[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tego ruchu nie wywołał żaden wiatr. Poruszenie przeniosło się na sąsiednie drzewo, potem na
następne, stając się coraz to głośniejsze.
Wokół mnie spadł deszcz przekwitających kwiatów, zerwanych tym drgnieniem.
Zatrzymały się na moich włosach, w fałdach spodniej tuniki, przywarły do ramion i barków,
jak gdyby ich płatki powleczone były jakąś lepką substancją.
Gdzieś nad moją głową rozległ się ostry trzask. Kiedy odchyliłam się do tyłu, nie
odrywając rąk od pnia, by zobaczyć, co się stało, prosto w moje ramiona, z niezwykłą
precyzją, spadła gałązka. Miała kształt litery Y, a każde ramię zwieńczone było kiścią
kwiatów. I, ku mej radości, kwiaty nie wyglądały na przekwitłe, jak te, które opadły, tak że
mogłam się spodziewać, iż wytrzymają przez jakiś czas.
Dziękując mocy, która przekazała mi ten dar, przemówiłam jeszcze raz, przepełniona
nabożnym lękiem i poruszona odpowiedzią na moją prośbę, zawstydzona wcześniejszą,
łapczywą próbą zerwania gałązki.
Pod moimi dłońmi pień sprawiał wrażenie, jakby się pocił, kondensowała się na nim
jakaś wilgoć. Zapragnęłam dotknąć pnia wargami, wessać do suchych ust ciężkie, błyszczące
krople. To przemożne pragnienie stłumiło rozwagę, i rzeczywiście objęłam pień, przyciskając
doń usta.
Wilgoć nie była wodą - miała zbyt słodki smak. Lecz niosła z sobą ciepło, uczucie
szczęścia i nadzieję. I, choć nie mogłam napić się nią do syta, niezmiernie mnie odświeżyła.
Gdy odsunęłam się od drzewa, jeszcze raz złożyłam podziękowania. Nie wydawało mi się to
dziwne, ponieważ notus najwyrazniej nie był zwykłym drzewem choć nie miałam pojęcia,
czym jest naprawdÄ™.
Z gałązką zatkniętą za pas ruszyłam z powrotem do skalnej ściany. Wspinaczka w
górę nie była tak trudna jak zejście, ponieważ wszystkie dogodne uchwyty miałam w polu
widzenia, a nadto soki notusa pokrzepiły mnie, przygotowały do zwiększonego wysiłku.
Kwiaty, które na mnie spadły, wciąż przylegały do mojej skóry. Wcale nie chciałam
ich usunąć, ponieważ zapach i miękki dotyk sprawiały mi przyjemność.
Wędrówka w górę, mniej absorbująca od zejścia, tym samym trwała krócej, co bardzo
mnie ucieszyło. Kiedy wciągałam się przez krawędz skalnej ściany na szczyt, pełna
entuzjazmu starałam się wymyślić jakiś sposób, który pozwoliłby nam wszystkim zejść do
zagajnika. Widziałam w nim idealne schronienie, gdzie moglibyśmy odpocząć i pokrzepić się.
Mgła zaczynała właśnie ustępować, kiedy wdrapałam się na grzbiet. Leżała tam
Bartare, najwyrazniej pogrążona w śnie tak samo głębokim jak przedtem. Oomark przysiadł
na piętach nieco dalej, jak gdyby udając wartownika. Kosgro siedział obok dziewczynki,
zgarbiony, z rękoma zwieszonymi pomiędzy kolanami, sprawiając wrażenie całkowicie
wyczerpanego.
Uniósł głowę, gdy pomachałam triumfalnie gałązką.
- Musimy jakoś zejść na dół - zwróciłam się do niego. - Rośnie tam cały zagajnik
notusa. I&
Kiedy tak machałam, część płatków przywierających do mojej skóry odpadła.
Zawirowały w powietrzu i kilka spadło na Bartare, na jej twarz i piersi.
Po raz pierwszy poruszyła się - nie tylko poruszyła, lecz również odzyskała
przytomność, tak szybko, jak odzyskuje ją człowiek budzony przez grożące mu
niebezpieczeństwo. Przesunęła gwałtownie rękami po twarzy. Byliśmy zbyt zaskoczeni, żeby
się poruszyć. Od tak dawna zachowywała się jak martwy przedmiot, że po prostu zaczęliśmy
ją w ten sposób traktować.
Kosgro wyciągnął do niej ręce - zbyt pózno. Odsunęła się od niego z rozpaczliwą
zwinnością zwierzęcia, które stara się wymknąć z pułapki. Jeden z płatków zgarniętych z
twarzy przywarł do jej palców. Krzyknęła, uderzając ręką o ciało, jakby ze wszystkich sił
starała się pozbyć jakiejś dręczącej ją istoty.
- Bartare!
Ruszyłam ku niej, lecz przystanęłam, gdy wrzasnęła, zasłaniając się wyciągniętymi do
góry ramionami. Czyżby zobaczyła we mnie jakieś monstrum, któremu nie była w stanie
stawić czoła?
Kosgro złapałby ją zapewne, gdyby Oomark nie przeciął mu drogi. Jorth wpadł na
chłopca, potknął się i omal nie upadł, tracąc równowagę. Bartare, poderwawszy się wreszcie
na nogi, rzuciła nam spojrzenie wypełnione grozą, ale i buntem, i uciekła we mgłę, oddalając
się od urwiska i kierując w nieznane. Nie zastanawiając się, pobiegłam za nią. Dopiero kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire