[ Pobierz całość w formacie PDF ]

korytarze przebiegają bardzo głęboko. Mieszkańcy Odłogów nie przeszkadzają sobie. - W
jego głosie brzmiał chłód, chyba pragnął, aby usłyszała w nim wymówkę za jej upór, za
zadawanie pytań dotyczących spraw, które nie powinny jej interesować.
Zrobiła krok nad głęboką koleiną i podeszła bliżej. Jej towarzysz powstał, w dłoni
trzymał ubrudzony ziemią miecz. Widziałem podobnych do niego w armii Dales,
najwyrazniej należał do ich czystej krwi. Miał hełm, ale nie nosił godła oznaczającego jego
Domostwo. Nie wyglądał jednak na  złoczyńcę".
- Owe korytarze, które dla swoich celów drążą Thas - mówiła dalej kobieta - jak
głęboko mogą się znajdować i gdzie?
Herrel wzruszył ramionami.
- Kto wie? I komu na tym zależy? Nigdy nie utrzymywaliśmy kontaktów z
mieszkańcami ziemi - ich zwyczaje różnią się od naszych.
- Nie chcecie się także z nimi spotkać, prawda? - w jej głosie zabrzmiało wyzwanie.
Mówiła tak ostrym tonem, że mogło to rozzłościć każdego mężczyznę. Z pewnością nie
obawiała się Herrela. Czy orientowała się, kim był?... Podejrzewałem, że tak. Być może już
kiedyś spotkała kogoś podobnego i najlepiej wiedziała, w jaki sposób uzyskać odpowiedzi na
pytania. - Dlaczego próbują pochwycić kogoś, kto w żaden sposób im nie zagraża?
- Nie wiemy. Thas, to Thas. Ale coś takiego... - .spojrzał na rozoraną ziemię, gdzie
kiedyś znajdował się mój obóz. - Czegoś takiego nigdy przedtem nie widziałem. Jest... -
zmarszczył brwi.
- Chciałeś powiedzieć, że jest coś nowego... że coś budzi się do życia w tej Krainie -
dokończyła za niego. - Wy, którzy umiecie zmieniać swoją postać, tak długo byliście
bezpieczni w swej warowni, że nie odczuwacie poruszenia... ani nie przeczuwacie, że coś
usiłuje zdobyć tereny Odłogów. Dawne rzeczy można obudzić, trzeba mieć tylko Klucz... i
Moc. Jeżeli uczyni się to w nieprawidłowy sposób, wtedy wszyscy, nawet najbardziej
obojętni, zostają wciągnięci w walkę... w której nieznane przebudzone Moce działają bez
niczyjej kontroli... i z trudem można je okiełznać!
Herrel patrzył na nią uważnie. W końcu jego koń poruszył się niespokojnie i odsunął
od kobiety. Nie wydawało mi się, żeby Wereriders bał się czegoś, był raczej poruszony
słowami kobiety.
- Posiadasz Moc - powiedział. - Zapytaj tych, których możesz wezwać. Nie mamy nic
wspólnego z Thasami ani... - spojrzał teraz prosto na mnie - nie chcemy też mieć nic
wspólnego z istotami, które coś tutaj rozbudziły. Teraz nie możesz już zawieść zapewnienia,
pół-człowieku z Dales. Jeżeli Odłogi budzą się, musimy się zająć zupełnie czymś innym.
Bez zbędnych słów, nie patrząc za siebie, pokłusował w stronę lasu. Spod kopyt
wierzchowca wypryskiwały grudki ziemi znacząc jego szlak.
Teraz ja zacząłem zadawać pytania. Kim było tych dwoje i kto został uwięziony w
ziemi? Ponownie przemówiła kobieta.
- Nazywasz się Kerovan - powiedziała to tak, jakby mnie dobrze znała.
Zaskoczyło mnie to całkowicie. Czy zostali wysłani przez Imgry'ego (on należał do
ludzi, którzy lubili się asekurować). Mógł przecież przyjąć tę kobietę na służbę (byłem
pewien, że ma Moc, co instynktownie rozpoznał w niej Herrel) i wysłać ją z tymi samymi
rozkazami co i mnie.
- Jestem Kerovan - potwierdziłem. - A ty? Oczekiwałem, że powie o Imgrym, ale
tylko się przedstawiła.
- Jestem Elys, a to jest Jervon. Mężczyzna jedynie skinął głową. Pochylił się, wyrwał
kępkę trawy i zaczął czyścić miecz.
- Przybyliśmy - mówiła dalej kobieta - z lady Joisan.
Zamarłem w bezruchu. Ze wszystkich wyjaśnień, jakich oczekiwałem, to było
najmniej prawdopodobne. Przez długą chwilę nie mogłem uwierzyć, że dobrze usłyszałem.
Joisan tutaj? Ale... gdzie... i dlaczego? Rozejrzałem się bezradnie, a wtedy Elys dodała:
- Została pochłonięta... w tym miejscu... - Ku memu przerażeniu wskazała na otwór
wykopany przez Jervona.
- Kłamiesz! - byłem zdumiony, nie chciałem uwierzyć w to, co mówiła. To była
sztuczka, najprawdziwsze czary Odłogów. - Joisan jest w Norsdale. Dałem jej wolność... jest
bezpieczna... jest...
Wzbierał we mnie gniew i jeszcze większy strach. Nie potrafiłem się pohamować.
Teraz już wiedziałem... przez chwilę... dlaczego było mi tak zimno. To był ogień, który we
mnie płonął, ogień, który ukryłem głęboko w sercu.
Jervon podszedł do mnie z obnażonym mieczem, skierował jego ostrze w nie osłonięte
miejsce na szyi.
- Moja pani nie kłamie - powiedział z drapieżną uległością. - Lady Joisan była tutaj i
pochłonął ją ziemny wir. Przybyła tutaj, ponieważ niepokoiła się o pewnego Kerovana,
wydaje się jednak, że on się wcale o nią nie niepokoi.
Albo oni zwariowali... albo ja! Halucynacje... czy mogły być wynikiem spotkania z
Wereriders? Istoty mające Moc były zawsze niebezpieczne i fałszywe. To mógł być podstęp
mający obudzić we mnie uczucie, o którym starałem się zapomnieć.
Elys opisała dokładnie, jak spotkali się z Joisan w Dales i jak moja pani opowiedziała
o swym postanowieniu odnalezienia mnie. Jak po wróżbie postanowili wejść na tereny
Odłogów, jak przybyli na to miejsce uważając je za moje obozowisko... i jak ich
zaatakowano...
To musiała być prawda! Nie mogłem im nie wierzyć. W tej chwili pragnąłem odrzucić
głowę do tyłu i zawyć niczym zraniony wilk. Joisan pojechała za mną! Nie miała miejsca w
moim życiu... tak, jak i ja nie miałem w jej. Byłem związany z ciemną przeszłością i może
nawet gorszą przyszłością. Powinna być wolna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skydive.htw.pl
  • Copyright © 2016 Moje życie zaczęło siÄ™ w dniu, gdy ciÄ™ spotkaÅ‚em.
    Design: Solitaire