze, po kryjomu odetchnął z ulgą. Nie chciał pokazać tej małej,
zwinnej małpce, jak bardzo się bał.
Potem było już łatwo. Dach miał niewielkie nachylenie i wkrótce znalezli się na wieży.
Skradali się jednak tak cicho, jak to możliwe, bo gdyby ktoś spał na górze, mógłby ich
usłyszeć.
Z tego, co mówiła Vinga, wynikało co prawda, że pod dachem znajduje się tylko ów
przestronny, mistyczny strych, a na nim z pewnością nikt nie mieszkał, ale ostrożność nie
zawadzi.
Siedząc na szczycie dachu pod nocnym niebem, spoglądali na siebie spod oka i uśmiechali
się zwycięsko. Pierwszy etap został pokonany.
Heike wymacał ręką pokrywę włazu. Nie była zamknięta na skobel. Nikt się pewnie nie
obawiał niepożądanych gości od tej strony.
Nie wiedząc nic o tym, że kiedyś, ponad dwieście lat temu, dwoje dzieci, Dag i Liv,
uwielbiało siadywać na wieży i oglądać przez okienka całą parafię Grastensholm, Vinga i
Heike zeszli na strych. Tym razem także Vinga musiała wskazywać drogę. Heike był trochę
52
zakłopotany tym, że zakrada się jak złodziej do własnego domu, ale nie miał czasu na
rozmyślania, musiał podążać za Vingą.
Strych był znacznie większy, niż myślał. Nocne światło przenikało do środka przez otwory w
dachu i małe okienka, tuż obok i daleko od niego. Strych był po prostu rozległy! I... A to co
znowu?
Vinga dotknęła jego ramienia. Wspięła się na palce i ledwo dosłyszalnie szepnęła mu do
ucha:
- Co tak stoisz jak słup soli? Co się stało?
Wahał się chwilę z odpowiedzią. Trzymał ją za ramię, jakby chciał przed czymś przestrzec.
- CoÅ› tu jest - szepnÄ…Å‚ po chwili. - Wyczuwam jakieÅ›... wibracje.
- CoÅ› wrogiego?
- Nie, nic takiego. Vingo, coÅ› tu jest na tym strychu, coÅ› majÄ…cego zwiÄ…zek z Ludzmi Lodu.
- Jak myślisz, co by to mogło być?
- Pojęcia nie mam.
Jej następne pytanie brzmiało bardzo logicznie:
- A gdzie siÄ™ to znajduje?
Heike stał bez ruchu. Vinga jednak wyczuwała dokładnie, jak zwracał się w stronę, skąd
dochodziły wibracje, choć po prostu tylko stał, otwarty na ich oddziaływanie.
Wiele z tego nie rozumiała. Przypomniała sobie jednak jego opowieść o tym, jak na jakiejś
bocznej drodze w Skanii wyczuł wibracje, pochodzące od kogoś zmarłego, i odnalazł grób
osoby należącej do rodziny.
Teraz jej wargi ułożyły się przy jego uchu w bezgłośne pytanie:
- Zmarły?
- Nie, to nie ma nic wspólnego z ludzkim życiem. To są jakieś przenikliwe, jakby dzwięczące
wibracje, i z pewnością jest to bardzo ważne. Tu... Tam dalej, teraz docierają do mnie
wyraznie...
Ruszył w kierunku przeciwległego narożnika strychu.
Nagle przystanÄ…Å‚.
53
- Ingrid - wymamrotał.
- Co znowu? Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie widzisz Ingrid? Nie, oczywiście, że nie widzisz. Ona stoi tu przed nami i zagradza nam
drogÄ™.
Vinga uznała, że to wszystko jest niesłychanie podniecające. Ukłoniła się głęboko.
- Dzień dobry, ciociu Ingrid! Czy patrzę teraz prosto na ciocię?
Wtedy usłyszała daleki, stłumiony śmiech.
- Jej głos brzmi bardzo młodo! - szepnęła zdumiona do Heikego i odszukała jego dłoń.
Wszystko to było jednak trochę straszne!
Heike uścisnął uspokajająco jej rękę.
- Ingrid jest bardzo młoda i bardzo piękna.
Znowu kokieteryjny śmiech.
- Ależ ciocia Ingrid była okropnie stara!
- Teraz już nie jest. Człowiek przechodzi przecież wszystkie stadia życia. Dlaczego Ingrid
miałaby się tam odrodzić w ostatnim stadium? W wieku upadku? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire